Oczywiście jak w moim zwyczaju( może nawet i w tradycji… xD)
od razu gdy wstałem zacząłem skakać i biegać jak nieogarnięty. Zamiast
zjeść śniadanie i napić się wody, to mądry Martel musiał pędzić jak
szalony po polu i oczywiście nie obyło się bez katastrofy. A więc może
zacznę od początku..
Otworzyłem oczy, mocno ziewając. Nagle coś za krzakami zaszeleściło.
Podniosłem uszy do góry, a wzrok skierował się w szurające odgłosy.
Przekręciłem głowę w lewo, przymrużając jedno oko. Na szczęście zza
krzaków wyskoczył szaro-biały zając, który po zobaczeniu wielkiego
konia, uciekł i schował się w swojej norze. Wstałem na nogi,
przeciągając się. Moja niekończąca się energia dawała już we znaki i gdy
tylko podniosłem się na nogi, zacząłem galopować przed wielką,
rozciągającą się polanę. No i jak mówiłem, nie pomyślałem o jedzeniu.
Galopowałem, nie zważając na lód i śnieg, że jest ślisko i zimno. No i
bum. Poślizgnąłem się kopytem o lodowatą powierzchnię i wylądowałem w
zaspie, uderzając głową w drzewo.
-Au…- stęknąłem i wstałem, otrzepując z ciała śnieg.
Grzywka opadła mi na oczy, a ja próbowałem ją zdmuchnąć na bok, przy tym
zwalając resztki śniegu. Oczywiście potknąłem się o kamień i znowuż się
wywróciłem. Tym razem nie wstałem. Nagle nad sobą zobaczyłem znajomą
postać.
-*RUDY!!!*- krzyknąłem w myśli.
-Yyy… Martel? Co ty robisz?- zapytał żartobliwie rudy ogier, patrząc na mnie i uśmiechając się szeroko.
-Rudy! Ty mordo moja!- krzyknąłem i jak najszybciej wstałem
Zacząłem skakać i biegać wokoło jak jakiś koń z dziczy i zachowywałem się jak niedorozwinięty źrebak.
-Dobrze, że cię widzę Rudzielcu kochany. Wiesz… Czy ty zdajesz sobie
sprawę jak ja tęskniłem???- przystanąłem i spojrzałem na wariującego
ogiera.
-A czy ty sobie zdawałeś sprawę jak ja tęskniłem??? Fajnie widzieć przyjaciela…
-Przyjaciel to za mało… Najlepszy przyjaciel… Haha!- śmiałem się
Obok nas przechodziły różne zwierzęta, patrząc na nas dziwnie i nieznajomo.
-Spokojnie. Mój przyjaciel za mocno walnął się o drzewo…- powiedział ze śmiechem Rudy.
-Rudzi! Biegniesz ze mną?- spytałem i nagle zaburczało mi mocno w brzuchu.
Uświadomiłem sobie, że jeszcze nie jadłem śniadania i jestem mocno
głodny. Ale co tam… Przecież mam obok siebie najlepszego kumpla… który
zapewne już jadł śniadanie… No, ale nic. Stanąłem obok niego i mocno się
otrzepałem z resztek śniegu, który zalegał w mojej bułanej sierści.
<Rude? Dokończysz moje zwariowane opowiadanie, pełne szaleństwa i optymizmu? xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz