wtorek, 1 kwietnia 2014

Od Rudego

  Wszystkie konie albo leżały na głównej łące, albo pasły się odganiajac muchy, które skądinąd były bardzo denerwujące. Ja jednak nie zamierzałem tracić tak cudownego dnia. Spojrzałem ostatni raz na leniwie pasące się stado i ruszyłem w góry.
****
  Zimny, ostry wiatr typowy dla gór rozwiewał mi grzywę. Wspinałem się coraz wyżej, a spod moich nóg co chwila uciekały świstaki. Było ich tu naprawdę dużo, chociaż... ich wszędzie jest dużo. Takie małe kluskowate zwierzaki to muszą mieć fajne życie, dopóki coś ich nie zeżre.
  Z góry było widać całe stado. Wszystkie tereny, wszystkie konie... To niezwykłe, jak to stado się rozrosło. I to jak szybko. Westchnąłem i pobiegłem szukać mojego przyjaciela, orła. Jedyny ptak, z którym mogłem się po ścigać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz