poniedziałek, 31 marca 2014

Od Afery - CD historii Sindbada

Szliśmy dalej. W końcu weszliśmy na środek polany. Było tam cudnie. Konie leżały i skubały trwę.
-Możemy tu odpocząć - powiedział spokojnie Sindab.
-No ja z chęcią odpoczne - odpowiedziałąm i położyłąm się na miękkiej wilgotnej trawie. Nagle poczułam oddech innego konia na moim grzbiecie. Było to bardzo przyjemne uczucie.
-Afera... Musz Ci coś ważnego powiedzieć - rzekł ogier. Nie chciałam by przestawał obok leżeć.
-Słucham.
-Bo wiesz... Gdy Cię po raz pierwszy ujrzałem... Poczułem coś do Ciebie. Teraz wiem, że to miłość. 
 
Sindbad CD

Od Riny - CD historii Shadowa

Popatrzyłam na ogiera. Chciało mi się śmiać.
-I co, to że jesteś ''zimnokrwisty'' kucyczku ma sprawić, że rzucę ci się w ramiona?! Chyba śnisz. Do pęcin mi nie dorastasz! Chłopie ogarnij się! Ja cię nawet nie znam!
I wtedy zrobiłam obrót o 180* i z całej siły przygrzałam mu kopytem w twarz.
Podsumujmy: To kucyk, nie wiem może ma 150 w kłębie. Nic o nim nie wiem i pierwszy raz go spotkałam. Nigdy go na oczy nie widziałam. Nie jest w moim typie. A wyjeżdża z takim tekstem... Brak mi słów. Jest po prostu śmieszny.
-Ale... ale...
-Ale co?
Szykowałam kopyto na kolejny cios, ale kucyk skulił się i powiedział:
-K..kk..kkocham c..cc...ccię!
-Słuchaj, może i jesteś zimnokrwisty ale w swoim świecie a po za tym nic nas nie łączy, chyba tylko to że jesteśmy końmi. Moim partnerem może być zarówno arab jak i KWPN czy shire.
Odwróciłam się. Zaczęłam się śmiać. A mały konik dalej stąpał za mną.
-Czego?- odgryzłam

<Szadoł?>


Od Rammsteina

Przechodziłem się po stadzie. Wszystko takie ponure i mdłe. Nic tu się nie dzieje. Konie leżą i wywijają ogonami aby odgonić muchy. Takie święte krowy. Nic tylko patrzeć na nie i wstydzić się że przebywam w otoczeniu z nimi. Bez słowa podszedłem do koni leżących na pastwisku i również się położyłem.
-To tu robisz?- usłyszałem cienki kobiecy głos.
-Milcz. Żyję, leżę, oddycham. Coś jeszcze?!
-Nie.
Nawet nie podniosłem głowy, potem jednak to zrobiłem. Uniosłem łeb i co zobaczyłem? Śliczną klacz skubiącą trawę niedaleko mnie.
Musiałem do niej podejść.
-Czego?!
-Nic... - odpowiedziałem
Tak to był ten sam głosik który wcześniej do mnie przemawiał.
Jak to koń powąchałem klacz. Po krótkiej analizie.... o FU*K! TO JEST OGIER. Co to wałach? Czy ja jestem..? nieeee.... nie wierzę! Czemu tak gada?! Ja pierdzielę. ... ... . ... .Co to w końcu jest! ?
Tysiąc myśli na sekundę. Dotarłęm do wniosku że to ogier. Spytałem:
-Ej kasztanku jak masz na imię?
-Nie twój interes.
-No Shadow prawda?
-Yyy... tak? Skąd wiedziałeś?
-Ma się rozum.


<Shadow XDD>

Nowy koń! Rammstein

http://palacbrody.pl/templates/palacbrody_pl/images/stajnia/sr/sr_Nefron2.JPG

Imię: Rammstein (czyt. Ramsztajn. ) (w wolnym tłumaczeniu: Taran)
Ksywka: Remsti (Remszti) Remek
Płeć: Ogier
Cechy charakteru: Z pierwszego wrażenia sceptyczny, aspołeczny i okrutny. Faktycznie jest niezbyt towarzyski i wrogo nastawiony do koni. Nie użala się nad kimś gdy sobie coś zrobi, nie zależy mu na zdrowiu i życiu innych koni. Gdy uweźmie się na kogoś nie będzie mu łatwo. Ramm szybko się prowokuje i wdaje do bójki, zazwyczaj zwycięża. Podczas walki łaknie krwi. Przeciwnik ma cierpieć i zginąć tak jak ta to sobie zasłużył. Z zabitych koni zawsze zrywa prawe ucho, na dowód zwycięstwa. Ma już ich sporą kolekcję. Taki jest Rammstein- zły, podły i okrutny.
Ale Remek? To zupełnie inny koń! Właściwie ten sam. Remkiem określa się sam Rammstein aspołeczny pan i władca. Otóż:
Gdy podły Rammstein nawiąże bliższy kontakt z innym koniem staje się nawet znośny, ale gdy zaprzyjaźni się z nim staje się jest wobec tej osoby miły, sympatyczny i wesoły. Zupełnie inny koń. Wtedy pokrywa z kamienia chroniąca jego serce się łamie i do życia budzi się Remek. (Choć dalej Rammstein) To jednak nie zmienia faktu że dla obcych mu koni jest takim samym Rammsteinem jak wcześniej.
Gdy Remek bądź Rammstein jak wolisz się zakocha staje się po prostu uległym barankiem. Wtedy nie zwraca uwagi na inne konie, daje im spokój, a dla swojej wybranki zrobi wszystko co będzie mógł. Odda jej serce i cały swój czas poświęci na byciu z nią i przeżywaniu licznych przygód. Kto wie może i wychowa z nią potomstwo?
Ale gdy na jego szczęśliwej drodze stanie niechciany ogier jego życie to istne piekło. Gdy tylko zacznie się do niej przystawiać, ostrzega że go zabije. Na miejscu. I nie obchodzi go to co powiedzą inni i czy wyleci ze stada. Jego klacz będzie bezpieczna. (Niech sobie nikt nie myśli że to jakiś babiarz czy co gorsze że traktuje klacze jak zabawki, co to to nie!!!!)
Cechy fizyczne: Na pewno jest silny. Potężny i odważny. Przy tym bardzo zwinny i sprytny. Mierzy około 177 cm w kłębie. Silnie kopie.
Stanowisko: Morderca rangi I
Żywioł:Umysł
Moce: Czytanie w myślach- inteligencja, ogłuszanie( bądź zabicie) za pomocą umysłu- siła
Partner: Szczerze to wpadła mu jedna klacz w oko, ale na razie nic oficjalnie.
Rodzina: -
Historia: Urodził się w szlacheckiej hodowli gdzie krew była czysta jak łza. Miał najlepszych rodziców i wspaniałe geny. Stadninę cechowała idealność. Wszystko musiało być nieskazitelnie dobre. Koni było ponad 400. Wiele z nich to championy na wystawach. Np. Nefron L II- jego wybitny ojciec i Tamara III - duma niemieckiej stadniny przekazana w 2009 roku do ''Cold Blood Championns'' czyli domu Rammsteina. Ponad połowa z koni stajni to konie pociągowe wyhodowane do celów rekreacyjnych. Jednak dla ludzi liczy się tylko kasa. Życiorys wygląda tak:
-10 miesięcy- przejście na sztuczną paszę
-2 lata pierwsze osiodłanie i noszenie na grzbiecie klientów stajni
-4 lata próba dzielności, pierwsza wystawa
-5 lat Jeśli koń spełnia warunki dobrej hodowli to przeznaczony jest do rozpłodu, jeśli nie sprzedaje się go.
-6 lat pierwsze potomstwo
-7 lat i wzwyż. ciągłe wystawy i służenie w celach rekreacyjnych oraz mienie potomstwa.
-25 lat - wędrówka do rzeźni.
Niestety każdy koń kończy tak samo. Jedynie matka Rammsteina skonała pod nożem rzeźnika w wieku 32 lat. Jak mówiłam, dla ludzi liczy się tylko forsa.
Rammstein także nie spełniał warunków w wieku 5 lat, dlatego sprzedano go jakiemuś wieśniakowi za marne grosze. Ten zaś sprzedał go także za marne grosze, ale trochę lepsze. I tak z rąk do rąk, aż do handlarza, w Skaryszewie. Remek nie zdawał sobie sprawy że czeka go śmierć. Handlarz sprzedał go dosyć wysokiemu mężczyźnie o ciemnych włosach i wieku około 45. To był sam Till Lindemann. Wokalista w zespole Rammstein. (oczywiście to bzdura, ale poniosły mnie marzenia aww... ;3). To on nadał mu imię zespołu wcześniej koń nazywał się Nefron III. Pokochał konia. Razem byli nierozłączni przez 3 lata. Potem Till wyjechał a konia wypuścił na wolność.
Umiejętności:
siła: ✭
spryt:
zwinność:
opiekuńczość: -
inteligencja: ✭
Punkty Życia: 40 ❤
Właściciel: aniwa


niedziela, 30 marca 2014

Od Sindbada - CD historii Afery


Nie wiedziałem co zrobić. Widziałem, że jest spłoszona. Zauważyłem w niej iskierkę dzikości. Jej oczy... jej pysk... Musiałem w końcu coś powiedzieć:
-Skąd się wizełaś na naszych terenach?
-Na czyich?
-No mojego stada.
-Nie wiedziałam, że to twoje stado.
-Nie moje ale ja w nim ... jestem.
-Już się stąd wynoszę.
-Nie musisz. Stado chyba Cię zaakceptuję. Więc chodź. Pokarzę Ci co i jak. -wiedziałem, że cała ta rozmowa była sztywna i niedbała. "Co ona sobie o mnie pomyśli?". Miałem potem wyrzuty sumienia, że tak chamsko to powiedziałem. Bez uczucia. Gdy szliśmy na Główną łąkę miałem wrażenie, że szuka ucieczki. Ale nie zwracałem na to uwagi. wiedziałem że jak się odwrócę to ucieknie tym bardziej a tego nie ciałem. Nagle się zatrzymała:
-Zaczekaj... Ja Cię nie znam. Twojego stada też nie.
-Dlatego idziemy. - teraz starałem się mówić to z uczuciem. Ale chyba znów się nie udało.
-Oto "Główna łąka". Jest tu pełno trawy. Lubię to miejsce. Ale jeżeli chcesz posiedzieć sama to nie jest odpowiednie miejsca. - chyba znów powiedziałem to za sztywno. To przez stres!
-Aha - odpowiedziała tak cicho, że prawię nie słyszałem. Bałem się, że znów powiedziałem jej coś nie tak. Mówiąc: "Ale jeżeli chcesz posiedzieć tu sama" przedawkowałem. mogłem się powstrzymać. Nie rozumiałem co sie ze mną dzieje. Nigdy taki nie byłem chyba że byłem zły.
 
Afera CD

Od Afery - CD historii Sindbada

Nie wiedziałem co zrobić. Byłam przerażona, że w ogóle spotkałam jakiegoś konia. Był to ogier. Ale przystojny... Znaczy yh.. co ja gadam. Jak taki koń jak on może nie mieć dziewczyny? Czasem myślę nie logicznie.
-Skąd się wizełaś na naszych terenach?
-Na czyich?
-No mojego stada.
-Nie wiedziałam, że to twoje stado.
-Nie moje ale ja w nim ... jestem.
-Już się stąd wynoszę.
-Nie musisz. Stado chyba Cię zaakceptuję. Więc chodź. Pokarzę Ci co i jak.
Poszłam za nim. Milczeliśmy oboje. Nie wiedziałam jak przerwać te milczenie, które tak mi dokuczało. Jestem energiczną klaczą więc nie mogę stać bez ruchu! Przeleciała mi w głowie w pewnej chwili taka myśl, że mam okazję by uciec. Ale nie skorzystałam. Sama nie potrafiłam zrozumieć dlaczego się zgodziłam za nim iść:
-Zaczekaj... Ja Cię nie znam. Twojego stada też nie.
-dlatego idziemy.
Nie odezwałam się. byłam zszokowana tym, że miała argumenty! Ale podobało mi się to w nim. Nagle stanęliśmy na dużej łące pełnej koni.
-Oto "Główna łąka". Jest tu pełno trawy. Lubię to miejsce. Ale jeżeli chcesz posiedzieć sama to nie jest odpowiednie miejsca.
-Aha.-miałam mu mówić więcej. Chciałam krzyczeć z radości! Ale pomyślałam, że nie wiem co jeszcze sobie o mnie pomyśli. 
 
Sindbad CD

Od Sindbada



Jak dołączyłem do stada? A no szedłem 12 dni. W końcu gdy byłem już wyczerpany zobaczyłem tak zieloną łąkę, tak pełną koni! Podszedł do mnie koń o imieniu Rudy i pokazał mi stado, tereny, a w szczególności "Główną łąkę". Byłą tam cudnie. Właśnie dzięki temu stadu zapomniałem o ojcu i matce chodź nie do końca. Ale nie uwierzycie co mi się dziś przytrafiło!
Pomyślałem, że pójdę na Drogę Światła. "Spacer mi nie zaszkodzi. Wzmocni mnie."-wmawiając sobie to cwałowałem tam. Gdy już się zbliżałem do miejsca usłyszałem stukot kopyt. Wystraszyłem się. -Przecież ja się nie boję!-powiedziałem i wyskoczyłem zza krzaków. Zobaczyłem stojącą piękną gniada klacz. Nie powiedziałem jej, że jest piękna. to chyba było by głupie, bo skoro jej nie znam nie będę jej wyjeżdżał od razu, że mi sie podoba. Może ma chłopaka? tyle myśli mi przelatywało wtedy, że ja nie wiem! ale musiałem zagadać. Nie znałem jej. Przecież znam wszystkich ze stada a jej nie? Wydawało mi się to dziwne.... Zapytałem. no i się przedstawiłem oczywiście.
-Kim ty jesteś? znaczy... Cześć. Jestem Sindbad a ty?
-Jaaa? yy... a ja. Jestem Afera. Skąd się tu wiozłeś? 
 
Afera CD

Nowy ogier! Sindbad

Koń, Las, Łąka

Imię: Sindbad (czasem mówią na niego Agresor po jego ojcu)
Płeć: ogier
Cechy charakteru: bardzo inteligenty, cierpliwy, a w stosunku do innych koni przyjacielski, ale nie dla wszystkich, potrafi dokopać, czasem bywa że ma gorsze dni, a wtedy nie warto mu wchodzić w 'paradę, odważny i bardzo silny jak na 5 lat! ale bywa i tak że jest tak zarozumiały...
Cechy fizyczne: silny, dobrze umięśniony, bardzo dobrze wysportowany, zwinny i szybki,
Stanowisko: Ogier (chodziarz czasem uważa że zasługuje na coś więcej)


Żywioł: natura
Moce: potężna siła, potrafi zmienić inne zwierze w kogo chce, ale używa tego tylko gdy jest zagrożone jego życie
Partner: jest bardzo zakochany, ale w kim? tego nikt nie wie
Rodzina: nie należy do stada, ale matka to Bestia a ojciec Agresor.
Historia: Zawsze żył w dzikim stadzie. Odkąd pamięta. wychowywał się z matką, ojcem. Jego ojciec pełnił bardzo poważną rolę, był przywódca. ale nie byle jakim. Zawsze zapewniał stadu schronienie, a matka zawsze dbała o małe źrebaki, klacze w ciąży i o wszystkich w stadzie. Stado było wdzięczne. Myślało, że i Sindbad będzie wiódł życie w tym stadzie i zostanie po ojcu przywódca. Ale gdy dowiedział się, że jego rodzice już postanowili za kogo wyjdzie za mąż rozpoczęła się kłótnia. Sindbad nie chciał się ożenić bo MUSIAŁ! Nie kochał tej klacz więc uciekł. Czasem jeszcze żałuję że uciekł... Tęskni za dobrym słowem ojca i za jego pochwałami. Tęskni za matką która tyle go nauczyła i byłą zawsze obok.
Umiejętności:
siła: ✭
spryt: -
zwinność: -
opiekuńczość: -
inteligencja: ✭
Punkty Życia: 40

Właściciel: Kicia2oo2

Od Blues Day'a - CD historii Rosalie

- Jeszcze nie miałem okazji pozwiedzać - powiedziałem z pogodnym uśmiechem - Głupota byłoby nie skorzystać.
- To zaczniemy od wschodniej granicy - powiedziała i ruszyliśmy przed siebie.
Rosalie opowiadała o stadzie, o koniach, kto jaki jest i o terenach. Przy każdym na chwilę zatrzymywaliśmy się i opowiadała o nim. Muszę przyznać, że co jak co, ale tereny na tym stadzie to mają wspaniałe.
Obeszliśmy już trzy granice. Teraz Rosalie zatrzymała się przed ciemnym lasem, przed którym stało dwóch strażników.
- Las wygnańców - powiedziała - mówią o nim różnie, poznasz się. Wystarczy wiedzieć, że lepiej tam nie wchodzić.
Zainteresowany kiwnąłem głową. Rosalie jednak nie miała zamiaru ciągnąć tematu. Poszliśmy dalej.
Robiło się ciemno, wszystkie komary i muchy zaczęły nieznośnie bzyczeć nam koło uszu.
- Wieczorem są nie do wytrzymania - powiedziała klacz odganiając się od owadów.
- Ech... lato idzie - westchnąłem - będzie ich coraz więcej.
- Spotkajmy się jutro, i tak nic już nie zobaczymy - zaproponowała
- Tutaj? - klacz kiwnęła głową - zgoda, miłej nocy i dziękuje.
****
Następnego dnia biegłem galopem przez las. Uwielbiałem to, bez względu na pogodę, czas i wszystko inne, po prostu to kochałem. Biegłem w stronę łąki, kiedy nagle wpadłem na Rosalie. Wyhamowałem gwałtownie.
- Hej! Sorry za hamowanie, nie spodziewałem się, że ktoś tu będzie.
- Nie ma problemu, ale... - zrobiłą krótką pauzę
- Mieliśmy kontynuować spacer, ale znalazłem piękne miejsce, to wielka łąka pełna kwiatów, pagórków i drzew. Należy do terenów?

< Rosalie, CeDee? Za końcówkę przepraszam - brak weny >


sobota, 29 marca 2014

Od Sułtana - CD historii Nutki

Byłem poszarpany i ogólnie straciłem przytomność ..
Nie było to miałem uczucie ani ciekawe w sumie tak jak myślałem klacz mnie zostawiła no właśnie jak zawsze bywa .. w sumie oki niech się ratuje
przez około kolejne dwa tygodnie byłem sam w oddali bez stada .. i leczyłem sam rany .. jestem silnym Ogierem
i byle co mnie nie zabija ... tylko wzmacnia .. W końcu byłem już w pełni zdrowy i cały .. nagle ni z tad ni z owad p[obiegła do mnie Nutka i Wizja niedaleko byłą Rosaile i ta druga zaskoczone ze jestem zdrowy ..
olałem je miałem gdzieś bylem zły ze mnie zostawiły
Wraz z Nutką i Wizją ruszyęłm przed sibie
-Co u was ?

<Wizja/Nutka>

niedziela, 23 marca 2014

Od Shadow'a

-Cześć River! krzyknąłem zawstydzony.
-Cześć, co u ciebie? zapytała
-Hah, nic a u ciebie? zapytałem znów zawstydzony.
Ukrywałem przed nią że mi się podoba. Też jestem koniem zimnokrwistym, pasujemy do siebie...
-Tak samo...Widzę Shadow, cośś ukrywasz! zapytała znów.
-No tak...Coś ukrywam. Nie chciałem jej mówić.
- No gadaj! nikomu nie powiem! odkrzyknęła po cichu.
-.....Zakochałem się w tobie... nie chciałem tego zdradzać ale jakoś to tak wyszło..
-...Niewiem co powiedzieć....odpisnęła zdziwiona
-Proszęęęę masz piękne oczy i też jesteś zimnokrwista. odpowiedziałem.

<River?>

Od Sashy - CD historii Avocado

Ogier zmarszczył brwi i zaczął przytupywać w jednym miejscu, jakby czekał tylko na znak, aby wiać. Ja za to patrzyłam cały czas w jeden punkt, który z każdą sekundą zbliżał się do nas i w każdej chwili mógł nas zgnieść. Istotnie, wspaniałe zajęcie na taką chwilę.
- Padnij! - wrzasnęłam gdy od meteorytu dzieliło nas kilkanaście albo nawet parę metrów. Popchnęłam Avokada na ziemię obok, a zaraz po tym, jak usunęliśmy się z drogi nasze miejsce zajął ogromny meteoryt. Wstrząśnięcie było tak wielkie, że niektóre ptaki spadły z drzew razem z liśćmi, a zwierzęta w promieniu pięciu kilometrów musiały usłyszeć przeraźliwy grzmot, który towarzyszył w tym wydarzeniu. Wybuchnęłam śmiechem

(Avokado? Weźcie, to stado ma przetrwać przynajmniej jeszcze 5 miesięcy! Piszemy!!!)

niedziela, 16 marca 2014

Nowa klacz! Afera


Koń, Rasy, Arabskiej, Ogrodzenie



 Imię: Afera
Płeć: klacz
Cechy charakteru: bardzo energiczna, uwielbia cwałować, nie jest ufna w sotosunko do koni, jest dzika i taka chce być, nie potrafi stać w miejscu, rozpiera ją energia, jest inteligenta pomimo swego wieku (2 lata)
Cechy fizyczne: silna chodź młoda, Jest uważana potocznie za słabeusza ponieważ ma taki wygląd, oszuka każdego, pokona również,
Stanowisko: klacz
Żywioł: natura
Moce: zwinność, potężna siła
Partner: jest zakochana, ale nie zdradzi w kim
Rodzina: nie ma, nie zna
Historia: To był piękny dzień... Przynajmniej tak by się wydawało. Niestety Afera inaczej go zapamiętałą. Był pełen okrucieństwa, męki i niewoli... Wszystko z chciwości ludzi! Afera gdy byłą małym źrebakiem nie wiele pamięta, ale ten dzień zaszedł jej za skórę. Właśnie od tego dnia wszystko się zaczęło... Zaczęła być nieufna, dzika, niepozorna... Czemu? Żyłą sobie u miłośniczki koni Anny. Była bardzo kochana przez tą rodzinę i została pieszczoszkiem stajni. Niestety Anna ciężko zachorowała i zmarłą... Jej mąż i dzieci? Nie chciały żyć z końmi ponieważ to przypominało im ból po stracie Anny, ale Afera tego nie wiedziała. Skąd mogła wiedzieć? Wychowała się bez matki.. A potem? Potem ją sprzedano. Sprzedano do okrutnego właścieciela. Bił czymś czym nie powinien. Nie wiem jak to określić. Ciężko mi wspominać to co było.. Jak się stałąm dzika? Uciekłam. Bardzo wysoko skaczę. 1 m. to dla mnie nic. A właśnie takie było ogrodzenie na pastwisku. Więc? Skoczyłam. Mam 2 lata, niewiarygodne? Jednak.
Umiejętności:
siła: -
spryt: ✭
zwinność: ✭
opiekuńczość: -
inteligencja: -
Punkty Życia: 40 ❤
Właściciel: Kicia 2oo2

Od Marka i Kelly

Po poznaniu Pherrona poszliśmy dalej poszukać innych koni i rozejrzeć się po okolicy. Rozmawialiśmy ze sobą, ale telepatycznie, żeby nikomu nie przeszkadzać. W końcu nie wiadomo kto jest w pobliżu, nie? A skoro mamy zdolności telepatyczne, to można ich użyć. Nagle zauważyliśmy łąkę, a na niej konie. Nagle Kelly zapytała mnie:
- To co robimy?
- Nie wiem - odpowiedziałem
Więc poszliśmy na tą łąkę. Widać było, że wszyscy się nami zainteresowali. Nawet jeden koń podszedł...

<Ktokolwiek>


sobota, 15 marca 2014

Od Nutki

Długa bezkresna wędrówka ale miałam nadzieje
że się uda, konie go widziały i wskazywały drogę z nadzieją w sercu go szukałam .. nag;le Kara klacz wybiegła Od razu ja rozpoznałam
-Wizja !!
-Nutka !!
Po długim czasie się zobaczyłyśmy ..
Razem było łatwiej w końcu dotarłyśmy na łąkę pełną koni a tam był on a obok niego jakaś Klacz
-SUŁTAN !!! -wrzasnęłyśmy
spojrzał na nas
pogalopowałyśmy do niego
-Żyjesz -przytuliłyśmy go
-Tak .. spokojnie co z resztą
-Czekaja na wieści o tobie
Klacz zdziwiona patrzyła na nas
-Co ci -spytała Wizja
-Wilk atakował ..
Po chwili podeszła ta klacz
-Wizja jestem a to Nutka -powiedziała
-Mira a wy jego koleżanki ?
-Tak byłyśmy członkiniami Legendarnego stada .. -powiedziałam

<Mira/Sułtan/Wizja>


Nowa klacz! Wizja

http://fc05.deviantart.net/fs28/f/2008/133/9/9/Run__run______by_ivecus.jpg

Imię: Wizja
Płeć: Klacz
Cechy charakteru:Wizja jest spokojną i ciekawą świata klaczą.Uwielbia wyzwania i przygody, bywa jednak często płochliwa.Jest zabawna i wesoła otwarta na nowe znajomości, chce być kochana i kochać, Odnajduje się w każdej sytuacji .. bezpośrednia,szczera,inteligentna
Stanowisko: Morderczyni
Żywioł: Powietrze
Moce: włada powietrzem
Partner: nie raczej nie
Rodzina: Raczej nie ale zna Sułtana ze starego stada
Historia: Narodzona w stadzie które było bardzo liczne ,Ludzie wyłapali jej trafiła do jednej z rozbitych grup ale odeszła w poszukiwaniu strefo Alfy znalazła go w tym stadzie
Umiejętności:
siła: -
spryt: ✭
zwinność: ✭
opiekuńczość: -
inteligencja: -
Punkty Życia: 40 ❤
Właściciel: ßigA

piątek, 14 marca 2014

Od Miry - CD historii Rosalie

On nie żyje! - wykrzyczałam jej prosto w twarz
Miałam drgawki i moje rozbiegane oczy mogłyby świadczyć o tym, że jestem na progu szaleństwa. Ale nie byłam. Moje zmysły miały się stosunkowo dobrze jak po takim przeżyciu. Jednak cały czas miałam w głowię wilczycę. Głos który nie pozwalał się uspokoić. Który przypominał o tym co się stało. Rosalie na chwilę zaniemówiła.
-Umarł? - zapytała po chwili - Ty go zabiłaś? - otworzyła szeroko oczy i cofnęła się do tyłu
-Nie ja... - odparłam zrezygnowana - Wolf Dark. - wyszeptałam ze strachem zamykając oczy i pochylając głowę jakby czekając aż czarny wilk rzuci się na mnie i wydrze wciąż bijące serce z piersi


Rosalie?

Od Rosalie - CD historii Miry

Dzisiaj była piękna piękna pogoda. Jak na wczesną wiosnę - bajka. Pasłam się na łące, gdy ze ściany lasu wyłoniła się przerażona Mira.
Po chwili, już nieźle przestraszona, zauważyłam plamy krwi na boku klaczy. Nie była ranna.
- M-Mira?! - to nie było normalne, zdecydowanie.
Dopiero po chwili usłyszałam pełny strachu krzyk Miry.
Zrozumiałam ogrom sytuacji i bez ogródek puściłam się za nią galopem, a po chwili cwałem.
Zatrzymałyśmy się dopiero na głównej łące.
- Mira, co się... Co się stało? - zapytałam lekko roztrzęsiona. Wciąż lekko dyszałam, ale to było normalne po takim dystansie. W końcu to była ponad połowa naszych terenów.
Klacz pokręciła głową i zamknęła oczy. Dopiero teraz zauważyłam czerwone, teraz zaschnięte już krople czerwonej cieczy na szyi i grzywie.
Inne konie przypatrywały się nam, a raczej czerwonej plamie na boku Miraclense. My jednak miałyśmy to gdzieś, ponieważ byłyśmy za bardzo przejęte zaistniałą sytuacją.
- Widziałam, jak znikasz w lesie z Sułtanem... Coś mu się stało, prawda?

Cd Miraclense?

Od Pherrona - CD historii Marka i Kelly

-Przykro mi.-powiedziałem.
-A ty skąd jesteś?-zapytała Kelly.
-Ze stada Grendlandic. To na Grenlandii.
-Daleko!-zdziwił się Mark.
-Wiem. Jakoś tak wyszło.-uśmiechnąłem się.
-Musimy iść.-rzekł Mark-Chcemy poznać inne konie i zobaczyć tereny.
-Mógłbym was oprowadzić ale lepiej zrobi to ktoś inny. Mnie oprowadzała Rosalie i zrobiła to świetnie.
-Dzięki, pa Pherron.-pożegnali się ze mną

Od Moonlight - CD historii Lian

Lian wyglądała mi na taką, która jest godna zaufania, ale była też nieśmiała. OK, może trochę zbyt gwałtownie wyraziłam swoje zdanie co do samotnych spacerów. Boję się, że w jej oczach już jestem dziwadłem, który nie potrafi sobie poradzić. Chodziło mi o to, że myślałam, że wszystkie inne klacze zawsze spacerują z najlepszą przyjaciołką i chichoczą pod nosem. Dlatego trochę zdziwiła mnie rzeczywistość...
Ja, Rosalie i Lian kierowałyśmy się w stronę Lasu Murckowskiego. Gdybym miała podać jedno słowo, które ma go opisać, powiedziałabym "zieleń". Moja gadatliwa część osobowości postanowiła ukazać się światu. Było to co najmniej dziwne. Za to nie zdziwiła mnie tematyka moich rozmyślań na głos.
- Czy gdybyśmy teraz zauważyły trupa z zaroślach, odważyłybyście się podejść? Najgorzej byłoby, jakby zwłoki były rozszarpane przez wilki i wszystko wychodziłoby na wierzch... - klacze popatrzyły na mnie jak na wariatkę. Co tu dużo mówić, w końcu nią byłam! - Mi się zdarzył raz podobny przypadek.
- Gdybyśmy były w innym miejscu, zaczęłabym się rozglądać po okolicy, żeby sprawdzić, czy zaraz sama nie będę martwa. Ale tutaj jakoś się nie boję - odpowiedziała Rosalie, a Lian pewnie na myśl nasuwało się tylko jedno stwierdzenie - psychopatka.
- Opowiedzieć wam tę historię z wilkami? - Nawet nie czekałam na odpowiedź. - Otóż jak zwykle łaziłam po stepach i jakoś tak spojrzałam w prawą stronę. Dzięki temu uniknęłam śmierci, bo zauważyłam, że czai się na mnie wielki wilk! Zaczęłam uciekać i niechcący potknęłam się o martwego konia, który oczywiście miał rozpruty brzuch. Przeraziłam się. Zewsząd zaczęły podchodzić inne wilki. Ruszyły za mną w pogoń, a ja zupełnie zapomniałam o swoich mocach. Zaryzykowałam i stanęłam do walki. Pazury to oni mieli ostre, ale kopyta też coś dają - delikatnie się uśmiechnęłam, podobnie, jak moje towarzyszki. - Zamiast zastosować jakąś taktykę, uderzałam nogami gdzie popadnie, i chyba nawet jeden wilk stracił przeze mnie wzrok... W końcu zrezygnowali.
Zachęciłam Lianę i Rose, by też coś opowiedziały.

<Rosalie? Lian?>

czwartek, 13 marca 2014

Od Lian

Każdy mój krok sprawiał ból. Ale nie ból fizyczny, lecz wewnętrzny. Zdawałam sobie sprawę, że tak naprawdę wcale nie musiałam być taka przygnębiona. Znalazłam stado, poznałam Remusa... jednak... jednak brak mi było tych momentów z dzieciństwa gdy chodziłam na spacery z matką. Była chora i wcale nie musiała ale wiedziała, że to kocham i dlatego to robiła. Teraz rozumiem jak wielkim wysiłkiem wewnętrznym musiała się wykazać by pokonać tą całą frustrację i panoszącą się po jej ciele zarazę. Mimo to... do ostatniej chwili była uśmiechnięta. Pamiętam jeszcze jak mówiła "Czekałam na ciebie całe życie". Może więc powinnam ją naśladować...? Walczyć z przeciwnościami losu i mimo to być szczęśliwą? Odnajdywać pozytyw w każdym źdźble trawy, każdym podmuchu wiatru... tak chciałabym żyć.
- Ale nie mogę.- dokończyłam na głos. Widziałam, że przypatruje mi się czwórka koni, pasąca się w ciasnym stadku. 3 klacze i jeden ogier. Wiedziałam już, że starają się o jego względy i myślały, że będę ich przeciwniczką. Ja nie miałam takich zamiarów i skierowałam swe kroki na miejsce gdzie trawa miała żywsze kolory. Nie zastanawiałam się długo i zaczęłam ją jeść. Śmiać mi się chciało, bo wszystkie klacze patrzyły na mnie z uwagą. Z drugiej strony to trochę krępowało i w końcu zaczęła mnie ogarniać lekka złość. Zaczęłam więc dla odstresowania kłusować wokół łączki. Oczywiście tamte wodziły za mną wzrokiem jak szalone więc w końcu nie wytrzymałam. Podbiegłam do nich i powiedziałam z lekkim wyrzutem:
- Mam coś przyczepione do ogona, że tak się na mnie patrzycie?- jedna parsknęła w odpowiedzi, dwie pozostałe patrzyły się na mnie z oburzeniem. Jak ja miałam czelność im zwrócić uwagę, och! Jestem nieśmiałą, to prawda, ale nie przesadzajmy. Czułam się jak prześladowana!
- My tylko... Jestem Rosalie.- w końcu zdecydowała się odezwać pierwsza. Była srokata i trochę niższa ode mnie. Mimo to miała zgrabną sylwetkę i (gdyby nie to gapienie!) wyglądała na całkiem miłą. Mimowolnie się do niej uśmiechnęłam.
- Ja Lian. Jestem tu od bardzo niedawna i poznaję tereny...- nie dokończyłam, bo nagle kara klacz z blond włosiem westchnęła ze zdziwienia:
- Tak całkiem sama?!- była wręcz przerażona tym faktem, czego ja zupełnie nie zrozumiałam.
- No... tak. Takie dziwne?- chyba wydałam im się nienormalna bo spojrzały po sobie. Nawet nie zauważyły, że przy chwili wolnego ich kochaś uciekł w siną dal. No może ta jedna, bo zaraz zawołała:
- Cześć!- wszystkie jej odpowiedziałyśmy i tamta odbiegła dzikim cwałem. Chciałam się zaśmiać, ale to mogłoby urazić resztę towarzystwa, na co nie chciałam się wcale narażać. W końcu znów wróciłyśmy do mojego tematu.
- Skoro nie masz przewodnika... To może my cię oprowadzimy, co?- byłam wręcz wniebowzięta. Same z siebie zaproponowały mi spacer i to jeszcze długi! Wiedziałam, że będzie mi tu lepiej, ale ze aż tak? Uśmiechnęłam się promiennie.
- Skoro naprawdę chcecie... to o tym tylko marzę!- zaśmiałyśmy się chwilę i kłusem ruszyłyśmy w stronę pobliskiego lasu.

<Rosalie? Moonlight?>

Od Moonlight


Nie mam zielonego pojęcia czemu, ale chyba złapałam depresję. Najgorsze jest to, że nie mogę opanować tych durnych gejzerów lawy i czasami przede mną wyskakuje gorący, czerwony strumień. W sumie to chyba nie przeszkadzało mi to, bo mój "dołus fatalniatus" powoli zmierzał do tego, bym popełniła samobójstwo. Tylko czemu ja tak mam?!
Postanowiłam znaleźć jakieś malownicze miejsce na zatracanie zmysłów. Albo lepiej coś przerażającego, gdzie nikogo na pewno nie spotkam... Raz niechcący usłyszałam, jak ktoś coś mówił o Opuszczonym pastwisku. Idealnie. Nie znałam drogi, ale co mi tam... Gdzieśtam napewno dojdę. Chyba zaczynam myśleć jak kiedyś.
Zdaje mi się, że trafiłam tam, gdzie chciałam. Drzewa były pokryte białym kwieciem, wokó rosła soczyściezielona trawa. Gęsta mgła była wszędzie, sprawiając wrażenie, jakby chciała wedrzeć się do mojego umysłu. Powoli wyłaniała się z niej jakaś postać, co - o dziwo - mnie nie przestraszyło. Ale kiedy powróciły wspomnienia i rozpoznałam tego ogiera, moje serce zamrało.
To był on!
- Wynoś się! Nie potrzebuję cię! Skąd ty się tu wziąłeś?! - wrzeszczałam na owego konia o szarej sierści i szyderczym uśmiechu.
- Ojca powinnaś powitać z szacunkiem, nie tak cię wychowaliśmy.
- Nie żartuj sobie ze mnie! Twoje życie na wygnaniu nie może się równać z tym, co przecierpiałam ja!
- Nie martw się, już nie jestem na wygnaniu. Mam swoje stado... - przy tym zaśmiał się złośliwie, a z mgły zaczęły wychodzić inne sylwetki. -
- Czego ty ode mnie chcesz?!
- Widzisz, muszę cię zabrać z powrotem na pustkowie, bo mój przyjaciel chce cię poznać... Potem będą już tylko dwa wyjścia: weźmie cię ze sobą albo zabije. Zależy, czy mu podpasujesz....
Tego już było za wiele! Otoczona "armią" mojego ojca postanowiłam ich wszystkich zaatakować. Z nieba spadały meteoryty, a pod kopytami wrogów wybuchała magma. Wiedziałam jednak, że to nie zadziała na mojego głównego prześladowcę. Mógł stwarzać tarczę ochronną. Wkładałam wszystkie siły, żeby ją osłabić, ale bezskutecznie. Ale musiałam spróbować jeszcze raz. Nie mogł przecież ochronić całego ciała, jego moc była za mała.
Gdybym użyła całej mocy i zaatakowała jednocześnie ze wszystkich stron, mogłoby się udać...
Zrobilam to i automatycznie upadłam. Kątem oka zauważyłam, jak ojciec prycha i odchodzi, kulejąc. Chyba udało mi się go zranić. Dalej już nic nie pamiętam, bo zemdlałam - w miejscu, do którego nikt nie przychodzi...

<Ktoś mnie uratuje? XD>

Od Miry - CD historii Sułtana

Przez ułamek sekundy na prawdę myślałam, że go nie doceniam. Odetchnęłam głęboko i podniosłam oczy ku niebu. Usłyszałam jego pisk. Krzyk bólu. Ryk ogromnego zwierzęcia. Wielki niczym głaz, czarny niczym noc. Uosobienie furii i żądzy krwi. Niedźwiedź. Z groźnym pomrukiem triumfu. Kroczył w kierunku pewnego siebie ogiera.
-Uciekaj idioto! - krzyknęłam jak najciszej, ponieważ nie wiedzieć czemu nie chciałam zwracać uwagi niedźwiedzicy
-Nic mi nie będzie. - wypiął dumnie pierś. Jak gdyby miał jakąkolwiek szansę na wygranie. Pewny siebie dupek. - pomyślałam cofając się na miękkich nogach
Stanął dęba i wyszczerzył zęby do przeciwnika. I tak był od niego niższy.. Łapa zwierzęcia mignęła przy jego twarzy i rozcinając głęboko skórę na boku pchnęła w pobliskie drzewo. Gruchot łamanych kości i bezwładnie zwisający łeb. Niedźwiedzica poruszała się z gracją, podeszła do niego na moje szczęście nie zwracając uwagi na mnie. Wbrew prawą fizyki mrugnęłam oczami, a zamiast niedźwiedzia dostrzegłam ogromnego czarnego wilka.
-To tylko sen - wycedziłam przez zęby
Wilczyca polizała zakrwawione gardło ogiera i biorąc delikatnie w zęby nagłym ruchem rozszarpała. Krew była wszędzie. Dużo krwi. Mój towarzysz już nie oddychał. Bardziej charczał krwią.
-Na ciebie też kiedyś przyjdzie pora - usłyszałam syczący głos w mojej głowie - On nie pierwszy i nie ostatni. Wszystkich was zabiję.
Wstrzymałam oddech patrząc na wilczycę rozrywającą w oddali ciało ogiera na strzępy. Cały pysk w krwi. Szkarłat. Odwróciła w moją stronę głowę. Patrzyła na mnie, a ja miałam ochotę wyrwać sobie serce byle tylko nie zdecydowała się skończyć ze mną jak z Sułtanem. Dla niego już nie było ratunku. Zaczęłam się powoli cofać mając na uwadze zachodzące krwią żółte oczy Wolf Dark.
-Nie chcesz ubrudzić kopytek? - zapytał obcy głos w mojej głowie - Idziesz już?! - zmienił się w wściekły ryk
Wilczyca puściła się za mną biegiem. Krzyknęłam bez tchu i ruszyłam. Patrzyłam na drzewa migające mi przed oczami i byłam jakby w amoku. Biegłam przed siebie i cały czas w uszach dudnił mi ryk przechodzący w symfonię bolesnych odgłosów.
W pełnym pędzie wybiegłam z lasu. Wolf Dark zrezygnowała z pościgu? Pędziłam dalej. To nie było możliwe. Nagle na moim horyzoncie ukazała się Rosalie.
-Uciekaj! - krzyknęłam przez płacz
Wszystko, każdy najmniejszy mięsień i cząstka mojego ciała wołały o odpoczynek. Ale musiałam uciekać. Uciekać, przed goniącą mnie śmiercią.


Roslaie?

środa, 12 marca 2014

Od Sułtana - CD historii Miry

To było dziwne ale ta wilczyca chyba myślała ze jest górą
mały blef po czym zryw i tupot kopyt wierzganie i groźne rżenie
krążyliśmy w koło siebie .. "czy ona myśli ze jestem slaby"
tak leciała mi krew .. ale no bez przesady nie poddaje sie i zawsze wygrywam tak jak i tym razem się stało .. nie odpuszczałem w końcu wilczyca uciekła
-Nic Ci nie jest ?-spytała Klacz zaskoczona
-Nie nic .. myślałaś że już po mnie ?
-Tak ..
-No to powiem tyle nie doceniasz mnie .. -parsknąłem

<Mira>


Nowa klacz! Nutka


http://fc05.deviantart.net/fs71/f/2011/330/5/7/every_man__s_dream_by_macekphotography-d4hbxwx.jpg

Imię: Nutka
Płeć: Klacz
Cechy charakteru: Nutka to szalona i Energiczna klacz,Kocha przygody zabawę, stara się żyć beztrosko,zabawna i uprzejma zawsze jest sobą,Kocha wyznania,Ufna i spokojna .. no prawie spokojna bo zbyt energiczna,jakby małe ADHD ale dzięki temu wszyscy ja kochają z każdym koniem znajdzie wspólny temat i pasje ..
Stanowisko: Morderczyni
Żywioł: Powietrze
Partner: nie raczej nie
Rodzina: Raczej nie ale zna Sułtana ze starego stada
Historia: Narodzona w stadzie które było bardzo liczne ,Ludzie wyłapali jej trafiła do jednej z rozbitych grup ale odeszła w poszukiwaniu strefo Alfy znalazła go w tym stadzie
Umiejętności:
siła: -✭
spryt: 
 zwinność: ✭
opiekuńczość: -
inteligencja: -
Punkty Życia: 40 ❤
Właściciel: Syßir

Od Miry - CD historii Sułtana

Wilk potrząsnął głową i zwisająca i krwawiąca szczęka była już na swoim miejscu.
-Wolf Dark - wyszeptałam patrząc w jej stronę i starając się nie upaść - Nie idź tam to demon! - krzyknęłam w stronę Sułtana, który zaczął szarżować nie wiedząc na co się porywa.
-Nic mi nie będzie. Jestem też.. - przerwał
Na jego krtani zaciskała się szczęka ogromnej wilczycy, która go zabijała. Coś chrupnęło i ogier upadł. W oczach zwierzęcia widać było śmierć. Triumf śmierci.


Sułtan? 

Od Sułtana - CD historii Miry

Spojrzała wiem że mi nie dowierzała
-Dobra nie ważne powiedziałem ..
Parsknąłem i skubałem trawę zrobiłem trzy kroki .. po czym znowu
nerwowo się rozejrzawszy wpatrzywszy się w jedno miejsce ..
-Co jest
-Nie jesteśmy sami
-Jak to ?
-Ofiarą jesteś
-Co ?
W tym momencie z krzaków wyskoczył wilk ..Mira skapnęła się i uciekła \
ja wierzgnąłem kopytami Wilk naskoczył na mnie i wyrwał w pysk złamałem mu szczękę .. po czym zaszarżowałem ..


<Mira>

Od Miry - CD historii Sułtana

Mówiąc szczerze słyszałam lepsze historie. Ta wydała mi się wyssana z palca. Ale może ja się nie znam? Może po prostu jestem zazdrosna, że Sułtanowi tak się powiodło? No może do czasu napadnięcia na jego stado. Uratował konie.
-Na prawdę nie wyglądasz jakbyś mógł podjąć decyzję - uśmiechnęłam się przyjaźnie i dodałam sobie w myślach "jakąkolwiek".
-Tak tak. Ale podobno jestem bardzo mądry.


Sułtan?

Od Sułtana - CD historii Miry

-Nie ... to bardzo zamotane
-Mamy czas -powiedziała
- To było tak że narodziłem się w stadzie gdzie było już około 200 koni
moi rodzice byli co dziwne najniżej w hierarchii .. ja nie wiem czemu ale stałem się ulubieńcem od początku .. chyba dlatego ze uratowałem córkę naszego Alfy.. Fajna klacz ale nie dla mnie ona wolała innego ..
Po śmierci Alfy doszło do demokratycznych wyborów ..
-Poczekaj a córka ona co z nią
-Ona wolała odejść miała nas gdzieś .. zostałem wybrany bo podobno
udzielałem się podejmowałem ważne decyzję tak czy siak .. powiem tak stary Alfa tylko miał miano ja już wtedy za jego życia ingerowałem ..
Podróże stado się rozrastało aż do 700 koni ludzie nas łapali więc rozbiłem stado na kilka naście małych takim cudem wile koni uciekło kilka złapano.. musiałem ratować Klaczkę młode Ogiery sam zostałem złapany i wywieziony mnie do rzeźni po drodze zostałem uwolniony ..
-Wow ..
-Wiem bo wyglądam jak wyglądam ale nie to się liczy ale charakter osobowość tak mówiła moja matka ...

<Mira>

Od Miry - CD historii Sułtana

Byłam ciekawa, dlaczego Sułtan był przywódcą stada. Na pierwszy rzut oka wyglądał dość przeciętnie i nie sądzę by potrafił upilnować tak liczne stado.
-Rozumiem. - przytaknęłam i popatrzyłam na niego marszcząc brwi
-Tak tak. Stado i te 700 koni. - rozmarzył się
-Byłeś synem alfy tamtego stada? - zapytałam

Sułtan CD

Od Sułtana - CD historii Miry

Ruszyliśmy .. chwila ciszy nagle spytała
-Nie to ze cis serio miałeś stado ?
-Tak słyszałaś pewnie jak mówiłem Rosaile
-Tak ... ale to aż 700 koni ?
-Tak .. wiadomo decyzje trzeba podejmować szybko
-Racja .. ale jak ogarniałeś ich jakoś
-Nie było łatwo ale zawsze ktoś pomagał ..
-Miałeś Partnerkę
-Nie .. jakoś nie moglem znaleźć tej jedynej ..
Po chwili byliśmy na wrzosowym pastwisku ..
-Upatrzyłeś sobie jakąś
-Tak ale sadze ze nie pasowałbym do niej a raczej ona do mnie
-Czemu ?
-Bo wiem ze chyba inny ogier ma ją na oku .. nie znam poza tym wszystkich ..

<Mira?>



Od Martela - CD historii Miry

Spojrzałem na klacz z podniesioną jedną brwią. Spojrzała na mnie chwilowo i znowuż odwróciła wzrok.
-Co mi się tak przypatrujesz?- spytała, chyba trochę zdenerwowana
-Ja? A niby czemu? Wydaję mi się, że ktoś tu lekko oszukuje mnie- ruszyłem stępa.
-I, że niby to ja?- oburzyłaś się
-Serio nie masz przyjaciół?- zdziwiłem się, podnosząc głowę do góry
-Mówiłam ci, że Rosalie to...
-Tak, tak. Mówiłaś- przerwałem jej
Nie odpowiedziała, a widziałem, że coraz bardziej ją wkurzam
-Ej no. Nie obrażaj się. Ja się tylko tak droczę, a tak naprawdę to przepraszam- uśmiechnąłem się
Spojrzała tylko przelotnie i znowuż odwróciła wzrok.
-Przyjaciół poznaje się w bidzie- rzuciłem i przyspieszyłem, by wyrównać z jej krokiem
-Dzięki za radę- burknęła
Stanąłem przed nią, zatrzymując się.
-Jesteś zła? Nie denerwuj się, ja tylko się droczę, nie jestem z tych ogierów co lubią się nabijać, sorry- odpowiedziałem, patrząc na nią z większą powagą
-*Wow, pierwszy raz mówię coś na poważnie*- pomyślałem, nie schodząc jej z drogi.

<Mira? CD, tylko nie fochaj się już na Martelka :D>

Od Miry - CD historii Sułtana

Stałam sobie spokojnie na skraju jakiejś łąki, gdy nagle wpadł we mnie jakiś ogier.
-Jestem Sułtan, a ty? - zapytał szczerząc zęby
-Mira. - odpowiedziałam krótko przyglądając się mu
-Co tam robisz? Chcesz się gdzieś przejść? - kontynuował rozmowę
-Eeee nic takiego. Tak sobie tu stoję i myślę. - odparłam lekko speszona - Tak, tak mogę iść. - zgodziłam się z ociąganiem
Słyszałam z oddali jak rozmawiał z Rosalie.


Sułtan CD

Od Sułtana - CD historii Rosalie

Zamyślony przez chwilę zastanawiałem się
-Wiesz po co tworzyć wielkie stado by znowu ludzie nas łapali
-Racja ..
Po chwili skubania trawy zastanowiłem się chwile
-Idę do innych
-Oki do zobaczenia ..
Galopowałem po czym natknąłem się na inną klacz
-Witaj jestem Sułtan a ty ?

<jakaś klacz>



Od Miry - CD historii Martela

-Nie wiem czy ty też gustujesz w takich klimatach - zaczęłam niepewnie, czy Martel nadal będzie chciał iść ze mną - moim ulubionym miejscem rozmyślań jest ostatnio Opuszczone Pastwisko..
-Opuszczone? - zaśmiał się ogier - Mówiłem, że sama jesteś samotna.
Zmarszczyłam brwi.
-Nie nie jestm samotna! - odparłam stanowczo - Mam... - zastanawiałam się przez chwilę - Bardzo wielu oddanych przyjaciół.
-No na przykład jakich? - zapytał Martel z uśmiechem. Najwyraźniej bawiło go dokuczanie mi.
Już miałam wyrzucić z siebie potok słów i udowodnić mu, że się myli, kiedy dotarło do mnie, że ma rację...
-Może Rosalie. - bąknęłam coś pod nosem
-Co Rosalie? - zainteresował się
-Tak tak. To moja najlepsza przyjaciółka. - pokiwałam głową z przekonaniem. Wiedziałam, że prawie jej nie znam, ale to by było niezręczne, gdybym nic nie powiedziała.


Martel CD 

Od Marka i Kelly - CD historii Pherrona

- Jesteśmy ze stadniny w Retriever Valley. - Odpowiedział Mark.
- Z ulicy Złotej mianowicie... - Kelly dokończyła.
- A co was tu do nas sprowadza? - Zapytał Pherron.
- Nasza stadnina... - powiedziała Kelly
- Niestety... Spłonęła... - Dokończył Mark. Było widać, że jest smutny. Jego siostra też.
- W wielkim pożarze... Cała ulica się paliła... - dokończyła.

<Pherron?>

Od Marka

I tak rozmawialiśmy przez długi czas idąc przed siebie. Nagle Kelly zaczęła dość mocno kaszleć.
- Co ci jest? - zapytał Mark. Kelly po tym jak skończyła kaszleć odpowiedziała:
- Nic, nic... - Odpowiedziała. Ale to była pozostałość po tym, kiedy o mało się nie udusiła dymem. Ale szliśmy dalej. Po kilku dniach zauważyliśmy jakiegoś konia z okolicy...

Od Rosalie - CD historii Blues Day'a

Do stada dołączył nowy ogier. Zapewne jest ignorowany przez większość koni, tak jak było to ze mną...
Po chwili wpadłam na pewien pomysł. Zobaczę, czy zaaklimatyował się już w stadzie, i czy nie jest odtrącany przez resztę.
Z szerokim uśmiechem popędziłam na główną łąkę, mając nadzieję, że to właśnie tam będzie się ukrywał.
Ku mojej uciesze był tam. Zagadałam do niego, a już po chwili wiedziałam, jak ma na imię.
- Nie martw się, pierwsze dni w stadzie zawsze są takie - uśmiechnęłam się szeroko, mając nadzieję, że dodaję mu tym otuchy. - nikt się do ciebie nie odzywa, patrzą z ukosa... Ale potem jest już normalnie. Zobaczysz, że jest tu wiele wspaniałych koni.
Przez chwilę myślałam nad tym, jak uformułować myśl krążącą po moim umyśle od pewnego czasu.
- Znasz tereny? Jeżeli nie, bardzo chętnie oprowadzę cię po nich.

Blues Day CeDe?

Od Kelly

Jak byłam jeszcze mała, uwielbiałam się bawić z Markiem. Bawiliśmy się bardzo długo i bardzo często. Niestety na naszej ulicy wybuchł wielki pożar. Próbowałam uciekać, ale nie mogłam, ponieważ mój boks był zamknięty. Nawet nie dałam rady wyważyć drzwi od boksu. Sytuacja się pogarszała. Nagle było coraz więcej dymu, więc się trochę zaczęłam dusić. Na szczęście Mark mi pomógł wyjść. Kiedy uciekaliśmy, szukaliśmy rodziców, aby im pomóc, ale powiedzieli, że poradzą sobie. Niestety nie przeżyli... W końcu się rozeszliśmy. Po kilku godzinach nagle zauważyłam taśmę do odgradzania terenu i kartkę, na której było napisane: "Strefa afrykańskiego pomoru koni. Wstęp wzbroniony." Słyszałam coś o tej chorobie, więc postanowiłam uciekać, aby się nie zarazić, bo podobno konie prawie zawsze umierają, gdy na tą chorobę zachorują. Po kilku szukałam chwilach szukałam stada, w którym mogłabym zamieszkać. Lecz nagle coś zauważyłam... A dokładniej konia, który przypominał mojego brata. Podeszłam i się zapytałam:
- Mark?
- Kelly? -odpowiedział Mark.
- Co tu robisz?
- Wędruję, a ty?
- Ja też...

C.d.n.

Od Rosalie - CD historii Sułtana

Siedemset koni?! Musiał być naprawdę... Eh, nawet nie mam określenia. Niezłą szychą. Chociaż może kłamać... Nie jestem dobra w rozpoznawaniu kłamstw. Nie jestem dobra w kłamaniu. Nie jestem dobra w niczym.
Po usłyszeniu całej tej historii zrobiło mi się go trochę żal. Musiał rozbić swoje stado by uratować siebie i inne konie, a jeszcze go złapali i chcieli wywieźć do rzeźni.
- Powinieneś znaleźć innych, by...
Eh, sama nie wiem co powiedzieć.
- By założyć ponownie stado? - ogier spojrzał na mnie.
- Dokładnie.
- Gdyby to było takie proste...
- Co? Dlaczego?
Spojrzałąm z zainteresowaniem na Sułtana, który wzruszył lekko ramionami.

CeDe Sułtan?


Nowy ogier! Shadow






http://zwierzofotka.pl/duze/brazowy_kon.jpg

Imię: Shadow
Płeć: ogier
Cechy charakteru: Jeśli chodzi o klacze to jest przy nich kulturalny i zachowuje się ja dżentelmen,ale jeśli jakaś klacz mu się podoba a inny ogier flirtuje z nią potrafi nieźle się wkurzyć. W stosunku do innych koni jest miły i zabawny chociaż czasem wydaje się chamski ale taki nie jest. Każdy wilk którego napotka (chodzi o te złe) dostaje niezłego kopa i leci na 300 metrów dalej.
Cechy fizyczne: Jest szybki i bardzo męski. Nie lubi skakać ale galopować uwielbia. Jest także odważny,szybki,i zwinny.
Stanowisko: Wojownik rangi I
Żywioł: Ziemia
Moce: Potrafi skakać i biegać po lianach i drzewach,umie panować nad roślinami
Partner: Zakochany w Primawera
Rodzina: Kumpel pies Azor
Historia: Urodziłem się na farmie. Przez dzieciństwo bawiłem się z psem Azorem.Po swoich 1 urodzinach zdołałem uciec ponieważ chcieli zrobić ze mnie mięso na grill. Gdy byłem wolny znalazłem partnerkę, urodziła mi się córka. Niestety, zostali złapani i oddani do dobrych ludzi. Poznałem stado winged hooves i tam zostałem.
Umiejętności:
siła: ✭
spryt: 
zwinność: ✭
opiekuńczość: 
 inteligencja:
Punkty Życia: 40 ❤
Właściciel: wale

Od Blues Day'a

Dni mijały powoli i niezwykle długo. Słońce było typowo wiosenne; kiedy się stało wprost na nasłonecznionym obszarze, zaraz miało sie go dość. Z drugiej strony, chłodny, suchy wiatr dawał się we znaki.
Podskubywałem pierwsze mlecze, chodź zima była w tym roku wyjątkowo łagodna, to dla konia nie ma jednak nic lepszego, niż świeża, wspaniała trawa.
Kilka koni przeszło już niedaleko, jedne głośniej, inne prawie niepostrzeżenie. Domyślałem się, co myślą: kolejny nowy.
Mimo to, WH wydawało mi się wyjątkowo fajnym stadem.
Kiedy pasienie już dostatecznie mnie znudziło, skierowałem sie w stronę lasu. Byłem tu już wczoraj wieczorem, po dołączeniu. Bardzo polubił to miejsce, chodź szybko okazało się, że jako jeden z niewielu.
Spacerowałem rozglądając się, kiedy usłyszałem końskie kroki za sobą.
- Cześć, jestem Rosalie - powiedziała piękna, srokata klacz, zanim ja zdążyłem cokolwiek wydusić.
- B...Blues Day, Blue w skrócie - powiedziałem odwracając się
- Nowy, zapewne?
- Tak, wczoraj dołączyłem. Jesteś pierwszym koniem, który się do mnie odezwał, dziękuje.

< Rosalie, sorry za końcówkę, wena opuściła>



Od Marka

Kiedy jeszcze byłem mały i mieszkałem w Retriever Valley lubiłem się bawić ze swoją siostrą. Czasem nawet w nocy. Wtedy było spokojnie i przyjemnie. Niestety rozpętał się ten wielki pożar. Kiedy zapaliła się nasza stadnina, rodzice mnie i moją siostrę próbowali ratować. Kiedy chciałem im pomóc, powiedzieli mi, że sobie poradzą. Niestety kiedy pożar ustał, okazało się, że nie żyją. Potem się rozeszliśmy z moją siostrą. Chodziłem spokojnie po lesie i okolicach, ale nie znalazłem żadnego stada. Chodziłem niedaleko starych torów kolejowych. Nagle zobaczyłem znajomego konia... Wyglądał jak moja siostra... Podbiegłem bliżej, i okazało się że tak.
- Mark? - Kelly mnie zapytała.
- Kelly? - zapytałem się jej.
- Co tu robisz?
- Wędruję, a ty?
- Ja też...

C.d.n.

Nowy ogier! Blues Day


http://fc03.deviantart.net/fs70/i/2013/245/f/b/smile__by_equine_images-d6k73ju.jpg 
 
Imię: Blues Day (Blues, Blue, Day)
Płeć: ogier
Cechy charakteru: To bardzo młody ogier, jednak jak na swój wiek jest niezwykle dojrzały, rozważny i niezwykle inteligentny. Jest to ogier skromny i pełen pokory, jednak jego dominujący charakter często daje się we znaki - chodź nigdy się nie chwali, to urodzony lider, w towarzystwie którego wszyscy lubią przebywać. Jest niezwykle pamiętliwy, jak i bardzo za swoimi. Bardzo ceni swoich przyjaciół i jest gotowy bronić ich do ostatniego tchu. To niezwykle odważny i pełen kultury ogier. Należy do koni, które nie lecą na krzywy ryj do bójek, przeciwnie; Blue woli załatwiać sprawy na spokojnie, tak, żeby każdy mógł się dogadać. Nie pcha się na stanowisko lidera, chodź w małych grupach zostaje nim automatycznie, nie mówi na okrągło "jestem najlepszy, najprzystojniejszy, najwspanialszy itd. " ale jeśli ktoś nie szanuje go i obraża, szybko to zmienia. Ma swoje żelazne zasady, jest to kodeks honoru i godności. Każdą klacz traktuje jak damę najwyższej klasy; jest również romantykiem, jak było wspomniane do bardzo dojrzały ogier, który jednak potrafi dostać tradycyjnej głupawki.
Cechy fizyczne: Chodź nie lubi sie chwalić, bardzo dobrze walczy. To urodzony skoczek, zwinny niczym kozica. Nie należy do najwyższych koni, przez co większość ocenia go jako "tego słabszego" co jest błędem, ponieważ jest to bardzo dobrze zbudowany i silny koń.
Stanowisko: obrońca rangi I
Żywioł: magia
Moce: moce związane z żywiołami, panowanie nad żywiołem mocy
Partner: Szczerze mówiąc... bardzo spodobała mu się Rosalie i jeśli ma szansę, będzie o nią walczył.
Rodzina: Matka Lirena ojciec Wiko, starszy brat Emuls
Historia: Day urodził się u ludzi. Człowiek, u którego się urodził musiał wyjechać; sprzedła więc z wielkim bólem jego i jego matkę. Człowiek, który go kupił nadał mu nowe imię: Cornel (na nie tez reaguje) U ludzi, którzy go kupili nie było źle. Żyłby tam zapewne dalej, gdyby nie odkryli jego niezwykłego talentu skokowego. Właściciel dla zysku sprzedał młodego ogiera. Takiej postawy ani on, ani jego matka się nie spodziewali, uważali go bowiem za dobrego człowieka. Zaufania Blues'a do ludzi uległo naruszeniu. Odkupiła go szkółka jeździecka, gdzie poszedł w trening. Zmienili mu imię na Tancerz (teraz też na nie reaguje) Był koniem buntowniczym, niezwykle dominującym, nie dali rady go trenować. Wtedy kupiła go 14 - sto letnia dziewczyna, o imieniu Ania. Nie wiedziała w tedy jakiego konia kupuje, a ówczesny Tancerz był zadziorą jakich mało. Głęboko wierzyła, że się z nim dogada, on jednak nie dawał za wygraną. Pomimo nalegań Ani, rodzice postanowili pozbyć się groźnego ogiera. Ania wiedziała, że kiedy przyjedzie kupiec, od czego nie było odwrotu, zabierze go Bóg wie gdzie, a jeśli się nie sprawdzi - czeka go rzeź. Ostatniej nocy przyszła do niego, porozmawiali i wypuściła go. Ogier stanął w progu stajni patrząc jej w głęboko w oczy. Blue zrozumiał, jak źle postępował. Dziewczyna odgoniła go przed przyjazdem handlarza. Młody ogier nie wędrował długo, kiedy natknął się na WH. Podczas drogi jednak obiecał sobie, że zmieni się i porzuci "dziecinne" podejście do życia. Zmienił się i to bardzo, jest teraz jaki jest a jego dalsza historia toczy się tu.
Umiejętności:
siła: ✭
spryt: -
zwinność: ✭
opiekuńczość: -
inteligencja: -
Punkty Życia: 40 ❤
Właściciel: korzystam z lilena11

Od Pherrona

Właśnie wstałem. Jak zwykle poszedłem nad Jezioro Szmaragdowe. Kiedy po kilku godzinach wracałem, postanowiłem zboczyć ze ścieżki i pójść do Jaskini Wiecznego Mchu. Zobaczyłem tam dwa konie. Siwą klacz i kasztanowatego ogiera. Nie byli z Winged Hooves.
-Hej! Mim jesteście?-zapytałem.
Siwa postąpiła krok w tył.
-Jestem Mark.-powiedział ogier-To moja siostra Kelly.
-A ja jestem Waleczny Książę-Pherron.-przedstawiłem się.-Co tu robicie?
-Szukamy jakiegoś stada. Domyślam się że tu jakieś jest?
-Tak. Znajdujecie się na terenach Winged Hooves.-potwierdziłem.
-Zaprowadzisz nas do alf?-zapytała Kelly.
-Tu nie ma alf. Też się na początku zdziwiłem.-powiedziałem.
-Czyli możemy dołączyć, od tak?-zapytał Mark.
Uśmiechnąłem się w odpowiedzi.
-A skąd jesteście?-zapytałem.
<Mark?Kelly?>

Od Sułtana - CD historii Rosalie

Skubałem trawę i co chwila bylem czujny ... podnosiłem łeb rozglądając się
-Coś nie tak ?
-Sory stary nawyk ..
-Czemuż ?
-Obrona stada wiesz ..
-miałeś stado .. ?
-Tak .. ale niestety ..
-Co niestety ?
-Ludzie nas wyłapali ..
-Kiepski z ciebie przywódca był chyba ..
-No niestety .. masz rację nie sposób było upilnować ponad 700 koni
spojrzała wywaliła gały
-To aż tyle wyłapali ?
-żartujesz morze z jakąś setkę
-A co z resztą ?
-Musiałem szybo reagować wiec rozbiłem stado ..
-jak to rozbić ?
-na kilka naście mniejszych takich po 30 osobników
-To czemu nie jesteś z tamtymi ?
-Podczas ratowania klaczy sam zostałem złapany i wywieziony do rzeźni .. udało się uciec .. nie było wyjścia .. -mruknąłem


<Rosaile..>



Od Rosalie - CD historii Sułtana

Sułtan? Cóż, dość nietypowe imię.
Słysząc komplement zarumieniłam się lekko. Muszę na niego uważać, zapewne jest pantoflarzem. Ehhh. W tych czasach trudno o porządnego ogiera.
- Ponieważ chciałam oprowadzić cię po terenach, ale niestety już je znasz... - uśmiechnęłam się.
Sułtan posmutniał nieco.
W duchu uśmiechnęłam się tryumfalnie.
- Ślicznie tu jest, prawda? Mimo, że jestem tu od niedawna, czuję się, jakbym była tu wieki.
- To prawda, bardzo podobają mi się tereny...
Taa, taka trochę gadka-szmatka o pogodzie. Zaczęłam grzebać kopytem w ziemi, co było moim starym nawykiem.
Dołączyłam do Sułtana i również zaczęłam skubać trawę, choć wcale nie byłam głodna. Po prostu nie wiedziałam co powiedzieć. Chyba nie jestem zbyt towarzyska...

CeDe Sułtan?

Nowa klacz! Kelly


http://www.tapeciarnia.pl/tapety/normalne/190900_bialy_kon_ogon_zielen.jpg


Imię: Kelly
Płeć: Klacz
Cechy charakteru: Miła, ciekawska, pomocna. Nie jest łatwo ją zdenerwować.
Cechy fizyczne: Cierpliwa, inteligentna. Częściej wykazuje aktywność w nocy, jak jej brat.
Stanowisko: Opiekunka
Żywioł: Powietrze
Moce: Latanie bez skrzydeł, telepatia
Partner: Zakochana w Marku
Rodzina:
Matka - Molly
Ojciec - Jeremy
Brat - Mark
Historia: Urodziła się w stadninie w Retriever Valley na ulicy Złotej, tam gdzie jej brat. Niestety gdy miała 2 lata (jak jej brat...), rozpętał się wielki pożar na całej ulicy, przez co stadnina też spłonęła. Uratowała się razem ze swoim bratem. Po tym zdarzeniu się rozdzielili, ale się znaleźli po kilku tygodniach. Po kilku dniach dołączyli do tego stada.
Umiejętności:
siła:
spryt: -
zwinność: -
opiekuńczość: ✭
inteligencja: ✭
Punkty Życia: 40 ❤
Właściciel: WindowsKillerPL

Nowy ogier! Mark


http://blogiceo.nq.pl/czterymuszkieterki/files/2013/01/kasztanowaty.jpg

Imię: Mark
Płeć: Ogier
Cechy charakteru: Miły, przyjacielski, towarzyski.
Cechy fizyczne: Szybki, dokładny, cierpliwy, inteligentny. Częściej wykazuje aktywność w nocy.
Stanowisko: Nauczyciel walki rangi I
Żywioł: Powietrze
Moce: Niewidzialność, upozorowanie śmierci, telepatia
Partner: Zakochany w Kelly
Rodzina:
Matka - Molly
Ojciec - Jeremy
Siostra - Kelly
Historia: Urodził się w stadninie w Retriever Valley na ulicy Złotej. Mieszkał tam ze swoją rodziną. Niestety gdy miał 2 lata, rozpętał się wielki pożar na całej ulicy, przez co stadnina też spłonęła. Uratował się razem z siostrą. Po tym zdarzeniu się rozdzielili, ale się znaleźli po kilku tygodniach. Po kilku dniach dołączyli do tego stada.
Umiejętności:
siła:
spryt: -
zwinność: -
opiekuńczość: ✭
inteligencja: ✭
Punkty Życia: 40 ❤
Właściciel: WindowsKillerPL

Od Neytiri - ''Jak tu dotarłam'' & CD historii Lucy

Dzień. Stałam w kącie swojej jaskini i wpatrywałam się w promienie słońca padające na ziemie, która już nie była żyzna. Dużo czasu spędziłam w domu. W stadzie nic się nie działo. Było nudno. Wszyscy się ode mnie odwrócili, a właściwie wszyscy znienawidzili siebie wszystkich. Mam wrażenie, że to przeze mnie. Usłyszałam stukot kopyt.
- Neytiri, zebranie... - przypomniał Luke i podszedł do mnie.
Luke był młodym przywódcą, miał objąć władzę po swoich rodzicach, ale dla mnie był kimś więcej. Na początku go kochałam, byliśmy szczęśliwi. Potem? Zaczął mnie bezczelnie zdradzać. Czułam do niego ogólny wstręt.
- Zostaw mnie... - odwróciłam się.
- Co się dzieje? - udawał zdziwionego.
- O, pan już nie pamięta co robił na boku, hmm?! - próbowałam się opanować.
- Ale to przeszłość...
- Przeszłość, przeszłość... Na zawsze pozostanie mi w pamięci widok twojej ohydnej gęby i nasza '' psycho '' miłość.
Ominęłam go i wybiegłam z jaskini. Chyba nie musiałam mu tłumaczyć, co tu zaszło. Jako iż w stadzie nic się nie dzieje, to odeszłam od stada...

Błąkałam się samotnie po pastwisku. Panował na niej kompletny spokój. Nic. Tylko ja i towarzysząca mi mgła. Przedzierałam się wolno przez chmurę. Usłyszałam ciche pohukiwanie sowy, co było dość dziwne. Stanęłam w miejscu i rozejrzałam się szybko. Coś ugryzło mnie w nogę, a ja od razu pognałam przed siebie.

Po jakimś czasie przystopowałam trochę i przeszłam z szybkiego kłusa do wolnego stępu. Obejrzałam swoją ranę. Nie była głęboka, ale mocno piekła i co jakiś czas wyciekała z niej ropa. Moje moce nie pomogły... Dlaczego? To nie do wytłumaczenia. Nie zajmowałam się jednak tym.

Z czasem zaczęłam żałować, że nawet nie wezwałam jakiejś pomocy. Położyłam się na ziemi, gdyż ból się nasilał. Nie miałam już sił na chodzenie. Może już na mnie pora? Nie, chyba za wcześnie.
- Ropa? - zapytał nieznajomy głos.
Rozejrzałam się nasłuchując. Zza drzewa wyłoniła się klacz. Miała śnieżnobiałą sierść.
- Znasz się trochę na medycynie? - zapytałam.
- Ja? Jestem lekarzem w pewnym stadzie... - odparła.
- No to... możesz mi pomóc? Moje moce nic nie dają. - spojrzałam znów na nogę i na samicę.

Leżałam na miękkim posłaniu. Przynajmniej tak mi się wydawało. Otworzyłam wolno oczy i wędrowałam wzrokiem po łbach koni wiszących nade mną. Chciałam wstać, ale mi nie pozwolono.
- Czy to stado, czy już przeszłam na tamten świat? - zapytałam ochrypniętym głosem.
- Stado... - mruknął głos za mną.
- Mogę się tu zatrzymać? Możecie mnie wywalić po kilku dniach, to już wasza sprawa.

Zostałam. Przechadzałam się samotnie po terenach nowego stada. Na skraju łąki zauważyłam pewną klacz. Nie tą samą. Podeszłam do niej bliżej. Tarzała się w trawie.
- To nie tak... - wstała gwałtownie.
- Też tak czasem robię - odparłam. - Jestem Neytiri - przedstawiłam się.
- Lucy - uśmiechnęła się, podając mi kopyto, jednak zabrała je od razu.
- To tereny pewnego stada. Jesteś nowa? - zapytałam po chwili.
- Nie, nic o tym nie wiem... - spojrzała na ziemię.
- Nie martw się, też jestem tu od niedawna. - odrzekłam uśmiechając się lekko. - Może chcesz, abym zapoznała cię trochę z terenami stada? Oczywiście nie będę nalegać, to twój wybór.
- No... - zawahała się. - Czemu nie.
- Najpierw oprowadzić cię po terenach?

< Lucy? Przepraszam, że tak krótko, brak weny :c >

wtorek, 11 marca 2014

Od Sułtana

Poszedłem między konie i zacząłem skubać trawę ..
co jakiś czas podchodzono do mnie w ten sposób poznałem wile koni ze stada
nagle podeszłą do mnie jakaś jedna ..
-Witaj jestem Rosaile a ty ?
-Mów mi Sułtan
-ładne imię ..
-Twoje tez jest cudowne .. -powiedziałem z uśmiechem
-Znasz tereny ?
-Tak .. a co .. ?



<Rosaile>


Od Martela- CD historii Miry

-Nie, Królewna Śnieżka- zachichotałem- Tak, na imię mi Martel, a ty pewnie Mira- podszedłem do niej
-Miło mi Cię poznać, Królewno Śnieżko- zachichotała- Tak, jestem Mira, to w skrócie, a tak w pełni to Mirenaclense.
-Ładne imię i wręcz bardzo mi się podoba. Rzadko takie słyszałem, a prawie wogule
-Miły komplement- spojrzała
-No nie mogłem się powstrzymać. Pytanie... Co tak tu sama siedzisz?- rozejrzałem się po okolicy i znowuż skierowałem wzrok na klacz
-Sama? A nie mogę?- pokiwała głową
-Taka osamotniona? Ja bym nie wytrzymał i szczerze... dziwie Ci się, bez urazy, oczywiście- dodałem szybko
-Tak, sama nie wiem.
-Yhm... Tak więc chodźmy gdzieś, bo ja już nie wytrzymuję tu tak stać. Masz pomysł gdzie? A tak... Wiem już. Może.... Twoje ulubione miejsce na rozmyślania?- podniosłem brew
Klacz uśmiechnęła się lekko i przyjaźnie.

<Mira? CD>

Od Pherrona - CD historii Sashy

-No dobra, ale jak tu nie ma alf, to jak tutaj panuje TAKI porządek?-zapytałem.
-Nwm. Chyba wszyscy się starają dbać o Stado.-odpowiedziała.
-Acha. W takim razie ogłaszam sie dołączonym do stada Winged Hooves.-oznajmiłem głośno.
Sasha zachichotała. Uśmiechnąłem się do niej.
-Dlaczego nazywasz się Waleczny Książę?-zapytała.
-A dlaczego ty nazywasz się Sasha?-odpowiedziałem pytaniem.
-Mama tak mnie nazwała.-odparła.
-A mnie tak nazwał tata. Potem stwierdziłem że to głupio brzmi więc wymyśliłem sobie Pherron'a.
Sasha miała coś powiedzieć ale zamknęła pysk. Po chwili dodała:
-Muszę już iść. Pa.
I odeszła. Ja poszedłem do siebie.

Od Pherrona - CD historii Rosalie

-Nie, niedawno dołączyłem.
-Ja już trochę tu jestem. Ok.20 dni.
Uśmiechnąłem się.
-Może pójdziemy do mojej jaskini? Mam tam trochę smakołyków.-zaprosiłem Rozę
-Dobra.
Po posiłku odprowadziłem Rosalie i poszedłem się powłóczyć po terenach stada.

Od Lian - CD historii Remusa

Towarzystwo ogiera nieco poprawiło mój nastrój. Zważając na to, że warunki do zwiedzania były wręcz znakomite na chwilkę zapomniałam o smutku. Oczywiście, jak zawsze, trwało to tylko parę minut ale i tak nie powróciłam do stanu pełnej depresji. Pokonaliśmy jeszcze ostatni zakręt i znaleźliśmy się w wybranym przez Remusa lesie. Drzewa były wysokie, a pomiędzy ich koronami prześwitywały promienie słoneczne. Ptaki poczuły chyba pierwsze oznaki wiosny, bo mogliśmy usłyszeć naprawdę wspaniały koncert. Przysłuchiwałam się chwilkę tym ptasim trelom aż Remus przerwał ciszę:
- Ciekawe jak się nazywa... tu wszystko ma fachową nazwę...- nie wiedziałam czy był to początek dialogu, czy też jego własne myśli wypowiedziane na głos, ale postanowiłam odpowiedzieć.
- Nie mam pojęcia... znam tylko Wrzosowy Zakątek.- powiedziałam bezceremonialnie. Ogier rzucił mi badawcze spojrzenie, przez co spojrzałam w bok. Teraz zwolniliśmy do stępu, by las starczył nam na trochę dłuższy spacer. Nie miałam co do tego przeciwwskazań ale i tak galop wydawał mi się lepszą przygodą. Koło drogi leżały masy błota, które nie wyglądały zbyt przyjaźnie. Wyobraziłam sobie jak w nie wpadam i aż prychnęłam z dezaprobatą.
- Co jest?- zauważył to szybko mój tymczasowy towarzysz podróży. Spojrzałam na niego, próbując się skupić.
- Nic, nic... Tylko pomyślałam co by było gdybym wpadła w to błoto...- zobaczyłam tylko przelotny uśmieszek na twarzy ogiera i... nie zdążyłam zareagować.
- No to się przekonajmy!- krzyknął, śmiejąc się i wepchnął mnie w błotną kałużę. Nie zahamowałam dostatecznie szybko i upadłam na brzuch. Po chwili się podniosłam. Myślał chyba, że będę złą, ale nie. Spodobała mi się ta zabawa. Dojrzałam, że po drugiej stronie drogi też jest niezłe bajorko i wepchnęłam go tam szybkim ruchem. Ten upadł na grzbiet, więc miał trochę gorzej. Chwilkę się pośmialiśmy a następnie powiedziałam:
- Chodźmy poszukać jakiegoś źródełka... bo jak to wyschnie to nie będzie tak wesoło.- powiedziałam i, jak to ja, dodałam pesymistyczny akcent na końcu.

<Remus?>


Nowa klacz! Daresta

 
 

Imię: Daresta ( woli gdy do niej wołają Era)
Płeć: klacz
Cechy charakteru: Era jest bardzo wrażliwa. W stosunku do innych koni jest cuła i przyjacielska. Potrafi jednak być zamknięta w sobie. Uwielbia jednak trenować bieganie z innymi końmi Zawsze brała udział w wyścigach i zajmowała trzy pierwsze miejsca.
Cechy fizyczne: Era jest bardzo wytrzymała i silna. Nie znosi przegrywać.
Stanowisko: Wojownik rangi 1
Żywioł: woda
Moce: potrafi zamienić się w konia wodnego= czyli jest cała z wody
rzuca kulami wodnymi= czyli podczas walki tego używa
Partner: Szuka
Rodzina: nigdy ich nie znała
Historia: Gdy się urodziła jej rodzice biologiczni zmarli. Opiekowała się nią inna Klacz ,która nazywała się Kunegunda a ogier Teksas. Gdy mała osiągnęła wiek jednego roku klacz i ogier porzucili ją. Era nie wiedziała co robić. Najpierw dołączyła do stada ale po pewnym czasie ją wygonili bo miała nietypowy kształt pyska. Chodziła ciągle po jakiś stadach ,ale te ją wyganiali. Rok później odnalazła konia podobnego do niej. Okazało się ,że jest koniem arabskim i ma taki pysk od rasy. Miesiąc później znalazła to stado gdzie ją przyjęli.
Umiejętności:
siła: ✭1
spryt: -✭1
zwinność: 
 opiekuńczość: -
inteligencja: -
Punkty Życia: 40 ❤
Właściciel: codor

Od Remusa - CD historii Lian

Widząc jej lekką nieśmiałośc uśmiechnąłem się pogodnie pokazując, że absolutnie nie mam złych zamiarów.
- No, od dłuższej chwili...
- A... widziałeś jak... skacze? - spytała jakbym miał wydać na nią wyrok śmierci.
- Tak, widziałem. Wspaniale Ci to wychodzi, masz powody do dumy. Ja również bardzo lubie skakać, ale wiem, że słabo mi to wychodzi - po tych słowach spojrzałem na swoje nogi - mam za długie patyki i nie wiem, jak je układać.
Lian wydawała się jakby... nie wiem jak to nazwać, zdziwiona? Zadowolona? Onieśmielona? Może wszystkiego po trochu.
- Od dawna jesteś w tym stadzie? - spytałem wyrywając ją z zamyślania.
- Nie... nie, dołączyłam raptem wczoraj. Ciesze się, że natknęłam się właśnie na to stado.
- Hm... szkoda, miałem cichą nadzieję, że pokażesz mi tereny, nie lubię łazić sam. Ale... skoro oboje ich nie znamy, to jeszcze lepiej! Chodź, tam podobno jest fajny las!
Oboje, prawie że równocześnie pobiegliśmy galopem przed siebie.
Nieświadomie wybraliśmy drogę z powalonymi drzewami, kamieniami, błotem i kałużami. Taki jakby cross- SUPER!
Biegliśmy łeb w łeb. Lian z gracją przeskakiwała większe kłody. Kiedy na mojej drodze leżały pnie, również to robiłem, ale daleko było mi do jej techniki. Nic nie poradzę, uwielbiam skakać, biegać, jestem niezwykle szybki, ale... może po prostu nie odkryłem swojej techniki...?
Kiedy na mojej drodze pojawiła się większa kłoda, również chciałem przeskoczyć z taką lekkością jak towarzysząca mi klacz. No... skończyło się jak zwykle: wybicie, skok, poplętanie nóg... i bliskie spotkanie z matką ziemią. Lian zatrzymała się, ale zanim zdążyła coś powiedzieć wstałem i otrzepałem sie. Było mi trochę głupio, więc od razu ruszyłem dalej.
Niedługo potem dotarliśmy do pięknego, rozświetlonego lasu.

< Lian, sorry, pisałam na szybko >

poniedziałek, 10 marca 2014

Od Aleksa

Dzisiaj wyraźnie poczułem wiosnę albo bardziej pragnienie.... Pragnienie szybkości, śmigania z jednego terenu na kolejny i wygłupiania się jak wariat. Bo przecież, bez wydurniania się, nie umiem żyć. Jak planowałem tak ja i zrobiłem. W końcu znalazłem się nad moim ulubionym z terenów, nad Jeziorem Wschodu. Woda. Przyszedł mi do łba genialny pomysł. Zawsze miałem takie świrnięte pomysły.
Ciekawe jak to wszystko wygląda pod wodą? Po prostu, zanurzę łeb i spojrzę w dół. Chcę zobaczyć życie jeziora, bo życie ziemskie mnie nudzi. Znaczy nie nudzi, ale jest takie...codzienne?
A wiadomo, jak ja mam moment 'genialnych pomysłów' to przestaję automatycznie myśleć. Zbliżyłem się do tafli wody. Zanurzyłem się w niej cały, a dopiero później opuściłem łeb. Blumbhmb - prychnąłem. Aaa, nic nie widzę! W oczach woda, w pysku woda, w nosie woda, woda jest wszędzie. Blummbhm! Udało mi się wydostać na powierzchnię by zaczerpnąć świeżego powietrza. I tak to się kończą moje genialne pomysły. Ops! Wodę mam jeszcze w uszach!
-Hej, coś się stało? - usłyszałem głos jakiegoś konia
Omm i jeszcze ktoś widział finał pomysłu. Świetnie, świetnie!
-Raczej nie - otrząsnąłem się z wody, wychodząc na brzeg
-Ty jesteś Aleks, tak? - spytał ogier
No proszę, to teraz jestem tu jeszcze znany.... A niedługo zasłynę z tego pomysłu, planu uknutego przeciw życiu ziemskiemu....
-Tak. A ty to......... - uruchomiłem proces myślenia, który na czas trwania poprzedniego wydarzenia był wyłączony
-Avokado - podsunął koń
Kiwnąłem głową. No jak mogłem zapomnieć!
-Ile z tego wydarzenia minut widziałeś? - spytałem z lekkim przestrachem

Avokado? :3


Od Care - CD historii Luny

Trochę myślałam nad przepaścią. Moje nogi stały się miękkie. Przeczesałam swój umysł wzdłuż i wszerz.
- Jakiś pomysł? - poddałam się.
Luna w niemym geście potrząsnęła głową. Skrzywiłam się i spojrzałam w górę. Tak najlepiej mi się myśli. Po chwili spuściłam głowę z szerokim uśmiechem na twarzy i głupim pomysłem. Spojrzałam na Lunę i dostrzegłam jej pytające spojrzenie.
- To jak? - dopytywała się, - Masz coś ?
- A jakże mogłabym nie mieć? - spojrzałam jej prosto w oczy. - Pamiętaj - ja zawsze coś wymyśle. Jak silna jesteś?
- Nie chwaląc się - naprawdę, bardzo, bardzo silna. - uśmiechnęła się.
- Siłą wykażesz się później, przykro mi. Ale, jak chcesz. - łbem pokazałam jej na bardzo niewytrzymałe drzewo. - Możesz je kopnąć tak, aby poszło na przepaść.
- Jeśli chcesz zrobić most, to ono jest za chude. - Luna spojrzała na mnie jak na wariatkę.
- Zaufaj mi. Jak nie chcesz, sama je rozwalę. - bez słowa kopnęłam drzewo, a ono znacznie się przechyliło do przodu. Luna szybko podbiegła i drugim uderzeniem drzewo było między granicą przepaści, a nami.
- A teraz zamknij oczy. - mrugnęłam do nie.
- Nie. A po co? - zdziwiła się.
- Już! - warknęłam tym głosem, którym nikt się mi nie sprzeciwi.
Luna z lekkim ociąganiem zrobiła to. Zgromadziłam w sobie energie i zamieniłam drzewo w kamień. Dalej pamiętam tylko długą przepaść i moje zemdlałe ciało, które w nią wpadło...

< Luna? ;D >

Od Avokado - CD historii Riny

Tost, bo tak do niej zacząłem mówić uroczo się śmiała. ( Ale dziwne zdanie O_o ).
- Ale mamy dziwne imiona. - uśmiechnąłem się. - Ale wydaje mi się, że Tost to ksywka.
- Nie, Tost to imię. - pokręciła głową nadal z uśmiechem.
- Eeee... Jak to delikatnie ująć? Tost to męskie imię. - zdziwiłem się.
- A Avokado, to imię owoca. - odgryzła się. - Tak naprawdę, to nazywam się Rina.
- Ale wole Tosty. - uśmiechnąłem się. - To co... Jesteś tu nowa, prawda?

< Toście? ;D >



Od Rudego - Źrebak cz. 5

Otworzyłem jedno oko, potem równie leniwie drugie. Tak już mam.
Zdziwiło mnie to, co zobaczyłem: wielki błękit. Gdzie ja znowu jestem!? Ach...Czy tylko ja muszę się budzić w tak dziwnych miejscach...?
Chwila! Gdzie młody?!
Rozejrzałem sie nerwowo. Uff... jest. Przypomniało mi się, dlaczego tu jestem, wczoraj po prostu tak zasnęlismy.
  Tak, tak właśnie śpię, Aronowi jak widać też to przypadło do gustu.
- Młody - powiedziałem szturchając go lekko. Źrebak, w przeciwieństwie do mnie szybko się obudził i po chwili obaj staliśmy na nogach.
- Mieliśmy iść nad wodę, chodź - powiedziałem
***
Staliśmy na wodospadzie. Inne konie patrzyły na nas z politowaniem, zwłaszcza na mnie.
- Sprafa wyląda ftag - powiedziałem szarpiąc korzeń wystający spod ziemi - masz... coś do zjeszdżania... siadasz... i jeziesz.... - po tych słowach wyrwałem korzeń i mogłem mówić normalnie - a w skórcie potraktuj to jak zabawę w.. zjeżdżanie.
Aron wyraźnie się ucieszył.
- Przeżyje? - spytał ale z uśmiechem
- E, spoko, robiłem to setki razy, a...- w tym momencie poczułem brak gruntu pod zadem i zjechałem dół - Aaaaaaa!
Rozległ sie głuchy plusk. Aron chwilę patrzył w wodę. Wynurzyłem się i parsknąłem radośnie.
- No, to teraz Ty!
*****
Panierka z piasku zrobiona, jedzenie załatwione... dzień udany, można wracać. Urządziliśmy sobie nad wodospadem małe zawody, teraz cały czas gadaliśmy o tym, co będziemy robić jutro, po jutrze, co na obiad... o wszystkim.
- Ścigamy się? - zapytał entuzjastycznie Aron
- Oj, Aron, Aron... takiego jak ja, to... - EJ! NIE POWIEDZIAŁEM START! - krzyknąłem i pobiegłem z anim.
Ten dzieciak biega jak mała rajdówka!

CDN

Od Rosalie - CD historii Miry

Po raz pierwszy w czasie tej rozmowy uśmiechnął się. Jest dość zamknięty w sobie, a ten uśmiech... Zdziwił mnie.
- Mam na imię Yosuke, lecz możesz mówić na mnie Yo - lekki uśmiech wciąż utrzymywał się na jego twarzy.
Trochę obawiałam się, jak przyjmie go stado. Był inny od tych, których dotąd poznałam. Taki... Skryty, nieczuły, zimny...
- Zostanę tutaj tylko na chwilę - obiecał Mirze. Gdy chciał coś powiedzieć,przerwał jej. - Będę czuł się źle z myślą, że mogę kogoś skrzywdzić w tym stadzie. Więc jeżeli pewnego dnia zniknę, nie martwcie się o mnie, proszę.
Spojrzałam ze zmarszczonymi brwiami na ogiera.
''Gdzie znów się ukryjesz?''
- Odpowiadając na twoje pytanie Ros, będę kierował się na wschód. Jest tam stadnina, a przynajmniej była kilka lat temu, gdzie mam trochę kontaktów. Uczą tam utrzymywania swoich mocy w ryzach, a nawet gdy wymksną mi się one spod kontroli posiadają tam potężnych magów, któży są jednymi z lepszych.


Chyba CeDeka nie walić, nie? XD

Od Lian

I znów się zaczęło. Słońce wstało tak wcześnie, za wcześnie. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się trochę. Było mi zimno, dlatego pokłusowałam w stronę Wrzosowego Zakątka. Tam przynajmniej świeciło trochę słońca... Mój kłus był spokojny i miarowy. Moje chrapy wciągały łapczywie świeże powietrze. Wreszcie dotarłam i od razu padłam na grzbiet wśród fioletowych kwiatów. Niektóre delikatnie łaskotały mnie w brzuch, kołysząc się na wietrze. Fale mojej grzywy spokojnie opadły na podłoże. W końcu jednak ułożyłam się w pozycji standardowej, kładąc pysk na nadpęciu. Prychnęłam cicho, aż dwa wrzosy przede mną położyły się do pozycji poziomej. Postanowiłam, że jednak wstanę i trochę pospaceruję. Ruszyłam wolnym stępem wokół łączki. Następnie przyspieszyłam do galopu, zapominając o kłusie. Galopowałam chwilę, aż powietrze przy moim ciele stało się chłodne. Potem ruszyłam cwałem. Szalony bieg rozgrzał moje mięśnie. I wtedy ją zobaczyłam. Duża i ciemnobrązowa. Idealna kłoda do przeskoczenia. Z chwilową satysfakcją skierowałam się w kierunku przeszkody. Wybiłam się mocno i już byłam ponad nią. Moje nogi ułożyły się do idealnego lądowania i takie ono też było. Jednak zaraz po postawieniu tylnych kopyt na ziemi, całe to szczęście wyparowało. Znów położyłam się ostentacyjnie na ziemi i westchnęłam. Nagle moje cudne słoneczko coś przysłoniło. Myślałam, że to chmury jednak za chwilę usłyszałam:
- Cześć!- naprawdę się przestraszyłam. Poruszyłam nerwowo kopytami i wstałam szybko. Spojrzałam na ogiera stojącego przede mną. Był kasztanowaty i troszkę wyższy ode mnie. Patrzył na mnie ze spokojem, czekając aż odpowiem. Jednak był to dla mnie naprawdę wielki szok. Dawno już nikt nie mówił mi "cześć" z własnej woli. Wiedziałam, że Winged Hooves to jednak dobra decyzja!
- Eh... Hej.- nie to, że nie chciałam z nim gadać, wręcz przeciwnie. Ja tylko się wstydziłam. Nie wiedziałam od kiedy mi się przypatrywał i czułam się trochę dziwnie.
- Jestem Remus... a ty?- zapytał po chwili. Spojrzałam na niego smutno.
- Lian. Długo mi się przypatrujesz?- zapytałam niby od niechcenia. W rzeczywistości zależało mi na tym niezmiernie.

<Remus?>

Od Moonlight - CD historii Nadziei

Tupot kopyt zbliżał się. Skoro to koń, no to chyba nic nam nie groziło. Przed nami stanął kasztanowaty ogier. Podszedł do nas.
- Cześć! Kim jesteście? - zapytał.
- Ja jestem Moonlight, a to jest Nadzieja. A ty?
- Rudy. Należycie do Winged Hooves?
- Tak... Mnie możesz nie znać, bo jestem nowa, Moonlihgt już trochę tu mieszka - powiedziała klacz, a ja w tym czasie zaczęłam szperać w pamieci w poszukiwaniu tego konia. I wiecie co? Znalazłam! Ja go kiedyś widziałam, bardzo dawno temu, wędrując przez stepy.
- Nie, jej też jeszcze tutaj nie widziałem. Może pobiegamy? Zawsze lepiej się poznaje nowe osoby, jak się biega, no nie?
Usmiechnęłam się. W sumie - czemu nie? Pobiegliśmy we trójkę w stronę jakiegoś lasu. Wyglądał całkiem przyjaźnie...

<Rudy / Nadzieja, dokończysz?>

Od Sułtana

Od wielu miesięcy chodziłem sam z mojej dawnej rodziny nikogo nie odnalazłem.Nie wiem czy wyłapali ich ludzie .. jednak ja już tam wrócić nie mogłem.Szedłem tak przez kilka dni miałem cel .. znaleźć miejsce z dala od ludzi. Do tej pory żyłem bardziej na terenach pustynnych .. moja wędrówka już od dawna przestałem liczyć dni. Z tych ciepłych stron kierowałem się w coraz chłodniejsze dawał mi o tym znać wiatr z który się często ścigałem. Moim oczom ukazało się wielkie jezioro i góry .. Nie postało mi nic innego jak przejść przez nie .. woda chłodna i nieprzyjemna płynąc było ciężko ale w końcu się udało wyszedłem na brzeg, byłem z,męczony poskubałem chwile trawę .. usłyszałem stukot kopyt trzy konie przebiegły .. jak by mnie nie widziały, nie chciałem biec z animi po przerwie ruszyłem dalej .. doszedłem do przepaści .. zacząłem iść wzdłuż niej bo co innego miałem zrobić. Zapadła noc spojrzawszy w niebo i widziałem moje stado .. położyłem się na ziemi i przysnąłem .. długo nie spałem gdyż usłyszałem wycie nie wiem czy to wilki ale raczej tak bo chyba kojotów tu nie ma. Wstałem i ruszywszy po jakimś czasie zobaczyłem coraz bardziej przyjazne tereny Wielkie pola gdzie postanowiłem zjeść trochę zbóż by nabrać sił tak dawno nie jadłem nic poza wysuszoną trawą .. Im dalej tym coraz więcej roślinności .. tak jak myślałem znalazłem się nad rzeką .. ugasiłem męczące mnie już od dawna pragnienie .. Zatrzymałem się albo przekroczę rzekę albo pójdę wzdłuż niej ..Postanowiłem ją przekroczyć wszedłęm w bardziej Puszczę jakąś podrapałem się o drzewa usłyszałem stukot a tam żubr ominąłem go a daleko zobaczyłem znowu trzy konie. Ruszywszy galopem wiec dalej w nadziei ze dogonię ich Jednak po drodze napotkałem na jakiś dom "Człowiek" to już mnie napawało chęcią ucieczki więc pognałem dalej .. Po drodze zobaczyłem jakby Ostoję tam zacząłem pic wodę i trochę skubnąłem jedzenia ..Zbliżało się południe wielkimi krokami. Nie miałem zamiaru zwlekać tylko szedłem .. jakiś przyjazny las spokój cisza. Na stryjciu zobaczyłem łąkę porośnięta wrzosami minąłem ją idąc dalej.Minąłem jaskinie jakąś porośnięta czymś w sumie to położyłem się tam i odpocząłem. Godzinkę później ruszyłem dalej znalazłem się przy opuszczonym pastwisku gdzie znowu skosztowałem trawy.Potem galopem przy jakimś wodospadzie jakiejś drodze i przez jakaś łąkę pełną maków. Potem kolejne Jezioro do pokonania .. gdy je przebrnąłem nastała noc i zasnąłem niedaleko brzegu. Rankiem gdy otworzywszy oczy znowu te same trzy konie
"Czyżby szpiedzy,albo strażnicy morze tu jest jakieś stado"
Chciałem podejść ale zaczęli znowu biec
"Nie tym razem"
Ruszywszy jak najszybciej z animi minąłem jaskinie Lagunę i trafiłem na łąkę a tam zamurowało mnie całe stado koni te trzy konie ustały wraz z nimi wszyscy patrzyli na mnie .. "Spełnienie marzeń"
Nagle jakiś Ogier podszedł do mnie
-Kim jesteś i czego szukasz ?
-Sułtan i szukam właśnie was ..
-Po co ?
-W sensie stada ..
-Choć za mną
poszlismy na osobności Ogier przedstawił się
Powiedział ze nie maja przywódcy ale ustalił wszytko i po chwili wróciliśmy stado przywitało mnie ...
Po chwili postanowiłem jednak trzymać się z dala poszedłem paść się dalej gdy jakaś klacz ustała n przeciwko mnie
-Witaj nowy jak się nazywasz ?
-Sułtan a ty


< jakaś Klacz>



Od Riny

Przyszłam tu do stada. Tęsknię za Julią i niebiańskimi łąkami gdzie kłusowałam wolno. To było piękne.
Szybko wkręciłam się w jakąś grupkę koni. Ale to byli zwykli nudziarze. Nie potrafili się śmiać... nie mieli poczucia humoru. Nie moge się zadawać z takim kimś. Postanowiłam iść odpocząć. Zasnęłam przy wielkim drzewie. Obudził mnie jakiś koń prychnięciem nad uchem. Szybko się obudziłam i wstałam na nogi.
-Kto ty jesteś?- usłyszałam
-Tost jestem! Yyyy... znaczy Revia... yy... Ravena TO ZNACZY RIVER! Ma się rozumieć. Mówili Mi Tost ale jestem River.
-Tak? Ja owoc jestem!
-?
-Avokado!
-Tost
-Nie bo Avokado!
-Tost i Avokado!
-Może być! - powiedział
Zaczęliśmy się śmiać.

<Avokado?>

Nowa klacz! Rina



http://vrtmm.suntuubi.com/datafiles/gallery/2/Julle.jpg

Imię: Rina (Jej pełne imię to River.)
Ksywki: Tost, Riva
Płeć: Klacz
Cechy charakteru: Przede wszystkim cechuje ją poczucie humoru. Potrafi rozbawić każdego w około. W końcu jest rodem z tostów (długa historia, nie pytaj XD). Jest odważną klaczą zimnokrwistą. Nie boi się wyzwań i walki. Na co dzień jest miła, pogodna i wesoła. Lubi dzieci i chętnie spędza z nimi czas. Jest uroczą i dobroduszną klaczą. Ma wiele zainteresowań.
Jednak kiedy się ją sprowokuje jest nie do opanowania. Wścieka się i staje do walki w wielkiej furii.
Zwykle zwycięża. Po udanym zwycięstwie szybko opada jej złość, ale dalej jest gotowa zabić wroga.
Cechy fizyczne: Jak na klacz jest nadzwyczaj silna! 2 lata temu u ludzi ciągnęła najcięższe furmanki. Jej odwaga przezwycięża strach który gdzieś głęboko panoszy się w jej sercu. Może w głębi jest wrażliwą i czułą klaczą? Na pewno tak jest :)!
Stanowisko: Obrońca rangi I
Żywioł: Zima
Moce: Potrafi budować umysłem i oddechem piękne budowle z lodu i śniegu w których można mieszkać (chyba że są małe bo potrafi stworzyć wszystko), wywołuje śnieg kiedy tylko chce.
Partner: Chciałaby- i to bardzo.
Rodzina: -
Historia: Urodziłam się u ludzi. Od najmłodszych miesięcy byłam krzywdzona ludzką ręką. My konie musieliśmy być posłuszne. Zostałam oddzielona od mamy w wieku 4 miesięcy. Potem karmiono mnie butelką. Mieszkałam w ciemnej (jednym słowem była zagó*niona) stajni z jednym małym oknem. Mój los był pewny- trafię pod nóż rzeźnika. Przez 1 rok byłam uwiązana krótkim łańcuchem do ściany. Nie mogłam poznać smaku trawy, czy smaku biegania po łące. Któregoś dnia pod dom podjechała przyczepa z kilkoma końmi. Brutalnie wsadzono mnie do niej. Auto z piskiem odjechało. Po kilku godzinach wyjęto mnie tak samo boleśnie jak i wcześniej. Jeden koń padł. Zaczęto mnie kopać i razić prądem. Musiałam uciekać. Ale nie mogłam wpędziłam się w 2 barierki prowadzące do wielkiego budynku. Inne konie również tam były i pędziły od ludzkiej ręki między tymi barierami. W końcu dotarłam do wielkiej metalowej maszyny. Widziałam gdy konie przede mną zatrzymują się a jakiś człowiek wyciąga pistolet i daje im prosto w twarz... potem ciągną tego konia i zawieszają na linie za tylną nogę, a on wierzga i wierzga i wyje. Ci mu podcinają gardło, ale on dalej wierzga i wyje! To było okropne. Próbowałam uciec.... ale nie mogłam. Już wiedziałam że to rzeźnia. To był koniec. Kiedy wymierzano to we mnie coś mnie tknęło. A właściwie kopnęło. To był człowiek. Obudziłam się. Na szczęście żyłam. Ale ludzie ciągli mnie na sznurze w stronę przyczepy... miałam najgorsze myśli. Ale po dotarciu wypuszczono mnie na padok! Nie wiedziałam co robić! Czy gryźć soczystą trawę czy biegać i rozprostować moje kości! To było wspaniałe! Po całym dniu brykania z innymi końmi ludzie wieczorem wyczesali, napoili mnie i dali przytulny kącik z wieloma kilogramami słomy, siana, marchewek i paszy. Miałam długi sznur i ciepłą jasną stajnię z marzeń. Okazało się że wykupiła mnie fundacja działająca na rzecz koni przeznaczonych na rzeź. Moja opiekunka miała na imię Julia. Pokochałam ją a ona mnie. Codziennie głaskała mnie i opiekowała się mną. Ale myślała że jestem ogierem dała mi na imię Tost. Byłam ceniona w gronie innych koni. Uwielbiali mnie.
Któregoś dnia wypuszczono mnie (Jako Tosta) do padoku gdzie są same ogiery. Poczułam się dość dziwnie. Każdy na mnie patrzył jak na dziwnego. Okazało się że to ogiery rozpłodowe. Wpadłam jak śliwka w kompot (dosłownie). Jeden ogier strasznie się do mnie przystawiał. Wreszcie użyłam siły, nie wiedziałam że aż tak potrafię. Po prostu gościu leżał w kałuży krwi. Potem już ogiery nie interesowały się mną.
Spędziłam w tych niebiańskich zagrodach ponad 3 lata. Potem wypuszczono mnie na wolność. Galopowałam, aż dotarłam tutaj.
Umiejętności:
siła: ✭
spryt: -
zwinność: ✭
opiekuńczość: -
inteligencja: -
Punkty Życia: 40 ♥
Właściciel: Tościk