wtorek, 11 marca 2014

Od Remusa - CD historii Lian

Widząc jej lekką nieśmiałośc uśmiechnąłem się pogodnie pokazując, że absolutnie nie mam złych zamiarów.
- No, od dłuższej chwili...
- A... widziałeś jak... skacze? - spytała jakbym miał wydać na nią wyrok śmierci.
- Tak, widziałem. Wspaniale Ci to wychodzi, masz powody do dumy. Ja również bardzo lubie skakać, ale wiem, że słabo mi to wychodzi - po tych słowach spojrzałem na swoje nogi - mam za długie patyki i nie wiem, jak je układać.
Lian wydawała się jakby... nie wiem jak to nazwać, zdziwiona? Zadowolona? Onieśmielona? Może wszystkiego po trochu.
- Od dawna jesteś w tym stadzie? - spytałem wyrywając ją z zamyślania.
- Nie... nie, dołączyłam raptem wczoraj. Ciesze się, że natknęłam się właśnie na to stado.
- Hm... szkoda, miałem cichą nadzieję, że pokażesz mi tereny, nie lubię łazić sam. Ale... skoro oboje ich nie znamy, to jeszcze lepiej! Chodź, tam podobno jest fajny las!
Oboje, prawie że równocześnie pobiegliśmy galopem przed siebie.
Nieświadomie wybraliśmy drogę z powalonymi drzewami, kamieniami, błotem i kałużami. Taki jakby cross- SUPER!
Biegliśmy łeb w łeb. Lian z gracją przeskakiwała większe kłody. Kiedy na mojej drodze leżały pnie, również to robiłem, ale daleko było mi do jej techniki. Nic nie poradzę, uwielbiam skakać, biegać, jestem niezwykle szybki, ale... może po prostu nie odkryłem swojej techniki...?
Kiedy na mojej drodze pojawiła się większa kłoda, również chciałem przeskoczyć z taką lekkością jak towarzysząca mi klacz. No... skończyło się jak zwykle: wybicie, skok, poplętanie nóg... i bliskie spotkanie z matką ziemią. Lian zatrzymała się, ale zanim zdążyła coś powiedzieć wstałem i otrzepałem sie. Było mi trochę głupio, więc od razu ruszyłem dalej.
Niedługo potem dotarliśmy do pięknego, rozświetlonego lasu.

< Lian, sorry, pisałam na szybko >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz