sobota, 8 marca 2014

Od Rudego - Niezwykła Podróż [cz. III]

~*~ Magiczne Miejsce ~*~
Rudy i Rod znowu pakują się w kłopoty i lądują w dziwnym, 
tajemniczym miejscu. Niedługo potem okazuje się, że 
nie jest to zwykła polanka w lesie...

- I co, widzisz coś...? - ziewnąłem
- Nie... dalej nic - ziewnął lis
Szliśmy od dawna, cały czas przed siebie. Marsz trwał od wielu godzin, na początku dla zabicia czasu próbowaliśmy zająć się rozmową. Dowiedziałem się wielu ciekawych i jakże pasjonujących rzeczy... 
- Słuchaj...- mruknąłem - staniesz mi na głowie... 
- Jeszcze czego! - prychnął - Chcesz odpocząć, czy dalej bredzić?
- Daj mi dokończyć...- mruknąłem zdając sobie sprawę jak idiotycznie tamto zabrzmiało - Wejdziesz mi... na głowę, ja wyciągnę szyje, stanę na dwóch nogach i zobaczysz co jest za tymi drzewami. 
Breen, chodź z lekkim wahaniem, zgodził się. 
****
- Las, las, las, las i... Las, no kto by się spodziewał! - syknął sarkastycznie lisek. Kiedy się rozpędził, to już w ogóle odleciał, przestałem go słuchać po słowach " kto by się spodziewał " potem gadał od rzeczy i same głupoty.
- Też Cię lubię - mruknąłem
Szczebioczący lisek nawet tego nie usłyszał. Leniwie patrząc przed siebie nie zauważyłem, że oczy same mi sie zamykają, świat zaczyna się kręcić a Rot już nie nawija. 
- Stary... czujesz to? - jęknął tonem zbliżonym do tego, którego używa się po zbyt wczesnej pobudce.
- Piątek? Nie... zdaje sie, że dzisiaj sobota.. a może środa? - mamrotałem coraz wolniej i leniwiej. Coś było w powietrzu, świat wirował, wszystko było we mgle. Oboje bredząc co popadnie, w końcu padliśmy jak kłody. 
***
Otworzyłem leniwie oczy. Od razu przypomniałem sobie gdzie jestem, co nieco mnie dziwi - zwykle trochę mi to zajmuje. 
Role się odwróciły,  tym razem to ja obudziłem Breena. Lis niechętnie wstał i również szybko zorientował się gdzie jesteśmy. 
- Pamietasz coś ze... wczoraj? - spytał kiedy się otrząsnęliśmy
- Wczoraj... to równie dobrze mogło być przed godziną - zasugerowałem - albo później, wcześniej...
- Mniejsza o to, gdzie my jesteśmy?
Rozejrzałem się dookoła. Byliśmy w... ogrodzie? Tak, coś w tym stylu, ale rosnące tu rośliny były znacznie inne niż te mi znane.
- Nie ruszaj teog kwiatu! - krzyknęliśmy razem na widok pąka, z którego sączył się... dym, może para. Spojrzeliśmy na siebie i od razu zrozumieliśmy, dlaczego czuliśmy się jak po pewnych ziółkach.
- Uciekamy stąd! - zarządziłem
Rot od razu wskoczył na mój grzbiet. Szybko zorientowaliśmy się, że owe kwiaty reagują na ruch.
- Im bardziej się ruszamy, tym więcej ich wypluwa tą parę - powiedział lis - spokojnie, rozejrzyjmy się.
Kwiaty jakby wyrastały z pod ziemi powoli się otwierając. Nie wiedziałem co zrobić, sytuacja była beznadziejna...

CDN
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz