poniedziałek, 10 marca 2014

Od Sułtana

Od wielu miesięcy chodziłem sam z mojej dawnej rodziny nikogo nie odnalazłem.Nie wiem czy wyłapali ich ludzie .. jednak ja już tam wrócić nie mogłem.Szedłem tak przez kilka dni miałem cel .. znaleźć miejsce z dala od ludzi. Do tej pory żyłem bardziej na terenach pustynnych .. moja wędrówka już od dawna przestałem liczyć dni. Z tych ciepłych stron kierowałem się w coraz chłodniejsze dawał mi o tym znać wiatr z który się często ścigałem. Moim oczom ukazało się wielkie jezioro i góry .. Nie postało mi nic innego jak przejść przez nie .. woda chłodna i nieprzyjemna płynąc było ciężko ale w końcu się udało wyszedłem na brzeg, byłem z,męczony poskubałem chwile trawę .. usłyszałem stukot kopyt trzy konie przebiegły .. jak by mnie nie widziały, nie chciałem biec z animi po przerwie ruszyłem dalej .. doszedłem do przepaści .. zacząłem iść wzdłuż niej bo co innego miałem zrobić. Zapadła noc spojrzawszy w niebo i widziałem moje stado .. położyłem się na ziemi i przysnąłem .. długo nie spałem gdyż usłyszałem wycie nie wiem czy to wilki ale raczej tak bo chyba kojotów tu nie ma. Wstałem i ruszywszy po jakimś czasie zobaczyłem coraz bardziej przyjazne tereny Wielkie pola gdzie postanowiłem zjeść trochę zbóż by nabrać sił tak dawno nie jadłem nic poza wysuszoną trawą .. Im dalej tym coraz więcej roślinności .. tak jak myślałem znalazłem się nad rzeką .. ugasiłem męczące mnie już od dawna pragnienie .. Zatrzymałem się albo przekroczę rzekę albo pójdę wzdłuż niej ..Postanowiłem ją przekroczyć wszedłęm w bardziej Puszczę jakąś podrapałem się o drzewa usłyszałem stukot a tam żubr ominąłem go a daleko zobaczyłem znowu trzy konie. Ruszywszy galopem wiec dalej w nadziei ze dogonię ich Jednak po drodze napotkałem na jakiś dom "Człowiek" to już mnie napawało chęcią ucieczki więc pognałem dalej .. Po drodze zobaczyłem jakby Ostoję tam zacząłem pic wodę i trochę skubnąłem jedzenia ..Zbliżało się południe wielkimi krokami. Nie miałem zamiaru zwlekać tylko szedłem .. jakiś przyjazny las spokój cisza. Na stryjciu zobaczyłem łąkę porośnięta wrzosami minąłem ją idąc dalej.Minąłem jaskinie jakąś porośnięta czymś w sumie to położyłem się tam i odpocząłem. Godzinkę później ruszyłem dalej znalazłem się przy opuszczonym pastwisku gdzie znowu skosztowałem trawy.Potem galopem przy jakimś wodospadzie jakiejś drodze i przez jakaś łąkę pełną maków. Potem kolejne Jezioro do pokonania .. gdy je przebrnąłem nastała noc i zasnąłem niedaleko brzegu. Rankiem gdy otworzywszy oczy znowu te same trzy konie
"Czyżby szpiedzy,albo strażnicy morze tu jest jakieś stado"
Chciałem podejść ale zaczęli znowu biec
"Nie tym razem"
Ruszywszy jak najszybciej z animi minąłem jaskinie Lagunę i trafiłem na łąkę a tam zamurowało mnie całe stado koni te trzy konie ustały wraz z nimi wszyscy patrzyli na mnie .. "Spełnienie marzeń"
Nagle jakiś Ogier podszedł do mnie
-Kim jesteś i czego szukasz ?
-Sułtan i szukam właśnie was ..
-Po co ?
-W sensie stada ..
-Choć za mną
poszlismy na osobności Ogier przedstawił się
Powiedział ze nie maja przywódcy ale ustalił wszytko i po chwili wróciliśmy stado przywitało mnie ...
Po chwili postanowiłem jednak trzymać się z dala poszedłem paść się dalej gdy jakaś klacz ustała n przeciwko mnie
-Witaj nowy jak się nazywasz ?
-Sułtan a ty


< jakaś Klacz>



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz