sobota, 8 marca 2014

Od Rudego - Źrebak cz. 3

Poznaliśmy się już z Aronem, młody zaufał mi i uwierzył, że jakoś to będzie. Szybko zorientowałem się, że to niezwykły źrebak, niezwykle uparty, zawzięty, ambitny... oj, można by wymieniać. Widziałem w nim cechy idealnego przywódcy. On jednak nigdy sie do tego nie przyznawał.
Od jakiegoś czasu trenował na amatorskim torze przeszkód, szkolił sie zarówno jako wojownik, biegacz.. i wszystko inne, skrótem mówiąc.
- Świetny czas, młody! - powiedziałem kiedy skończył - mamy nowy rekord.
Aron uśmiechnął się lekko i znowu spojrzał na to.
- Hej, spokojnie. Na dzisiaj starczy, coś Ci pokażę, chodź.
****
Byliśmy w górach, konkretnie dość wysoko, koło polanki.
- Po co tu przyszliśmy? - spytał rozglądając się wszędzie Aron
- Grałeś kiedyś w liczenie świstaków? - spytałem. Po chwili uśmiechnąłem się widząc jednego z nich.
Kiedy młody pokręcił głową i spojrzał na mnie ciekawsko szybko streściłem zasady tej gry.
- Masz wyznaczony czas, musisz naliczyć jak najwięcej świstaków. Trudność polega na tym, że biegają niezwykle szybko i są do siebie bardzi podobne. Dlatego właśnie każdego, którego zobaczysz masz dotknąć. - powiedziałem - wytrzyj kopyto w tą roślinę, a będziesz robił odciski na ich futrach. Nic im sie nie stanie, uwielbiają to zioło, więc zleci się ich więcej.
Aron wyglądał na zadowolonego. Nic dziwnego, dawno przekonałem się, że uwielbia sytuacje, w których trzeba się wykazać.
- Gotowy... START!
****
Obaj rozbawieni, roześmiani i wykończeni wracaliśmy do jaskini. Był wieczór, ciepłe, lekkie powietrze wypełniało las, przez który wracaliśmy. Cały czas śmialiśmy się i wspominaliśmy świstakowe liczenie.

CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz