sobota, 8 marca 2014

Od Rudego - Górska Ścieżka

Galopowałem po górskiej polanie, jednej z bardzo wielu. Koło mnie czmychały świstaki. Halny czochrał moją grzywę, a latający nade mną orzeł jakby rzucał wyzwanie - wyścig.
Z chęcią je przyjąłem i już po chwili obaj mknęliśmy przed siebie łeb w łeb.
  Kochałem góry, właściwie za wszystko. Nie ma na świecie drugiej takiej istoty, która tak by je uwielbiała. Dla mnie od zawsze były czymś niezwykłym.
   Orzeł krzyknął coś po swojemu i przyśpieszył. Zarżałem i przeszedłem do cwału. Biegliśmy tak i biegliśmy, wyścig dobiegał końca, kiedy nagle gwałtownie stanąłem. Uff..  w ostatniej chwili - przede mną rozpościerała sie wielka, pusta przestrzeń, czy inaczej - przepaść. Zarżałem do mojego skrzydlatego towarzysza i potrząsnąłem głową. Cofnąłem się i spojrzałem na niego pełen wyrzutów.
  Ten, jakby zadowolony znowu zaskrzeczał i usiadł na moim grzbiecie.
- Tak czy inaczej, to ja wygrałem! - Powiedziałem radośnie.
Ptak złapał kosmyk mojej grzywy dając znać, że to przeciez nie prawda.
- Dobra, remis, następnym razem wybierz trasę taką bardziej... no nie wiem, fair!
Znałem tego orła od dawna. To nie pierwszy wspólny wyścig, nie pierwszy remis. Ptak krzyknął radośnie, chwycił mnie łapami za grzywę i odleciał, puszając kosmyki mojej grzywy po wzbiciu w powietrze. Wiedziałem już co znaczą jego "słowa" nie tak dawno nauczyłem się rozumieć mowę orłów.
Uśmiechnąłem się pogodnie i ruszyłem przed siebie. Gdzieś na wyższych partiach gór pomykały kozice. Wołanie ich nie miało by sensu, były za wysoko, nie usłyszałyby.
  Idąc tak nagle zobaczyłem dziwne wejście. Nie znałem tej jaskini, a te góry naprawdę znam jak własne kopyta.
Zaintrygowany przecisnąłem sie przez wąską szczelinę. Bogu dzięki nei jestem zbyt "masywny"
Spodziewałem się ukrytego strumienia, górskiej jaskini czy czegoś takiego. Jednak zamiast tego znalazłem... jakby przejście w inne partie gór. Piaszczysta ścieżka wiodła pomiędzy sosnami, bukami i dębami. Rosło tu mnóstwo drzew; od wilczych jagód po wielkie sekwoje! Spacerowałem rozglądając się cały czas. Byłem zachwycony! Kiedy myślałem, że już nic więcej mnie nie zaskoczy, moim oczom ukazał się piękny i spokojny leśny strumyk. Jego lodowata, przejrzysta woda, jak to w strumykach, pluskała radośnie spływając w dół. 
To musiał być początek większej rzeki. Z rozkosza napiłem się i poszedłem dalej.
Szybko okazało się, że rośnie tu znakomita trawa i jest wiele ziół, które nie rosną na nizinach.
 Robiło się ciemno, wracałem do stada.Byłem bardzo zadowolony z dzisiejszego dnia. To miejsce nazwałem Górską Ścieżką. Zamierzam powiedzieć o niej stadu, chodź chyba tylko ja zapuszczam się w góry.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz