sobota, 8 marca 2014

Od Lucy - CD historii Aleksa

- Zapewne - chrząknęłam i przyśpieszyłam tępa do kłusa. Nagle gwałtownie zahamowałam. Stałam na krawędzi urwiska, patrząc się wielkimi oczyma na przepaść, która malowała się pod moimi kopytami. Serce waliło mi jak szalone. Aleks też tu stał, ale spokojnie i pewnie. - Nie zauważyłam... Nie znam tych terenów - zaczęłam się niezgrabnie tłumaczyć.
- Spokojnie, ja też - odparł pogodnie. - Może przejdziemy się po prostu tam, gdzie poniosą nas oczy, hm? - zaproponował. Ostatecznie zgodziłam się na tę propozycję. Ruszyliśmy w przeciwną stronę, niż prowadziło urwisko. W końcu wkroczyliśmy do gęstego lasu. Echem odpijały się uderzenia naszych kopyt o napotkane kamyki, co było jedynym odgłosem w tej łkającej ciszy. Sporadycznie dało się usłyszeć cichy śpiew ptaków, który błądził gdzieś między drzewami. Wreszcie drzewa ustępowały miejsca krzewom, a potem nieprzebytym, trawiastym przestrzeniom.
- Już myślałem, że ten las się nigdy nie skończy - zagadnął ogier. Kiwnęłam głową, co miało znaczyć, że uważam tak samo.
- Zobacz, jeziorko - spostrzegłam taflę wody. Razem pobiegliśmy do wodopoju i zaczęliśmy pić.
- Świetnie tak, napić się po wędrówce - skwitował z zadowoleniem.
- Doskonale - przytaknęłam, po raz pierwszy od naszego spotkania, z uroczystym uśmiechem.

(Aleks, dokończysz?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz