Hej!
Jeśli macie jakieś opowiadania, lub formularze i zależy Wam na wstawieniu ich szybciej, możecie wysyłać je na howrse pod login lilena11. Postaram się wstawić jak najszybciej.
~Pozdrawiam, R.R.
sobota, 26 kwietnia 2014
niedziela, 6 kwietnia 2014
Od Nadziei - CD historii Sułtana
Uśmiechnęłam się niepewnie. Wiedziałam, że mówi to pewnie przynajmniej co drugiej klaczy, jednak komplement ogiera sprawił mi przyjemność.
- Wybacz że spytam, to Ty jesteś tym ogierem, który spotkał Wolf Dark? - zagadnęłam
- Tak! - mówiąc to wypiął dumnie pierś - Nie tylko spotkałem - ja ja pokonałem!
Skrzywiłam się nieznacznie. Wydawało mi się niezwykle wątpliwe, żeby walczył z WD, a prawie niemożliwe, żeby ją pokonał. Nie ciągnęłam jednak tematu.
- Słuchaj, jeśli Ty podszedłeś do mnie tylko dlatego, że jesteś typem ogiera który leci na klacze, to niestety możesz się mną niemiło rozczarować - ja nie jestem taka, jak inne. Zupełnie inna z charakteru, zachowania. A Ty pewnie szukasz klaczy pewnej, zabawowej...
< Sułtan, brak weny >
- Wybacz że spytam, to Ty jesteś tym ogierem, który spotkał Wolf Dark? - zagadnęłam
- Tak! - mówiąc to wypiął dumnie pierś - Nie tylko spotkałem - ja ja pokonałem!
Skrzywiłam się nieznacznie. Wydawało mi się niezwykle wątpliwe, żeby walczył z WD, a prawie niemożliwe, żeby ją pokonał. Nie ciągnęłam jednak tematu.
- Słuchaj, jeśli Ty podszedłeś do mnie tylko dlatego, że jesteś typem ogiera który leci na klacze, to niestety możesz się mną niemiło rozczarować - ja nie jestem taka, jak inne. Zupełnie inna z charakteru, zachowania. A Ty pewnie szukasz klaczy pewnej, zabawowej...
< Sułtan, brak weny >
piątek, 4 kwietnia 2014
Nowa klacz! Ruda
Imię: Ruda
Płeć: Klacz
Cechy charakteru: Ruda jest klaczą niezwykle energiczną i wieczną optymistką. Jest to pewna siebie i zawsze walcząca o swoje klacz. Cechuje ją odwaga, wierność i solidarność. Wiele w życiu przeszła, stąd ma wiele nietypowych cech. Jest to klacz bardzo inteligentna, mistrzyni ciętej riposty. Jest bardzo twardą klacz i byle co jej nie złamie. Uwielbia się śmiać, wszędzie jej pełno, zawsze gotowa do pomocy, bywa niecierpliwa, niestety bardzo pamiętliwa. Ma charakterek, jak to klacz. Jest dzika i szalona, nieziemsko ambitna i uparta jak osioł. Strach nigdy nie bierze nad nią góry, mimo to wie, kiedy się wycofać. Nigdy jednak nie wycofuje sie z czegoś, co zaczęła. Ceni honor ponad wszystko.
Cechy fizyczne: Ruda jest klaczą mierzącą około 1,65 w kłębie. Ma długie nogi, wysportowaną sylwetkę i szeroką klatkę piersiową - co czyni ją wspaniałym skoczkiem i biegaczem. Jest niezwykle szybko i jeszcze bardziej zwinna. Jak na klacz wspaniale walczy, czego po niej nie widać (nie jeden dostał solidnego kopniaka za wyśmiewanie) Kopanie jest jej mocną stroną. Jednak ma też słabsze punkty. Jest bardzo wytrwała i wytrzymała.
Stanowisko: Nauczyciel walki rangi I
Żywioł: Magia
Moce: wszystkie moce związane z żywiołem, panowanie nad czasem.
Partner: Szuka, powiedzmy, że pewien ogier wpadł jej w oko.
Rodzina: Wychowała się z klaczą o imieniu La Costa
Historia: Rodzina ją porzuciła, sama dobrze nie wie, dlaczego. Jako źrebak trafiła do ludzi, jednak i tam poznali się na niej - zgrabna, silna młoda klacz dla nich wydawała się tylko koniem do pracy, a kiedy zobaczyli, jaki ma charakter zwyczajnie się jej pozbyli. Wraz z nią wyrzucili ogiera o imieniu Nut. Na początku bardzo się kłócili - oboje mieli dominujące charaktery. Później jednak stali się nierozłącznie. Jak to w życiu - coś sie musiało zepsuć. Tylko nikt nie wie co. Ruda znowu została sama, lecz po kilku dniach Spotkała się z karą klaczą w jej wieku - La Costą. Od tej pory były jak siostry. Zawsze i wszędzie razem, wspaniale dopełniały się charakterami. Wypełniały się razem i wiele przeżyły. Kiedyś jednak coś je rozdzieliło. Costa odeszła w Swoją stronę, Ruda w swoją. Wbrew pozorom nie błąkała się długo, kiedy znałazła WH.
Umiejętności:
siła: -
spryt: ✭
zwinność: ✭
opiekuńczość: -
inteligencja: -
Punkty Życia: 40 ❤
Właściciel: Korzystam z lilena11
Od Martela
Niby zwyczajne miejsce, a jednak we mnie budziło od razu pełną radość. Niby zwykłe drzewa, zielona trawa, wrzosy, ale było coś tu niesamowitego. Oczywiście wszystkie tereny w tym stadzie są przepiękne i oficjalnie mam swoich ulubionych miejsc bardzo dużo. Kochałem czasem tu przystanąć i oddetchnąć tutejszym powietrzem, wdychając zapach wrzosów. Zazwyczaj byłem sam, ponieważ inne konie miały swoje ulubione miejsca. Przystanąłem przy niewielkim drzewie i skubnąłem kępkę trawy. Soczysta zieleń od razu pobudziła mój apetyt. A jednak coś wyczuwałem. Czyjąś obecność.
-*Może Wolf Dark? Taa... akurat, bo ona by ci tu przyszła*- pomyślałem i wzruszyłem ramionami, z powrotem zabierając się za jedzenie.
Długo tak nie wytrzymałem. Rodzona ciekawość gnębiła mnie przez ten cały czas. Musiałem się rozejrzać po okolicy i dowiedzieć się kto tu jeszcze może być. Nie myliłem się co do tego. Niedaleko było można zauważyć sylwetkę konia. Jednak nie mogłem określić ani maści ani kto to jest. Tak czy siak, postanowiłem podejść i dowiedzieć się tego.
-*Może wreście ktoś będzie tak dobry i się odezwie*- do głowy przyszłą mi pierwsza myśl.
Szedłem spokojnie w kierunku poostaci, jednak patrząc uważnie na każdy ruch nieznajomego/nieznajomej. To(jeśli się tak wyrażę) chyba od razu wyczuło również moją obecność, bo odwróciło się szybko, przyglądając się mojej osobie z nastawionymi uszami. Byliśmy od siebie nawet dosyć daleko.
<Ktoś dokończy? Od razu mówię, że bardzo przepraszam za błędy, ale to wszystko wina sprzętu...>
środa, 2 kwietnia 2014
Od Sułtana - CD historii Hope
Skubaliśmy razem trawę nagle szelest odruchowo
uniosłem łeb i rozejrzawszy się wtedy wyszła z krzaków Wizja i Nutka .. -Hej Sułtan -Hej Nutka siema Wizja -Kto to -Hope .. -Idziesz z nami ? -Dokąd ? -Ścigać się .. ? -Koszące ale kuleje na lewe kopyto -Czemu ?-spytały -Wilki -No oki to jak wyzdrowiejesz -Spoko ... Odeszły -Kto to ? -Członkinie z mojego dawnego stada .. <Hope> |
|
Od Riny
Dzień był taki piękny. Konie (Rafały xD)
hasały sobie na łące i radośnie parskały. Ja wybrałam się na spacer.
Dość często to robię, tak dla przyjemności i satysfakcji. Codziennie
zwiedzam dzikie zakątki Winged Hooves. Razem z innymi końmi. Często
wybieram się na daleko położone Wielkie Pole aby poskubać świeżego owsa
który niedawno wyrósł z oziębłej jeszcze ziemi. Dziś też tak było.
Goniłam przez pole dobre kilka minut, aż wpadłam na takie czarne duże
coś. To był koń. Ogier. Rammstein.
-Siema!
-Cześć... ehhh...- ogier wzdychał.
-Coś się stało Remku?
-Wiesz... mnie chyba nikt nie lubi.
-Ależ nie! Ja cię lubię!
-Ale inne konie nie zwracają na mnie uwagi, albo uciekają. Nie lubią mnie.
-Chodź to zaraz to zmienimy. Poznam cię z kilkoma końmi!
<Remek??>>
-Siema!
-Cześć... ehhh...- ogier wzdychał.
-Coś się stało Remku?
-Wiesz... mnie chyba nikt nie lubi.
-Ależ nie! Ja cię lubię!
-Ale inne konie nie zwracają na mnie uwagi, albo uciekają. Nie lubią mnie.
-Chodź to zaraz to zmienimy. Poznam cię z kilkoma końmi!
<Remek??>>
Od Hope
Obudziłam się , moje kopyta były normalne.
-Czy to tylko sen?-zapytałam sama siebie.
Zauważyłam czarną plamkę , kiedy wreszcie zauważyłam wyraźnie.....
To był koń. Ogier. Bułany. Jadł trawę. Widziałam go.
-Witam -Uśmiechnął się do mnie.
Odwróciłam wzrok i popatrzyłam za siebie.
,,Czy on mówił do mnie , czy do jakiejś pięknej klaczy''-przemknęła myśl.
-Słyszysz mnie? Jesteś nowa, prawda?
-T...t...ta...kk....-wyjąkałam.
-Co jest?
-Ja...nie...nie, nic.
-Masz zły dzień?
-Nie, tylko po prostu ....nie wiem jak to nazwać.
-Masz ochotę na trawę?
-Tak-powiedziałam i zaczęłam podskubiwać trawę.
,,Piękny, silny, szybki ogier rozmawia ze mną - starą kobyłą , bo nie wiem jak mam siebie nazwać''
Od Sułtana
Dzień zbliżał się ku końcowi .. gwiazdy już widniały na niebie
ruszywszy w stronę lasu usłyszałem tupot kopyt . z naprzeciwka wybiegła klacz .. i wpadła na mnie bo nie wyhamowała
-Przepraszam powiedziała zakłopotana ..
-Nic się nie stało jestem Sułtan a ty ?
-Mówią mi Arya ..
-Niespotykane imię dokąd tak pędzisz ?
<Arya>
ruszywszy w stronę lasu usłyszałem tupot kopyt . z naprzeciwka wybiegła klacz .. i wpadła na mnie bo nie wyhamowała
-Przepraszam powiedziała zakłopotana ..
-Nic się nie stało jestem Sułtan a ty ?
-Mówią mi Arya ..
-Niespotykane imię dokąd tak pędzisz ?
<Arya>
Od Sułtana
Gnałem po lesie jak szalony uganiałem się za wilkami
które wpadły na na nasze tereny .. czasem tylko piski czasem jazgoty
ale obrywały potężnymi kopytami ..
Po chwili jakaś klacz zarżała .. bezzwłocznie ruszywszy okazało się
że cztery wilki ja otoczyły wierzgała .. Wyskoczywszy waląc kopytami o ziemie stanowczo i kopiąc wilki które uciekły z podkulonymi ogonami .
-Dziękuje
-Proszę
-Jestem Neyriri mów mi Ney
-Oki ... Sułtan jestem
<Neytiri>
które wpadły na na nasze tereny .. czasem tylko piski czasem jazgoty
ale obrywały potężnymi kopytami ..
Po chwili jakaś klacz zarżała .. bezzwłocznie ruszywszy okazało się
że cztery wilki ja otoczyły wierzgała .. Wyskoczywszy waląc kopytami o ziemie stanowczo i kopiąc wilki które uciekły z podkulonymi ogonami .
-Dziękuje
-Proszę
-Jestem Neyriri mów mi Ney
-Oki ... Sułtan jestem
<Neytiri>
Od Sułtana
Byłem na jeden z łąk galopowałem w koło od rana rozpierała mnie energia.
Po chwili zjawiła się Wizja i Nutka .. więc szaleliśmy po całej łące ..
Gdy klacze uznały ze mają dość poszły nad jezioro ..
Wtedy na łąkę wbiegła inna klacz ..
-Witaj jestem Care a ty ?
-Sułtan
-Co tu robisz ?
-Biegam .. ściągniesz się ?
<Care>
Wtedy na łąkę wbiegła inna klacz ..
-Witaj jestem Care a ty ?
-Sułtan
-Co tu robisz ?
-Biegam .. ściągniesz się ?
<Care>
Od Sułtana
Skubałem świeżą soczystą trawę, co jakiś czas rozglądałem się
wypatrując zagrożenia.. byłem spokojny ale czujny po ataku tego czegoś Nagle coś zaszeleściło Podniosłem łeb spojrzałem niedaleko mnie stała Biała klacz patrzyła na mnie .. Zarzuciłem grzywę opadająco mi na oczy i zrobiłem kilka kroków w stronę klaczy ..
-Witaj jestem Sułtan a ty ?
-Nadzieja
-Piękne imię ...
<Nadzieja>
wypatrując zagrożenia.. byłem spokojny ale czujny po ataku tego czegoś Nagle coś zaszeleściło Podniosłem łeb spojrzałem niedaleko mnie stała Biała klacz patrzyła na mnie .. Zarzuciłem grzywę opadająco mi na oczy i zrobiłem kilka kroków w stronę klaczy ..
-Witaj jestem Sułtan a ty ?
-Nadzieja
-Piękne imię ...
<Nadzieja>
wtorek, 1 kwietnia 2014
Od Rudego
Wszystkie konie albo leżały na głównej łące, albo pasły się odganiajac muchy, które skądinąd były bardzo denerwujące. Ja jednak nie zamierzałem tracić tak cudownego dnia. Spojrzałem ostatni raz na leniwie pasące się stado i ruszyłem w góry.
****
Zimny, ostry wiatr typowy dla gór rozwiewał mi grzywę. Wspinałem się coraz wyżej, a spod moich nóg co chwila uciekały świstaki. Było ich tu naprawdę dużo, chociaż... ich wszędzie jest dużo. Takie małe kluskowate zwierzaki to muszą mieć fajne życie, dopóki coś ich nie zeżre.
Z góry było widać całe stado. Wszystkie tereny, wszystkie konie... To niezwykłe, jak to stado się rozrosło. I to jak szybko. Westchnąłem i pobiegłem szukać mojego przyjaciela, orła. Jedyny ptak, z którym mogłem się po ścigać.
****
Zimny, ostry wiatr typowy dla gór rozwiewał mi grzywę. Wspinałem się coraz wyżej, a spod moich nóg co chwila uciekały świstaki. Było ich tu naprawdę dużo, chociaż... ich wszędzie jest dużo. Takie małe kluskowate zwierzaki to muszą mieć fajne życie, dopóki coś ich nie zeżre.
Z góry było widać całe stado. Wszystkie tereny, wszystkie konie... To niezwykłe, jak to stado się rozrosło. I to jak szybko. Westchnąłem i pobiegłem szukać mojego przyjaciela, orła. Jedyny ptak, z którym mogłem się po ścigać.
Od Hope
Myślałam, że już nic dobrego nie będzie.
Jednak. Uniknęłam śmierci, choć się z tym już dawno pogodziłam..patrząc jak moja matka krzyczy ,,Błagam!Nie!Pomocy!!!'' Wiedziałam , co mnie będzie czekać.... Tyle koni jachało ze mną, i jeszcze 15 koni ta sama kobieta kupiła...
Jednak z tych 56 koni, do rzeźni przeżyło 6...
Złe warunki, jeden koń się przewrócił i kopyto mu utknęło między kratami. Wrzeszczał, kiedy przyszli sprawdzić czy konie nie zdechły-ku moim zdziwieniu chcieli jej pomóc, ale przyszedł jakiś grubas i... odciął mu te kopyto, ten koń umierał przy mnie...(zakażenie) Byli wredni beztialscy....ale teraz jadę do innego życia, do nowej stajni, gdzie powinnam się odmienić...ale...czy wy wiecie jak ciężko jest wymazać z pamięci umierającą matkę, siostry, rodzinę......i nieznajomych.....ja sama mam przerośnięte kopyta, mają mnie leczyć...ciekawe co przyniesie następny dzień? Obudzę sie obok martwych znajomych?Umrę?Czy będę galopowała po łące?......nikt tego nie wie... |
|
Od Riny i Rammsteina - CD historii Rammsteina
-Dobrze, chodźmy do Miry. Ona jest chyba lekarzem. W sumie coś słabo
widzę.. i... ii... yegruahfdfvbv- wydukałam z siebie i spadłam niczym
głaz na ziemię.
-Matko! Wykrzyknął ogier. Próbował mnie podnieść. Na chwilę zostawił mnie pod wielkim drzewem w cieniu i natychmiast pobiegł po pomoc. Po kilku minutach nade mną stała Mira przykładając mi do czoła coś co śmierdziało jak nie powiem co.... Łajno jednym słowem. No takie mokre śmierdzące cuś. Trzepnęłam łbem. -Fuj! Co to ma być?! **** -To papka z yyyy..... liścia euk.. eee. liptanusa..?- mówiłem, ale nie mogłem się wysłowić. -Eukaliptusa debilu.- dokończyła Mira. Rina miała gigantycznego guza między oczami. Nie wyglądało to zbyt fajnie. Na dodatek klacz która tak ładnie pachniała cuchnęła tym zgniłem eukilaptu coś tam. Popatrzyłem na Mirę z przymrużonym okiem. Szczerze? To za dużo w takich klaczkach słodyczy i tego miziu mizu gmyru gmyru. *** -Emmm? A tak właściwie co mi jest?- spytałam się Miry. -Dostałaś w czoło kamykiem. To tylko mały guz. Za kilka dni powinien zniknąć i po problemie. Ale na wszelki wypadek zostawie ci tu korzeń beniaminka. Jakby ból nie ustępował po 5 dniach rozgnieć korzeń i potrzyj o czoło sokiem który wypłynie. A teraz przepraszam, idę zająć się chorym koniem. Paa! Porzegnaliśmy Mirę. **** Wielokrotnie przepraszałem River za to co jej zrobiłem. Ona odpowiadała że nic sie nie stało, ale ja chciałem jej to wynagrodzić. Zaproponowałem jej spacer przy brzegu rzeki: -Rina, zgodziłabyś się chociaż na spacer? -Z wielką chęcią! Chodźmy! *** Ucieszyłam się z propozycji Remka. Chciałam się gdzieś przejść z innym koniem. Dotarliśmy do wielkiego pola. Ja jako istny żarłacz zaatakowałam biedny owies i Rammstein nie mógł mnie od niego odciągnąć. Kiedy się najadłam poszliśmy dalej. Szliśmy wzdłuż pola. Rozły tam maki i chabry. Nie zauważyłam nawet gdy ogier je zbierał. Gdy wychodziliśmy zza trawy podarował mi piękny bukiet złożony z róży, tulipanów, maków, chabrów i przebiśniegów. To było takie piękne! *** Pogalopowałem w stronę Głównej łąki. Szarpałem co chwilę Rinę, aby ta się ruszyła i pognała ze mną. Po chwili przekonywań zrobiła to. Pędziliśmy jak szaleni, można powiedzieć, że urządzaliśmy sobie wyścigi. Jak na rasę River jest niesamowicie szybka. Może i szybsza ode mnie. Mijała godzina 17:30. Powoli słońce zachodziło, a my dalej galopowaliśmy przed siebie. Jak małe źrebięta. Po kilkunastu minutach zorientowałem się, że coś jest nie tak. Zatrzymałem się. *** -Co jest?- spytałam śmiejąc się i łapiąc oddech. -Wymiękasz? -Nie. Cicho. Nastawił do przodu uszy. Nasłuchiwał dochodzących odgłosów. To zdecydowanie nie był stukot kopyt, a szmery dzikiego zwierza. Też to słyszałam. Chciałam uciekać, ale ogier złapał mnie za ogon i ciągle uciszał. Zrozumiałam że jesteśmy w niebezpieczeństwie. Część dalsza wkrótce nastąpi |
Nowa klacz! Hope
Imię: Hope
Płeć: Klacz
Cechy charakteru: Nieufna, lecz miła, sympatyczna, troskliwa , na początku czepialska....
Cechy fizyczne: Koń o silnej budowie ciała, ciężki, mało skoczny, nie umie nic porządnie robić, za ciężka do zawodów.
Stanowisko: klacz
Żywioł: Przejażdżki terenowe
Moce: Szybkość i siła
Partner: Nie ma
Rodzina: Mama-umarła na rzeźni , ojciec i siostry tak samo ;'(
Historia: Była w hodowli koni na rzeź....kiedy dorosła właściciel ją sprzedał....przez 4 dni, bez picia, jedzenia poturbowana była transportowana do Włoch.....Wstawili ją do miejsca , z którego nie było ucieczki , tam właśnie miała wydać swoje ostatnie tchnienie....lecz....Dyrektorka fundacji ją wykupiła i przywiozła tutaj. Nadal jest nieufna , ma dużo ran, nie wiadomo, czy będzie żyć ..
Umiejętności:
siła✭.
spryt-
zwinność✭
spryt-
zwinność✭
opiekuńczość-
inteligencja-
inteligencja-
Punkty Życia: 40❤
Właściciel: Bubble Gum
Właściciel: Bubble Gum
Od Rammsteina - CD historii Miry
-Nie powinno cię to obchodzić, ale ze względu, że jesteś klaczą ujawnię ci swoje imię: Rammstein.
Klacz miała kaprys na twarzy. Chyba niezbyt mnie polubiła, bo skręciła w zupełnie inną stronę i pogalopowała przed siebie. Westchnąłem. Czy ja nie potrafię być miły dla innych koni? Niestety, chyba nie. Taki się urodziłem. Kopnąłem kamyk leżący na ziemi. Nie widziałem konia z naprzeciwka. Najwyrażniej dostał. -Ałaaa! - coś krzyknęło. Podbiegłem do konia. -Nic ci się nie stało? - spytałem troskliwy- jak nigdy dotąd. -Nie chyba nie. Koń uniósł głowę i spojrzał na mnie. Ku mojemu zdziwieniu była to piękna gniada klacz o nieziemskim spojrzeniu. Cudo. -Na pewno? Może lepiej iść do lekarza? <Rina?> |
Od Miry
Niby nic się nie działo. Rozpoczynała się wiosna i wszytko powoli otwierało oczy, przeciągało się leniwie i cieszyło budzącym się wokoło życiem. W powietrzu unosił się cudowny zapach kwiatów i rozkwitających na drzewach pąków. Szłam piękną ścieżką, a nad głową widziałam baldachim z gałęzi wiśni i czereśni spowitych w cudowne, drobne kwiatuszki. Ich płatki powoli opadały tworząc wrażenie padającego, delikatnego śniegu. Westchnęłam cicho. Tak właśnie wyobrażałam sobie spokojne życie wśród przyjaciół. Usłyszałam za sobą stukot czyiś kopyt, który po chwili ucichł. Nie przejęłam się tym i ruszyłam dalej.
-Hmm. - mruknęłam - Może czas odwiedzić łąkę? - uśmiechnęłam się na tą myśl. - Musi być cała w wiosennych kwiatach. Chętnie bym to zobaczyła. - przymknęłam oczy marząc o dywanach z kwiatów
Biegiem ruszyłam przed siebie, gdy wpadłam na jakiegoś konia. Jakoś często mi się to zdarza...
-Oh, przepraszam, niezdara ze mnie. - zawstydziłam się. Nie potrafisz nawet biegać Mira. - skarcił mnie głos w głowie - Jesteś nowy? Jak masz na imię? - zagadnęłam konia by przykryć swoje zażenowanie
Rammstein?
-Hmm. - mruknęłam - Może czas odwiedzić łąkę? - uśmiechnęłam się na tą myśl. - Musi być cała w wiosennych kwiatach. Chętnie bym to zobaczyła. - przymknęłam oczy marząc o dywanach z kwiatów
Biegiem ruszyłam przed siebie, gdy wpadłam na jakiegoś konia. Jakoś często mi się to zdarza...
-Oh, przepraszam, niezdara ze mnie. - zawstydziłam się. Nie potrafisz nawet biegać Mira. - skarcił mnie głos w głowie - Jesteś nowy? Jak masz na imię? - zagadnęłam konia by przykryć swoje zażenowanie
Rammstein?
Od Riki
Spacerowałam po terenach stada. Wszyscy tacy mili i grzeczni. Spokojni.
Nie to co w tamtym stadzie, tamtym sprzed lat. Wszyscy nie mieli czasu
na pogawędki. W głowie były im ciągle wojny i wojny. Nikt nie szanował
klaczy i źrebiąt. Ale tu? Zupełny azyl! Każdy chce z tobą rozmawiać,
każdy powie ci cześć. Jest do kogo gębę odezwać.
Gdzieś w duchu miałam nadzieję, że spotkam tu tego wymarzonego ogiera. Ale to zeszło na drugi plan gdy zobaczyłam kilka koni wygrzewających się niedaleko rzeki. Podeszłam do nich i wykrzyknęłam:
-Hej!
Powitali mnie z uśmiechem na twarzy:
-Cześć!
Przedstawiłam się im i opowiedziałam historię. Poznałam ich. Byli to: Sułtan, Rina, Nutka, Shadow i Sindbad. Polubiłam ich. Długo gadaliśmy ze sobą. Dołączył do nas Martel i Avokado. Po kilku godzinach gawędzenia zostałam sama, no i Av. Przy nim nie można się nudzić. Dały czas żartuje i robi z siebie debila. Co jest śmieszne XD. Wybraliśmy się na spacer. Avokado bał się najmniejszego szmeru i trzasku. Kiedy oglądał się za siebie w obawie czy nie stoi tam jakiś dziki zwierz potknął się i łuuuuuup! Rąbnął zębami prosto o wystający korzeń z sosny. Ewidentnie krwawił. Zeszliśmy z drobi na łąkę. Jakieś doświadczenie w medycynie mam więc szybko pobiegłam po liście lili i przyłożyłam ogierowi do szczęki.
-Nic ci nie jest? Boli?
-Nie, łaskocze! Wiesz!
Widziałam że ogier był zdenerwowany. Chciałam go uspokoić. Ale jak???
<Avokadoo ;3?>
Gdzieś w duchu miałam nadzieję, że spotkam tu tego wymarzonego ogiera. Ale to zeszło na drugi plan gdy zobaczyłam kilka koni wygrzewających się niedaleko rzeki. Podeszłam do nich i wykrzyknęłam:
-Hej!
Powitali mnie z uśmiechem na twarzy:
-Cześć!
Przedstawiłam się im i opowiedziałam historię. Poznałam ich. Byli to: Sułtan, Rina, Nutka, Shadow i Sindbad. Polubiłam ich. Długo gadaliśmy ze sobą. Dołączył do nas Martel i Avokado. Po kilku godzinach gawędzenia zostałam sama, no i Av. Przy nim nie można się nudzić. Dały czas żartuje i robi z siebie debila. Co jest śmieszne XD. Wybraliśmy się na spacer. Avokado bał się najmniejszego szmeru i trzasku. Kiedy oglądał się za siebie w obawie czy nie stoi tam jakiś dziki zwierz potknął się i łuuuuuup! Rąbnął zębami prosto o wystający korzeń z sosny. Ewidentnie krwawił. Zeszliśmy z drobi na łąkę. Jakieś doświadczenie w medycynie mam więc szybko pobiegłam po liście lili i przyłożyłam ogierowi do szczęki.
-Nic ci nie jest? Boli?
-Nie, łaskocze! Wiesz!
Widziałam że ogier był zdenerwowany. Chciałam go uspokoić. Ale jak???
<Avokadoo ;3?>
Nowa klacz! Rika
Imię: Rika
Płeć: Klacz
Cechy charakteru: Ma bardzo duży temperament, ciężki charakter pokazuje dominację, jest z siebie dumna. Jest miła sympatyczna i towarzyska, a zarazem delikatna i tajemnicza. Cechuje ją czułość i opiekuńczość. Jak na wiek (tylko 4 lata!) jest bardzo rozsądna.
Cechy fizyczne: Jest bardzo szybką klaczą, silną i wytrzymałą- pełną odwagi. Mierzy 157 cm w kłębie.
Stanowisko: Opiekun źrebiąt
Żywioł: Zima
Moce: Stwarzanie przedmiotów z lodu, śniegu i wody oraz wywoływanie zimy, zamieci śnieżnej bądź gradu w dowolnej chwili.
Partner: Czeka na tego jednego <3333
Rodzina: Wychowała ją Rumba- bardzo ją kocha.
Historia:Gdy była małą klaczą jej rodzice zmarli, mama była już stara (31 l.) i umarła naturalnie, a tata został młodo zagryziony przez dziką watahę wilków (miał wtedy 7 l.). Opiekę nad źrebięciem przejęła młodziutka klacz w stadzie, która niedawno straciła swoje dziecko. Klacz miała na imię Rumba i pokochała Rikę jak własne źrebię. Rika pamiętała swych rodziców, ale Rumbę traktowała tak samo jak rodzoną matkę. Przez kilka lat żyła w miejscowym stadzie. Zbierała pożywienie dla innych koni. Nudziło ją to. Razem z wiecznie szaloną Rumbą uciekły w poszukiwaniu przygód. Rumba wybrała swoją drogę gdy poznała ogiera, Rika nie chciała być kulą u nogi więc odeszła od boku klaczy i udała się w swoje strony. Pamięta, Rumba obiecała jej że kiedyś ją odnajdzie.
Umiejętności:
siła:
spryt: -
zwinność:
opiekuńczość: -✭
inteligencja: -✭
Punkty Życia: 40 ❤
Właściciel: Tepig
poniedziałek, 31 marca 2014
Od Afery - CD historii Sindbada
Szliśmy dalej. W końcu weszliśmy na środek polany. Było tam cudnie. Konie leżały i skubały trwę.
-Możemy tu odpocząć - powiedział spokojnie Sindab. -No ja z chęcią odpoczne - odpowiedziałąm i położyłąm się na miękkiej wilgotnej trawie. Nagle poczułam oddech innego konia na moim grzbiecie. Było to bardzo przyjemne uczucie. -Afera... Musz Ci coś ważnego powiedzieć - rzekł ogier. Nie chciałam by przestawał obok leżeć. -Słucham. -Bo wiesz... Gdy Cię po raz pierwszy ujrzałem... Poczułem coś do Ciebie. Teraz wiem, że to miłość.
Sindbad CD
|
Od Riny - CD historii Shadowa
Popatrzyłam na ogiera. Chciało mi się śmiać.
-I co, to że jesteś ''zimnokrwisty'' kucyczku ma sprawić, że rzucę ci się w ramiona?! Chyba śnisz. Do pęcin mi nie dorastasz! Chłopie ogarnij się! Ja cię nawet nie znam! I wtedy zrobiłam obrót o 180* i z całej siły przygrzałam mu kopytem w twarz. Podsumujmy: To kucyk, nie wiem może ma 150 w kłębie. Nic o nim nie wiem i pierwszy raz go spotkałam. Nigdy go na oczy nie widziałam. Nie jest w moim typie. A wyjeżdża z takim tekstem... Brak mi słów. Jest po prostu śmieszny. -Ale... ale... -Ale co? Szykowałam kopyto na kolejny cios, ale kucyk skulił się i powiedział: -K..kk..kkocham c..cc...ccię! -Słuchaj, może i jesteś zimnokrwisty ale w swoim świecie a po za tym nic nas nie łączy, chyba tylko to że jesteśmy końmi. Moim partnerem może być zarówno arab jak i KWPN czy shire. Odwróciłam się. Zaczęłam się śmiać. A mały konik dalej stąpał za mną. -Czego?- odgryzłam <Szadoł?> |
|
Od Rammsteina
Przechodziłem się po stadzie. Wszystko takie ponure i mdłe. Nic tu się
nie dzieje. Konie leżą i wywijają ogonami aby odgonić muchy. Takie
święte krowy. Nic tylko patrzeć na nie i wstydzić się że przebywam w
otoczeniu z nimi. Bez słowa podszedłem do koni leżących na pastwisku i
również się położyłem.
-To tu robisz?- usłyszałem cienki kobiecy głos.
-Milcz. Żyję, leżę, oddycham. Coś jeszcze?!
-Nie.
Nawet nie podniosłem głowy, potem jednak to zrobiłem. Uniosłem łeb i co zobaczyłem? Śliczną klacz skubiącą trawę niedaleko mnie.
Musiałem do niej podejść.
-Czego?!
-Nic... - odpowiedziałem
Tak to był ten sam głosik który wcześniej do mnie przemawiał.
Jak to koń powąchałem klacz. Po krótkiej analizie.... o FU*K! TO JEST OGIER. Co to wałach? Czy ja jestem..? nieeee.... nie wierzę! Czemu tak gada?! Ja pierdzielę. ... ... . ... .Co to w końcu jest! ?
Tysiąc myśli na sekundę. Dotarłęm do wniosku że to ogier. Spytałem:
-Ej kasztanku jak masz na imię?
-Nie twój interes.
-No Shadow prawda?
-Yyy... tak? Skąd wiedziałeś?
-Ma się rozum.
<Shadow XDD>
-To tu robisz?- usłyszałem cienki kobiecy głos.
-Milcz. Żyję, leżę, oddycham. Coś jeszcze?!
-Nie.
Nawet nie podniosłem głowy, potem jednak to zrobiłem. Uniosłem łeb i co zobaczyłem? Śliczną klacz skubiącą trawę niedaleko mnie.
Musiałem do niej podejść.
-Czego?!
-Nic... - odpowiedziałem
Tak to był ten sam głosik który wcześniej do mnie przemawiał.
Jak to koń powąchałem klacz. Po krótkiej analizie.... o FU*K! TO JEST OGIER. Co to wałach? Czy ja jestem..? nieeee.... nie wierzę! Czemu tak gada?! Ja pierdzielę. ... ... . ... .Co to w końcu jest! ?
Tysiąc myśli na sekundę. Dotarłęm do wniosku że to ogier. Spytałem:
-Ej kasztanku jak masz na imię?
-Nie twój interes.
-No Shadow prawda?
-Yyy... tak? Skąd wiedziałeś?
-Ma się rozum.
<Shadow XDD>
Nowy koń! Rammstein
Imię: Rammstein (czyt. Ramsztajn. ) (w wolnym tłumaczeniu: Taran)
Ksywka: Remsti (Remszti) Remek
Płeć: Ogier
Cechy charakteru: Z pierwszego wrażenia sceptyczny, aspołeczny i okrutny. Faktycznie jest niezbyt towarzyski i wrogo nastawiony do koni. Nie użala się nad kimś gdy sobie coś zrobi, nie zależy mu na zdrowiu i życiu innych koni. Gdy uweźmie się na kogoś nie będzie mu łatwo. Ramm szybko się prowokuje i wdaje do bójki, zazwyczaj zwycięża. Podczas walki łaknie krwi. Przeciwnik ma cierpieć i zginąć tak jak ta to sobie zasłużył. Z zabitych koni zawsze zrywa prawe ucho, na dowód zwycięstwa. Ma już ich sporą kolekcję. Taki jest Rammstein- zły, podły i okrutny.
Ale Remek? To zupełnie inny koń! Właściwie ten sam. Remkiem określa się sam Rammstein aspołeczny pan i władca. Otóż:
Gdy podły Rammstein nawiąże bliższy kontakt z innym koniem staje się nawet znośny, ale gdy zaprzyjaźni się z nim staje się jest wobec tej osoby miły, sympatyczny i wesoły. Zupełnie inny koń. Wtedy pokrywa z kamienia chroniąca jego serce się łamie i do życia budzi się Remek. (Choć dalej Rammstein) To jednak nie zmienia faktu że dla obcych mu koni jest takim samym Rammsteinem jak wcześniej.
Gdy Remek bądź Rammstein jak wolisz się zakocha staje się po prostu uległym barankiem. Wtedy nie zwraca uwagi na inne konie, daje im spokój, a dla swojej wybranki zrobi wszystko co będzie mógł. Odda jej serce i cały swój czas poświęci na byciu z nią i przeżywaniu licznych przygód. Kto wie może i wychowa z nią potomstwo?
Ale gdy na jego szczęśliwej drodze stanie niechciany ogier jego życie to istne piekło. Gdy tylko zacznie się do niej przystawiać, ostrzega że go zabije. Na miejscu. I nie obchodzi go to co powiedzą inni i czy wyleci ze stada. Jego klacz będzie bezpieczna. (Niech sobie nikt nie myśli że to jakiś babiarz czy co gorsze że traktuje klacze jak zabawki, co to to nie!!!!)
Cechy fizyczne: Na pewno jest silny. Potężny i odważny. Przy tym bardzo zwinny i sprytny. Mierzy około 177 cm w kłębie. Silnie kopie.
Stanowisko: Morderca rangi I
Żywioł:Umysł
Moce: Czytanie w myślach- inteligencja, ogłuszanie( bądź zabicie) za pomocą umysłu- siła
Partner: Szczerze to wpadła mu jedna klacz w oko, ale na razie nic oficjalnie.
Rodzina: -
Historia: Urodził się w szlacheckiej hodowli gdzie krew była czysta jak łza. Miał najlepszych rodziców i wspaniałe geny. Stadninę cechowała idealność. Wszystko musiało być nieskazitelnie dobre. Koni było ponad 400. Wiele z nich to championy na wystawach. Np. Nefron L II- jego wybitny ojciec i Tamara III - duma niemieckiej stadniny przekazana w 2009 roku do ''Cold Blood Championns'' czyli domu Rammsteina. Ponad połowa z koni stajni to konie pociągowe wyhodowane do celów rekreacyjnych. Jednak dla ludzi liczy się tylko kasa. Życiorys wygląda tak:
-10 miesięcy- przejście na sztuczną paszę
-2 lata pierwsze osiodłanie i noszenie na grzbiecie klientów stajni
-4 lata próba dzielności, pierwsza wystawa
-5 lat Jeśli koń spełnia warunki dobrej hodowli to przeznaczony jest do rozpłodu, jeśli nie sprzedaje się go.
-6 lat pierwsze potomstwo
-7 lat i wzwyż. ciągłe wystawy i służenie w celach rekreacyjnych oraz mienie potomstwa.
-25 lat - wędrówka do rzeźni.
Niestety każdy koń kończy tak samo. Jedynie matka Rammsteina skonała pod nożem rzeźnika w wieku 32 lat. Jak mówiłam, dla ludzi liczy się tylko forsa.
Rammstein także nie spełniał warunków w wieku 5 lat, dlatego sprzedano go jakiemuś wieśniakowi za marne grosze. Ten zaś sprzedał go także za marne grosze, ale trochę lepsze. I tak z rąk do rąk, aż do handlarza, w Skaryszewie. Remek nie zdawał sobie sprawy że czeka go śmierć. Handlarz sprzedał go dosyć wysokiemu mężczyźnie o ciemnych włosach i wieku około 45. To był sam Till Lindemann. Wokalista w zespole Rammstein. (oczywiście to bzdura, ale poniosły mnie marzenia aww... ;3). To on nadał mu imię zespołu wcześniej koń nazywał się Nefron III. Pokochał konia. Razem byli nierozłączni przez 3 lata. Potem Till wyjechał a konia wypuścił na wolność.
Umiejętności:
siła: ✭
spryt:
zwinność:
opiekuńczość: -
inteligencja: ✭
Punkty Życia: 40 ❤
Właściciel: aniwa
niedziela, 30 marca 2014
Od Sindbada - CD historii Afery
Nie wiedziałem co zrobić. Widziałem, że
jest spłoszona. Zauważyłem w niej iskierkę dzikości. Jej oczy... jej
pysk... Musiałem w końcu coś powiedzieć:
-Skąd się wizełaś na naszych terenach?
-Na czyich?
-No mojego stada.
-Nie wiedziałam, że to twoje stado.
-Nie moje ale ja w nim ... jestem.
-Już się stąd wynoszę.
-Nie musisz. Stado chyba Cię zaakceptuję. Więc chodź. Pokarzę Ci co i jak. -wiedziałem, że cała ta rozmowa była sztywna i niedbała. "Co ona sobie o mnie pomyśli?". Miałem potem wyrzuty sumienia, że tak chamsko to powiedziałem. Bez uczucia. Gdy szliśmy na Główną łąkę miałem wrażenie, że szuka ucieczki. Ale nie zwracałem na to uwagi. wiedziałem że jak się odwrócę to ucieknie tym bardziej a tego nie ciałem. Nagle się zatrzymała:
-Zaczekaj... Ja Cię nie znam. Twojego stada też nie.
-Dlatego idziemy. - teraz starałem się mówić to z uczuciem. Ale chyba znów się nie udało.
-Oto "Główna łąka". Jest tu pełno trawy. Lubię to miejsce. Ale jeżeli chcesz posiedzieć sama to nie jest odpowiednie miejsca. - chyba znów powiedziałem to za sztywno. To przez stres!
-Aha - odpowiedziała tak cicho, że prawię nie słyszałem. Bałem się, że znów powiedziałem jej coś nie tak. Mówiąc: "Ale jeżeli chcesz posiedzieć tu sama" przedawkowałem. mogłem się powstrzymać. Nie rozumiałem co sie ze mną dzieje. Nigdy taki nie byłem chyba że byłem zły.
-Skąd się wizełaś na naszych terenach?
-Na czyich?
-No mojego stada.
-Nie wiedziałam, że to twoje stado.
-Nie moje ale ja w nim ... jestem.
-Już się stąd wynoszę.
-Nie musisz. Stado chyba Cię zaakceptuję. Więc chodź. Pokarzę Ci co i jak. -wiedziałem, że cała ta rozmowa była sztywna i niedbała. "Co ona sobie o mnie pomyśli?". Miałem potem wyrzuty sumienia, że tak chamsko to powiedziałem. Bez uczucia. Gdy szliśmy na Główną łąkę miałem wrażenie, że szuka ucieczki. Ale nie zwracałem na to uwagi. wiedziałem że jak się odwrócę to ucieknie tym bardziej a tego nie ciałem. Nagle się zatrzymała:
-Zaczekaj... Ja Cię nie znam. Twojego stada też nie.
-Dlatego idziemy. - teraz starałem się mówić to z uczuciem. Ale chyba znów się nie udało.
-Oto "Główna łąka". Jest tu pełno trawy. Lubię to miejsce. Ale jeżeli chcesz posiedzieć sama to nie jest odpowiednie miejsca. - chyba znów powiedziałem to za sztywno. To przez stres!
-Aha - odpowiedziała tak cicho, że prawię nie słyszałem. Bałem się, że znów powiedziałem jej coś nie tak. Mówiąc: "Ale jeżeli chcesz posiedzieć tu sama" przedawkowałem. mogłem się powstrzymać. Nie rozumiałem co sie ze mną dzieje. Nigdy taki nie byłem chyba że byłem zły.
Afera CD
Od Afery - CD historii Sindbada
Nie wiedziałem co zrobić. Byłam
przerażona, że w ogóle spotkałam jakiegoś konia. Był to ogier. Ale
przystojny... Znaczy yh.. co ja gadam. Jak taki koń jak on może nie mieć
dziewczyny? Czasem myślę nie logicznie.
-Skąd się wizełaś na naszych terenach? -Na czyich? -No mojego stada. -Nie wiedziałam, że to twoje stado. -Nie moje ale ja w nim ... jestem. -Już się stąd wynoszę. -Nie musisz. Stado chyba Cię zaakceptuję. Więc chodź. Pokarzę Ci co i jak. Poszłam za nim. Milczeliśmy oboje. Nie wiedziałam jak przerwać te milczenie, które tak mi dokuczało. Jestem energiczną klaczą więc nie mogę stać bez ruchu! Przeleciała mi w głowie w pewnej chwili taka myśl, że mam okazję by uciec. Ale nie skorzystałam. Sama nie potrafiłam zrozumieć dlaczego się zgodziłam za nim iść: -Zaczekaj... Ja Cię nie znam. Twojego stada też nie. -dlatego idziemy. Nie odezwałam się. byłam zszokowana tym, że miała argumenty! Ale podobało mi się to w nim. Nagle stanęliśmy na dużej łące pełnej koni. -Oto "Główna łąka". Jest tu pełno trawy. Lubię to miejsce. Ale jeżeli chcesz posiedzieć sama to nie jest odpowiednie miejsca. -Aha.-miałam mu mówić więcej. Chciałam krzyczeć z radości! Ale pomyślałam, że nie wiem co jeszcze sobie o mnie pomyśli.
Sindbad CD
|
Od Sindbada
Jak dołączyłem do stada? A no szedłem 12
dni. W końcu gdy byłem już wyczerpany zobaczyłem tak zieloną łąkę, tak
pełną koni! Podszedł do mnie koń o imieniu Rudy i pokazał mi stado,
tereny, a w szczególności "Główną łąkę". Byłą tam cudnie. Właśnie dzięki
temu stadu zapomniałem o ojcu i matce chodź nie do końca. Ale nie
uwierzycie co mi się dziś przytrafiło!
Pomyślałem, że pójdę na Drogę Światła. "Spacer mi nie zaszkodzi. Wzmocni mnie."-wmawiając sobie to cwałowałem tam. Gdy już się zbliżałem do miejsca usłyszałem stukot kopyt. Wystraszyłem się. -Przecież ja się nie boję!-powiedziałem i wyskoczyłem zza krzaków. Zobaczyłem stojącą piękną gniada klacz. Nie powiedziałem jej, że jest piękna. to chyba było by głupie, bo skoro jej nie znam nie będę jej wyjeżdżał od razu, że mi sie podoba. Może ma chłopaka? tyle myśli mi przelatywało wtedy, że ja nie wiem! ale musiałem zagadać. Nie znałem jej. Przecież znam wszystkich ze stada a jej nie? Wydawało mi się to dziwne.... Zapytałem. no i się przedstawiłem oczywiście. -Kim ty jesteś? znaczy... Cześć. Jestem Sindbad a ty? -Jaaa? yy... a ja. Jestem Afera. Skąd się tu wiozłeś?
Afera CD
|
Nowy ogier! Sindbad
Płeć: ogier
Cechy charakteru: bardzo inteligenty, cierpliwy, a w stosunku do innych koni przyjacielski, ale nie dla wszystkich, potrafi dokopać, czasem bywa że ma gorsze dni, a wtedy nie warto mu wchodzić w 'paradę, odważny i bardzo silny jak na 5 lat! ale bywa i tak że jest tak zarozumiały...
Cechy fizyczne: silny, dobrze umięśniony, bardzo dobrze wysportowany, zwinny i szybki,
Stanowisko: Ogier (chodziarz czasem uważa że zasługuje na coś więcej)
Moce: potężna siła, potrafi zmienić inne zwierze w kogo chce, ale używa tego tylko gdy jest zagrożone jego życie
Partner: jest bardzo zakochany, ale w kim? tego nikt nie wie
Rodzina: nie należy do stada, ale matka to Bestia a ojciec Agresor.
Historia: Zawsze żył w dzikim stadzie. Odkąd pamięta. wychowywał się z matką, ojcem. Jego ojciec pełnił bardzo poważną rolę, był przywódca. ale nie byle jakim. Zawsze zapewniał stadu schronienie, a matka zawsze dbała o małe źrebaki, klacze w ciąży i o wszystkich w stadzie. Stado było wdzięczne. Myślało, że i Sindbad będzie wiódł życie w tym stadzie i zostanie po ojcu przywódca. Ale gdy dowiedział się, że jego rodzice już postanowili za kogo wyjdzie za mąż rozpoczęła się kłótnia. Sindbad nie chciał się ożenić bo MUSIAŁ! Nie kochał tej klacz więc uciekł. Czasem jeszcze żałuję że uciekł... Tęskni za dobrym słowem ojca i za jego pochwałami. Tęskni za matką która tyle go nauczyła i byłą zawsze obok.
Umiejętności:
siła: ✭
spryt: -
zwinność: -
opiekuńczość: -
inteligencja: ✭
Punkty Życia: 40
Właściciel: Kicia2oo2
Od Blues Day'a - CD historii Rosalie
- Jeszcze nie miałem okazji pozwiedzać - powiedziałem z pogodnym uśmiechem - Głupota byłoby nie skorzystać.
- To zaczniemy od wschodniej granicy - powiedziała i ruszyliśmy przed siebie. Rosalie opowiadała o stadzie, o koniach, kto jaki jest i o terenach. Przy każdym na chwilę zatrzymywaliśmy się i opowiadała o nim. Muszę przyznać, że co jak co, ale tereny na tym stadzie to mają wspaniałe. Obeszliśmy już trzy granice. Teraz Rosalie zatrzymała się przed ciemnym lasem, przed którym stało dwóch strażników. - Las wygnańców - powiedziała - mówią o nim różnie, poznasz się. Wystarczy wiedzieć, że lepiej tam nie wchodzić. Zainteresowany kiwnąłem głową. Rosalie jednak nie miała zamiaru ciągnąć tematu. Poszliśmy dalej. Robiło się ciemno, wszystkie komary i muchy zaczęły nieznośnie bzyczeć nam koło uszu. - Wieczorem są nie do wytrzymania - powiedziała klacz odganiając się od owadów. - Ech... lato idzie - westchnąłem - będzie ich coraz więcej. - Spotkajmy się jutro, i tak nic już nie zobaczymy - zaproponowała - Tutaj? - klacz kiwnęła głową - zgoda, miłej nocy i dziękuje. **** Następnego dnia biegłem galopem przez las. Uwielbiałem to, bez względu na pogodę, czas i wszystko inne, po prostu to kochałem. Biegłem w stronę łąki, kiedy nagle wpadłem na Rosalie. Wyhamowałem gwałtownie. - Hej! Sorry za hamowanie, nie spodziewałem się, że ktoś tu będzie. - Nie ma problemu, ale... - zrobiłą krótką pauzę - Mieliśmy kontynuować spacer, ale znalazłem piękne miejsce, to wielka łąka pełna kwiatów, pagórków i drzew. Należy do terenów? < Rosalie, CeDee? Za końcówkę przepraszam - brak weny > |
|
sobota, 29 marca 2014
Od Sułtana - CD historii Nutki
Byłem poszarpany i ogólnie straciłem przytomność ..
Nie było to miałem uczucie ani ciekawe w sumie tak jak myślałem klacz mnie zostawiła no właśnie jak zawsze bywa .. w sumie oki niech się ratuje przez około kolejne dwa tygodnie byłem sam w oddali bez stada .. i leczyłem sam rany .. jestem silnym Ogierem i byle co mnie nie zabija ... tylko wzmacnia .. W końcu byłem już w pełni zdrowy i cały .. nagle ni z tad ni z owad p[obiegła do mnie Nutka i Wizja niedaleko byłą Rosaile i ta druga zaskoczone ze jestem zdrowy .. olałem je miałem gdzieś bylem zły ze mnie zostawiły Wraz z Nutką i Wizją ruszyęłm przed sibie -Co u was ? <Wizja/Nutka> |
niedziela, 23 marca 2014
Od Shadow'a
-Cześć River! krzyknąłem zawstydzony.
-Cześć, co u ciebie? zapytała -Hah, nic a u ciebie? zapytałem znów zawstydzony. Ukrywałem przed nią że mi się podoba. Też jestem koniem zimnokrwistym, pasujemy do siebie... -Tak samo...Widzę Shadow, cośś ukrywasz! zapytała znów. -No tak...Coś ukrywam. Nie chciałem jej mówić. - No gadaj! nikomu nie powiem! odkrzyknęła po cichu. -.....Zakochałem się w tobie... nie chciałem tego zdradzać ale jakoś to tak wyszło.. -...Niewiem co powiedzieć....odpisnęła zdziwiona -Proszęęęę masz piękne oczy i też jesteś zimnokrwista. odpowiedziałem. <River?> |
Od Sashy - CD historii Avocado
Ogier zmarszczył brwi i zaczął przytupywać w jednym miejscu, jakby
czekał tylko na znak, aby wiać. Ja za to patrzyłam cały czas w jeden
punkt, który z każdą sekundą zbliżał się do nas i w każdej chwili mógł
nas zgnieść. Istotnie, wspaniałe zajęcie na taką chwilę.
- Padnij! - wrzasnęłam gdy od meteorytu dzieliło nas kilkanaście albo nawet parę metrów. Popchnęłam Avokada na ziemię obok, a zaraz po tym, jak usunęliśmy się z drogi nasze miejsce zajął ogromny meteoryt. Wstrząśnięcie było tak wielkie, że niektóre ptaki spadły z drzew razem z liśćmi, a zwierzęta w promieniu pięciu kilometrów musiały usłyszeć przeraźliwy grzmot, który towarzyszył w tym wydarzeniu. Wybuchnęłam śmiechem
(Avokado? Weźcie, to stado ma przetrwać przynajmniej jeszcze 5 miesięcy! Piszemy!!!)
- Padnij! - wrzasnęłam gdy od meteorytu dzieliło nas kilkanaście albo nawet parę metrów. Popchnęłam Avokada na ziemię obok, a zaraz po tym, jak usunęliśmy się z drogi nasze miejsce zajął ogromny meteoryt. Wstrząśnięcie było tak wielkie, że niektóre ptaki spadły z drzew razem z liśćmi, a zwierzęta w promieniu pięciu kilometrów musiały usłyszeć przeraźliwy grzmot, który towarzyszył w tym wydarzeniu. Wybuchnęłam śmiechem
(Avokado? Weźcie, to stado ma przetrwać przynajmniej jeszcze 5 miesięcy! Piszemy!!!)
niedziela, 16 marca 2014
Nowa klacz! Afera
Imię: Afera
Płeć: klacz
Cechy charakteru: bardzo energiczna, uwielbia cwałować, nie jest ufna w sotosunko do koni, jest dzika i taka chce być, nie potrafi stać w miejscu, rozpiera ją energia, jest inteligenta pomimo swego wieku (2 lata)
Cechy fizyczne: silna chodź młoda, Jest uważana potocznie za słabeusza ponieważ ma taki wygląd, oszuka każdego, pokona również,
Stanowisko: klacz
Żywioł: natura
Moce: zwinność, potężna siła
Partner: jest zakochana, ale nie zdradzi w kim
Rodzina: nie ma, nie zna
Historia: To był piękny dzień... Przynajmniej tak by się wydawało. Niestety Afera inaczej go zapamiętałą. Był pełen okrucieństwa, męki i niewoli... Wszystko z chciwości ludzi! Afera gdy byłą małym źrebakiem nie wiele pamięta, ale ten dzień zaszedł jej za skórę. Właśnie od tego dnia wszystko się zaczęło... Zaczęła być nieufna, dzika, niepozorna... Czemu? Żyłą sobie u miłośniczki koni Anny. Była bardzo kochana przez tą rodzinę i została pieszczoszkiem stajni. Niestety Anna ciężko zachorowała i zmarłą... Jej mąż i dzieci? Nie chciały żyć z końmi ponieważ to przypominało im ból po stracie Anny, ale Afera tego nie wiedziała. Skąd mogła wiedzieć? Wychowała się bez matki.. A potem? Potem ją sprzedano. Sprzedano do okrutnego właścieciela. Bił czymś czym nie powinien. Nie wiem jak to określić. Ciężko mi wspominać to co było.. Jak się stałąm dzika? Uciekłam. Bardzo wysoko skaczę. 1 m. to dla mnie nic. A właśnie takie było ogrodzenie na pastwisku. Więc? Skoczyłam. Mam 2 lata, niewiarygodne? Jednak.
Umiejętności:
siła: -
spryt: ✭
zwinność: ✭
opiekuńczość: -
inteligencja: -
Punkty Życia: 40 ❤
Właściciel: Kicia 2oo2
Od Marka i Kelly
Po poznaniu Pherrona poszliśmy dalej
poszukać innych koni i rozejrzeć się po okolicy. Rozmawialiśmy ze sobą,
ale telepatycznie, żeby nikomu nie przeszkadzać. W końcu nie wiadomo kto
jest w pobliżu, nie? A skoro mamy zdolności telepatyczne, to można ich
użyć. Nagle zauważyliśmy łąkę, a na niej konie. Nagle Kelly zapytała
mnie:
- To co robimy? - Nie wiem - odpowiedziałem Więc poszliśmy na tą łąkę. Widać było, że wszyscy się nami zainteresowali. Nawet jeden koń podszedł... <Ktokolwiek> |
|
sobota, 15 marca 2014
Od Nutki
Długa bezkresna wędrówka ale miałam nadzieje
że się uda, konie go widziały i wskazywały drogę z nadzieją w sercu go szukałam .. nag;le Kara klacz wybiegła Od razu ja rozpoznałam -Wizja !! -Nutka !! Po długim czasie się zobaczyłyśmy .. Razem było łatwiej w końcu dotarłyśmy na łąkę pełną koni a tam był on a obok niego jakaś Klacz -SUŁTAN !!! -wrzasnęłyśmy spojrzał na nas pogalopowałyśmy do niego -Żyjesz -przytuliłyśmy go -Tak .. spokojnie co z resztą -Czekaja na wieści o tobie Klacz zdziwiona patrzyła na nas -Co ci -spytała Wizja -Wilk atakował .. Po chwili podeszła ta klacz -Wizja jestem a to Nutka -powiedziała -Mira a wy jego koleżanki ? -Tak byłyśmy członkiniami Legendarnego stada .. -powiedziałam <Mira/Sułtan/Wizja> |
|
Nowa klacz! Wizja
Imię: Wizja
Płeć: Klacz
Cechy
charakteru:Wizja jest spokojną i ciekawą świata klaczą.Uwielbia wyzwania
i przygody, bywa jednak często płochliwa.Jest zabawna i wesoła otwarta
na nowe znajomości, chce być kochana i kochać, Odnajduje się w każdej
sytuacji .. bezpośrednia,szczera,inteligentna
Stanowisko: Morderczyni
Żywioł: Powietrze
Moce: włada powietrzem
Partner: nie raczej nie
Rodzina: Raczej nie ale zna Sułtana ze starego stada
Historia:
Narodzona w stadzie które było bardzo liczne ,Ludzie wyłapali jej
trafiła do jednej z rozbitych grup ale odeszła w poszukiwaniu strefo
Alfy znalazła go w tym stadzie
Umiejętności:
siła: -
spryt: ✭
zwinność: ✭
opiekuńczość: -
inteligencja: -
Punkty Życia: 40 ❤
Właściciel: ßigA
piątek, 14 marca 2014
Od Miry - CD historii Rosalie
On nie żyje! - wykrzyczałam jej prosto w twarz
Miałam drgawki i moje rozbiegane oczy mogłyby świadczyć o tym, że jestem na progu szaleństwa. Ale nie byłam. Moje zmysły miały się stosunkowo dobrze jak po takim przeżyciu. Jednak cały czas miałam w głowię wilczycę. Głos który nie pozwalał się uspokoić. Który przypominał o tym co się stało. Rosalie na chwilę zaniemówiła.
-Umarł? - zapytała po chwili - Ty go zabiłaś? - otworzyła szeroko oczy i cofnęła się do tyłu
-Nie ja... - odparłam zrezygnowana - Wolf Dark. - wyszeptałam ze strachem zamykając oczy i pochylając głowę jakby czekając aż czarny wilk rzuci się na mnie i wydrze wciąż bijące serce z piersi
Rosalie?
Miałam drgawki i moje rozbiegane oczy mogłyby świadczyć o tym, że jestem na progu szaleństwa. Ale nie byłam. Moje zmysły miały się stosunkowo dobrze jak po takim przeżyciu. Jednak cały czas miałam w głowię wilczycę. Głos który nie pozwalał się uspokoić. Który przypominał o tym co się stało. Rosalie na chwilę zaniemówiła.
-Umarł? - zapytała po chwili - Ty go zabiłaś? - otworzyła szeroko oczy i cofnęła się do tyłu
-Nie ja... - odparłam zrezygnowana - Wolf Dark. - wyszeptałam ze strachem zamykając oczy i pochylając głowę jakby czekając aż czarny wilk rzuci się na mnie i wydrze wciąż bijące serce z piersi
Rosalie?
Od Rosalie - CD historii Miry
Dzisiaj była piękna piękna pogoda. Jak na wczesną wiosnę - bajka. Pasłam
się na łące, gdy ze ściany lasu wyłoniła się przerażona Mira.
Po chwili, już nieźle przestraszona, zauważyłam plamy krwi na boku klaczy. Nie była ranna.
- M-Mira?! - to nie było normalne, zdecydowanie.
Dopiero po chwili usłyszałam pełny strachu krzyk Miry.
Zrozumiałam ogrom sytuacji i bez ogródek puściłam się za nią galopem, a po chwili cwałem.
Zatrzymałyśmy się dopiero na głównej łące.
- Mira, co się... Co się stało? - zapytałam lekko roztrzęsiona. Wciąż lekko dyszałam, ale to było normalne po takim dystansie. W końcu to była ponad połowa naszych terenów.
Klacz pokręciła głową i zamknęła oczy. Dopiero teraz zauważyłam czerwone, teraz zaschnięte już krople czerwonej cieczy na szyi i grzywie.
Inne konie przypatrywały się nam, a raczej czerwonej plamie na boku Miraclense. My jednak miałyśmy to gdzieś, ponieważ byłyśmy za bardzo przejęte zaistniałą sytuacją.
- Widziałam, jak znikasz w lesie z Sułtanem... Coś mu się stało, prawda?
Cd Miraclense?
Po chwili, już nieźle przestraszona, zauważyłam plamy krwi na boku klaczy. Nie była ranna.
- M-Mira?! - to nie było normalne, zdecydowanie.
Dopiero po chwili usłyszałam pełny strachu krzyk Miry.
Zrozumiałam ogrom sytuacji i bez ogródek puściłam się za nią galopem, a po chwili cwałem.
Zatrzymałyśmy się dopiero na głównej łące.
- Mira, co się... Co się stało? - zapytałam lekko roztrzęsiona. Wciąż lekko dyszałam, ale to było normalne po takim dystansie. W końcu to była ponad połowa naszych terenów.
Klacz pokręciła głową i zamknęła oczy. Dopiero teraz zauważyłam czerwone, teraz zaschnięte już krople czerwonej cieczy na szyi i grzywie.
Inne konie przypatrywały się nam, a raczej czerwonej plamie na boku Miraclense. My jednak miałyśmy to gdzieś, ponieważ byłyśmy za bardzo przejęte zaistniałą sytuacją.
- Widziałam, jak znikasz w lesie z Sułtanem... Coś mu się stało, prawda?
Cd Miraclense?
Od Pherrona - CD historii Marka i Kelly
-Przykro mi.-powiedziałem.
-A ty skąd jesteś?-zapytała Kelly. -Ze stada Grendlandic. To na Grenlandii. -Daleko!-zdziwił się Mark. -Wiem. Jakoś tak wyszło.-uśmiechnąłem się. -Musimy iść.-rzekł Mark-Chcemy poznać inne konie i zobaczyć tereny. -Mógłbym was oprowadzić ale lepiej zrobi to ktoś inny. Mnie oprowadzała Rosalie i zrobiła to świetnie. -Dzięki, pa Pherron.-pożegnali się ze mną |
Od Moonlight - CD historii Lian
Lian wyglądała mi na taką, która jest godna zaufania, ale była też
nieśmiała. OK, może trochę zbyt gwałtownie wyraziłam swoje zdanie co do
samotnych spacerów. Boję się, że w jej oczach już jestem dziwadłem,
który nie potrafi sobie poradzić. Chodziło mi o to, że myślałam, że
wszystkie inne klacze zawsze spacerują z najlepszą przyjaciołką i
chichoczą pod nosem. Dlatego trochę zdziwiła mnie rzeczywistość...
Ja, Rosalie i Lian kierowałyśmy się w stronę Lasu Murckowskiego. Gdybym miała podać jedno słowo, które ma go opisać, powiedziałabym "zieleń". Moja gadatliwa część osobowości postanowiła ukazać się światu. Było to co najmniej dziwne. Za to nie zdziwiła mnie tematyka moich rozmyślań na głos.
- Czy gdybyśmy teraz zauważyły trupa z zaroślach, odważyłybyście się podejść? Najgorzej byłoby, jakby zwłoki były rozszarpane przez wilki i wszystko wychodziłoby na wierzch... - klacze popatrzyły na mnie jak na wariatkę. Co tu dużo mówić, w końcu nią byłam! - Mi się zdarzył raz podobny przypadek.
- Gdybyśmy były w innym miejscu, zaczęłabym się rozglądać po okolicy, żeby sprawdzić, czy zaraz sama nie będę martwa. Ale tutaj jakoś się nie boję - odpowiedziała Rosalie, a Lian pewnie na myśl nasuwało się tylko jedno stwierdzenie - psychopatka.
- Opowiedzieć wam tę historię z wilkami? - Nawet nie czekałam na odpowiedź. - Otóż jak zwykle łaziłam po stepach i jakoś tak spojrzałam w prawą stronę. Dzięki temu uniknęłam śmierci, bo zauważyłam, że czai się na mnie wielki wilk! Zaczęłam uciekać i niechcący potknęłam się o martwego konia, który oczywiście miał rozpruty brzuch. Przeraziłam się. Zewsząd zaczęły podchodzić inne wilki. Ruszyły za mną w pogoń, a ja zupełnie zapomniałam o swoich mocach. Zaryzykowałam i stanęłam do walki. Pazury to oni mieli ostre, ale kopyta też coś dają - delikatnie się uśmiechnęłam, podobnie, jak moje towarzyszki. - Zamiast zastosować jakąś taktykę, uderzałam nogami gdzie popadnie, i chyba nawet jeden wilk stracił przeze mnie wzrok... W końcu zrezygnowali.
Zachęciłam Lianę i Rose, by też coś opowiedziały.
<Rosalie? Lian?>
Ja, Rosalie i Lian kierowałyśmy się w stronę Lasu Murckowskiego. Gdybym miała podać jedno słowo, które ma go opisać, powiedziałabym "zieleń". Moja gadatliwa część osobowości postanowiła ukazać się światu. Było to co najmniej dziwne. Za to nie zdziwiła mnie tematyka moich rozmyślań na głos.
- Czy gdybyśmy teraz zauważyły trupa z zaroślach, odważyłybyście się podejść? Najgorzej byłoby, jakby zwłoki były rozszarpane przez wilki i wszystko wychodziłoby na wierzch... - klacze popatrzyły na mnie jak na wariatkę. Co tu dużo mówić, w końcu nią byłam! - Mi się zdarzył raz podobny przypadek.
- Gdybyśmy były w innym miejscu, zaczęłabym się rozglądać po okolicy, żeby sprawdzić, czy zaraz sama nie będę martwa. Ale tutaj jakoś się nie boję - odpowiedziała Rosalie, a Lian pewnie na myśl nasuwało się tylko jedno stwierdzenie - psychopatka.
- Opowiedzieć wam tę historię z wilkami? - Nawet nie czekałam na odpowiedź. - Otóż jak zwykle łaziłam po stepach i jakoś tak spojrzałam w prawą stronę. Dzięki temu uniknęłam śmierci, bo zauważyłam, że czai się na mnie wielki wilk! Zaczęłam uciekać i niechcący potknęłam się o martwego konia, który oczywiście miał rozpruty brzuch. Przeraziłam się. Zewsząd zaczęły podchodzić inne wilki. Ruszyły za mną w pogoń, a ja zupełnie zapomniałam o swoich mocach. Zaryzykowałam i stanęłam do walki. Pazury to oni mieli ostre, ale kopyta też coś dają - delikatnie się uśmiechnęłam, podobnie, jak moje towarzyszki. - Zamiast zastosować jakąś taktykę, uderzałam nogami gdzie popadnie, i chyba nawet jeden wilk stracił przeze mnie wzrok... W końcu zrezygnowali.
Zachęciłam Lianę i Rose, by też coś opowiedziały.
<Rosalie? Lian?>
czwartek, 13 marca 2014
Od Lian
Każdy mój krok sprawiał ból. Ale nie ból fizyczny, lecz wewnętrzny.
Zdawałam sobie sprawę, że tak naprawdę wcale nie musiałam być taka
przygnębiona. Znalazłam stado, poznałam Remusa... jednak... jednak brak
mi było tych momentów z dzieciństwa gdy chodziłam na spacery z matką.
Była chora i wcale nie musiała ale wiedziała, że to kocham i dlatego to
robiła. Teraz rozumiem jak wielkim wysiłkiem wewnętrznym musiała się
wykazać by pokonać tą całą frustrację i panoszącą się po jej ciele
zarazę. Mimo to... do ostatniej chwili była uśmiechnięta. Pamiętam
jeszcze jak mówiła "Czekałam na ciebie całe życie". Może więc powinnam
ją naśladować...? Walczyć z przeciwnościami losu i mimo to być
szczęśliwą? Odnajdywać pozytyw w każdym źdźble trawy, każdym podmuchu
wiatru... tak chciałabym żyć.
- Ale nie mogę.- dokończyłam na głos. Widziałam, że przypatruje mi się czwórka koni, pasąca się w ciasnym stadku. 3 klacze i jeden ogier. Wiedziałam już, że starają się o jego względy i myślały, że będę ich przeciwniczką. Ja nie miałam takich zamiarów i skierowałam swe kroki na miejsce gdzie trawa miała żywsze kolory. Nie zastanawiałam się długo i zaczęłam ją jeść. Śmiać mi się chciało, bo wszystkie klacze patrzyły na mnie z uwagą. Z drugiej strony to trochę krępowało i w końcu zaczęła mnie ogarniać lekka złość. Zaczęłam więc dla odstresowania kłusować wokół łączki. Oczywiście tamte wodziły za mną wzrokiem jak szalone więc w końcu nie wytrzymałam. Podbiegłam do nich i powiedziałam z lekkim wyrzutem:
- Mam coś przyczepione do ogona, że tak się na mnie patrzycie?- jedna parsknęła w odpowiedzi, dwie pozostałe patrzyły się na mnie z oburzeniem. Jak ja miałam czelność im zwrócić uwagę, och! Jestem nieśmiałą, to prawda, ale nie przesadzajmy. Czułam się jak prześladowana!
- My tylko... Jestem Rosalie.- w końcu zdecydowała się odezwać pierwsza. Była srokata i trochę niższa ode mnie. Mimo to miała zgrabną sylwetkę i (gdyby nie to gapienie!) wyglądała na całkiem miłą. Mimowolnie się do niej uśmiechnęłam.
- Ja Lian. Jestem tu od bardzo niedawna i poznaję tereny...- nie dokończyłam, bo nagle kara klacz z blond włosiem westchnęła ze zdziwienia:
- Tak całkiem sama?!- była wręcz przerażona tym faktem, czego ja zupełnie nie zrozumiałam.
- No... tak. Takie dziwne?- chyba wydałam im się nienormalna bo spojrzały po sobie. Nawet nie zauważyły, że przy chwili wolnego ich kochaś uciekł w siną dal. No może ta jedna, bo zaraz zawołała:
- Cześć!- wszystkie jej odpowiedziałyśmy i tamta odbiegła dzikim cwałem. Chciałam się zaśmiać, ale to mogłoby urazić resztę towarzystwa, na co nie chciałam się wcale narażać. W końcu znów wróciłyśmy do mojego tematu.
- Skoro nie masz przewodnika... To może my cię oprowadzimy, co?- byłam wręcz wniebowzięta. Same z siebie zaproponowały mi spacer i to jeszcze długi! Wiedziałam, że będzie mi tu lepiej, ale ze aż tak? Uśmiechnęłam się promiennie.
- Skoro naprawdę chcecie... to o tym tylko marzę!- zaśmiałyśmy się chwilę i kłusem ruszyłyśmy w stronę pobliskiego lasu.
<Rosalie? Moonlight?>
- Ale nie mogę.- dokończyłam na głos. Widziałam, że przypatruje mi się czwórka koni, pasąca się w ciasnym stadku. 3 klacze i jeden ogier. Wiedziałam już, że starają się o jego względy i myślały, że będę ich przeciwniczką. Ja nie miałam takich zamiarów i skierowałam swe kroki na miejsce gdzie trawa miała żywsze kolory. Nie zastanawiałam się długo i zaczęłam ją jeść. Śmiać mi się chciało, bo wszystkie klacze patrzyły na mnie z uwagą. Z drugiej strony to trochę krępowało i w końcu zaczęła mnie ogarniać lekka złość. Zaczęłam więc dla odstresowania kłusować wokół łączki. Oczywiście tamte wodziły za mną wzrokiem jak szalone więc w końcu nie wytrzymałam. Podbiegłam do nich i powiedziałam z lekkim wyrzutem:
- Mam coś przyczepione do ogona, że tak się na mnie patrzycie?- jedna parsknęła w odpowiedzi, dwie pozostałe patrzyły się na mnie z oburzeniem. Jak ja miałam czelność im zwrócić uwagę, och! Jestem nieśmiałą, to prawda, ale nie przesadzajmy. Czułam się jak prześladowana!
- My tylko... Jestem Rosalie.- w końcu zdecydowała się odezwać pierwsza. Była srokata i trochę niższa ode mnie. Mimo to miała zgrabną sylwetkę i (gdyby nie to gapienie!) wyglądała na całkiem miłą. Mimowolnie się do niej uśmiechnęłam.
- Ja Lian. Jestem tu od bardzo niedawna i poznaję tereny...- nie dokończyłam, bo nagle kara klacz z blond włosiem westchnęła ze zdziwienia:
- Tak całkiem sama?!- była wręcz przerażona tym faktem, czego ja zupełnie nie zrozumiałam.
- No... tak. Takie dziwne?- chyba wydałam im się nienormalna bo spojrzały po sobie. Nawet nie zauważyły, że przy chwili wolnego ich kochaś uciekł w siną dal. No może ta jedna, bo zaraz zawołała:
- Cześć!- wszystkie jej odpowiedziałyśmy i tamta odbiegła dzikim cwałem. Chciałam się zaśmiać, ale to mogłoby urazić resztę towarzystwa, na co nie chciałam się wcale narażać. W końcu znów wróciłyśmy do mojego tematu.
- Skoro nie masz przewodnika... To może my cię oprowadzimy, co?- byłam wręcz wniebowzięta. Same z siebie zaproponowały mi spacer i to jeszcze długi! Wiedziałam, że będzie mi tu lepiej, ale ze aż tak? Uśmiechnęłam się promiennie.
- Skoro naprawdę chcecie... to o tym tylko marzę!- zaśmiałyśmy się chwilę i kłusem ruszyłyśmy w stronę pobliskiego lasu.
<Rosalie? Moonlight?>
Od Moonlight
Nie mam zielonego pojęcia czemu, ale
chyba złapałam depresję. Najgorsze jest to, że nie mogę opanować tych
durnych gejzerów lawy i czasami przede mną wyskakuje gorący, czerwony
strumień. W sumie to chyba nie przeszkadzało mi to, bo mój "dołus
fatalniatus" powoli zmierzał do tego, bym popełniła samobójstwo. Tylko
czemu ja tak mam?!
Postanowiłam znaleźć jakieś malownicze miejsce na zatracanie zmysłów. Albo lepiej coś przerażającego, gdzie nikogo na pewno nie spotkam... Raz niechcący usłyszałam, jak ktoś coś mówił o Opuszczonym pastwisku. Idealnie. Nie znałam drogi, ale co mi tam... Gdzieśtam napewno dojdę. Chyba zaczynam myśleć jak kiedyś.
Zdaje mi się, że trafiłam tam, gdzie chciałam. Drzewa były pokryte białym kwieciem, wokó rosła soczyściezielona trawa. Gęsta mgła była wszędzie, sprawiając wrażenie, jakby chciała wedrzeć się do mojego umysłu. Powoli wyłaniała się z niej jakaś postać, co - o dziwo - mnie nie przestraszyło. Ale kiedy powróciły wspomnienia i rozpoznałam tego ogiera, moje serce zamrało.
To był on!
- Wynoś się! Nie potrzebuję cię! Skąd ty się tu wziąłeś?! - wrzeszczałam na owego konia o szarej sierści i szyderczym uśmiechu.
- Ojca powinnaś powitać z szacunkiem, nie tak cię wychowaliśmy.
- Nie żartuj sobie ze mnie! Twoje życie na wygnaniu nie może się równać z tym, co przecierpiałam ja!
- Nie martw się, już nie jestem na wygnaniu. Mam swoje stado... - przy tym zaśmiał się złośliwie, a z mgły zaczęły wychodzić inne sylwetki. -
- Czego ty ode mnie chcesz?!
- Widzisz, muszę cię zabrać z powrotem na pustkowie, bo mój przyjaciel chce cię poznać... Potem będą już tylko dwa wyjścia: weźmie cię ze sobą albo zabije. Zależy, czy mu podpasujesz....
Tego już było za wiele! Otoczona "armią" mojego ojca postanowiłam ich wszystkich zaatakować. Z nieba spadały meteoryty, a pod kopytami wrogów wybuchała magma. Wiedziałam jednak, że to nie zadziała na mojego głównego prześladowcę. Mógł stwarzać tarczę ochronną. Wkładałam wszystkie siły, żeby ją osłabić, ale bezskutecznie. Ale musiałam spróbować jeszcze raz. Nie mogł przecież ochronić całego ciała, jego moc była za mała.
Gdybym użyła całej mocy i zaatakowała jednocześnie ze wszystkich stron, mogłoby się udać...
Zrobilam to i automatycznie upadłam. Kątem oka zauważyłam, jak ojciec prycha i odchodzi, kulejąc. Chyba udało mi się go zranić. Dalej już nic nie pamiętam, bo zemdlałam - w miejscu, do którego nikt nie przychodzi...
<Ktoś mnie uratuje? XD>
Postanowiłam znaleźć jakieś malownicze miejsce na zatracanie zmysłów. Albo lepiej coś przerażającego, gdzie nikogo na pewno nie spotkam... Raz niechcący usłyszałam, jak ktoś coś mówił o Opuszczonym pastwisku. Idealnie. Nie znałam drogi, ale co mi tam... Gdzieśtam napewno dojdę. Chyba zaczynam myśleć jak kiedyś.
Zdaje mi się, że trafiłam tam, gdzie chciałam. Drzewa były pokryte białym kwieciem, wokó rosła soczyściezielona trawa. Gęsta mgła była wszędzie, sprawiając wrażenie, jakby chciała wedrzeć się do mojego umysłu. Powoli wyłaniała się z niej jakaś postać, co - o dziwo - mnie nie przestraszyło. Ale kiedy powróciły wspomnienia i rozpoznałam tego ogiera, moje serce zamrało.
To był on!
- Wynoś się! Nie potrzebuję cię! Skąd ty się tu wziąłeś?! - wrzeszczałam na owego konia o szarej sierści i szyderczym uśmiechu.
- Ojca powinnaś powitać z szacunkiem, nie tak cię wychowaliśmy.
- Nie żartuj sobie ze mnie! Twoje życie na wygnaniu nie może się równać z tym, co przecierpiałam ja!
- Nie martw się, już nie jestem na wygnaniu. Mam swoje stado... - przy tym zaśmiał się złośliwie, a z mgły zaczęły wychodzić inne sylwetki. -
- Czego ty ode mnie chcesz?!
- Widzisz, muszę cię zabrać z powrotem na pustkowie, bo mój przyjaciel chce cię poznać... Potem będą już tylko dwa wyjścia: weźmie cię ze sobą albo zabije. Zależy, czy mu podpasujesz....
Tego już było za wiele! Otoczona "armią" mojego ojca postanowiłam ich wszystkich zaatakować. Z nieba spadały meteoryty, a pod kopytami wrogów wybuchała magma. Wiedziałam jednak, że to nie zadziała na mojego głównego prześladowcę. Mógł stwarzać tarczę ochronną. Wkładałam wszystkie siły, żeby ją osłabić, ale bezskutecznie. Ale musiałam spróbować jeszcze raz. Nie mogł przecież ochronić całego ciała, jego moc była za mała.
Gdybym użyła całej mocy i zaatakowała jednocześnie ze wszystkich stron, mogłoby się udać...
Zrobilam to i automatycznie upadłam. Kątem oka zauważyłam, jak ojciec prycha i odchodzi, kulejąc. Chyba udało mi się go zranić. Dalej już nic nie pamiętam, bo zemdlałam - w miejscu, do którego nikt nie przychodzi...
<Ktoś mnie uratuje? XD>
Od Miry - CD historii Sułtana
Przez ułamek sekundy na prawdę myślałam, że go nie doceniam. Odetchnęłam głęboko i podniosłam oczy ku niebu. Usłyszałam jego pisk. Krzyk bólu. Ryk ogromnego zwierzęcia. Wielki niczym głaz, czarny niczym noc. Uosobienie furii i żądzy krwi. Niedźwiedź. Z groźnym pomrukiem triumfu. Kroczył w kierunku pewnego siebie ogiera.
-Uciekaj idioto! - krzyknęłam jak najciszej, ponieważ nie wiedzieć czemu nie chciałam zwracać uwagi niedźwiedzicy
-Nic mi nie będzie. - wypiął dumnie pierś. Jak gdyby miał jakąkolwiek szansę na wygranie. Pewny siebie dupek. - pomyślałam cofając się na miękkich nogach
Stanął dęba i wyszczerzył zęby do przeciwnika. I tak był od niego niższy.. Łapa zwierzęcia mignęła przy jego twarzy i rozcinając głęboko skórę na boku pchnęła w pobliskie drzewo. Gruchot łamanych kości i bezwładnie zwisający łeb. Niedźwiedzica poruszała się z gracją, podeszła do niego na moje szczęście nie zwracając uwagi na mnie. Wbrew prawą fizyki mrugnęłam oczami, a zamiast niedźwiedzia dostrzegłam ogromnego czarnego wilka.
-To tylko sen - wycedziłam przez zęby
Wilczyca polizała zakrwawione gardło ogiera i biorąc delikatnie w zęby nagłym ruchem rozszarpała. Krew była wszędzie. Dużo krwi. Mój towarzysz już nie oddychał. Bardziej charczał krwią.
-Na ciebie też kiedyś przyjdzie pora - usłyszałam syczący głos w mojej głowie - On nie pierwszy i nie ostatni. Wszystkich was zabiję.
Wstrzymałam oddech patrząc na wilczycę rozrywającą w oddali ciało ogiera na strzępy. Cały pysk w krwi. Szkarłat. Odwróciła w moją stronę głowę. Patrzyła na mnie, a ja miałam ochotę wyrwać sobie serce byle tylko nie zdecydowała się skończyć ze mną jak z Sułtanem. Dla niego już nie było ratunku. Zaczęłam się powoli cofać mając na uwadze zachodzące krwią żółte oczy Wolf Dark.
-Nie chcesz ubrudzić kopytek? - zapytał obcy głos w mojej głowie - Idziesz już?! - zmienił się w wściekły ryk
Wilczyca puściła się za mną biegiem. Krzyknęłam bez tchu i ruszyłam. Patrzyłam na drzewa migające mi przed oczami i byłam jakby w amoku. Biegłam przed siebie i cały czas w uszach dudnił mi ryk przechodzący w symfonię bolesnych odgłosów.
W pełnym pędzie wybiegłam z lasu. Wolf Dark zrezygnowała z pościgu? Pędziłam dalej. To nie było możliwe. Nagle na moim horyzoncie ukazała się Rosalie.
-Uciekaj! - krzyknęłam przez płacz
Wszystko, każdy najmniejszy mięsień i cząstka mojego ciała wołały o odpoczynek. Ale musiałam uciekać. Uciekać, przed goniącą mnie śmiercią.
Roslaie?
-Uciekaj idioto! - krzyknęłam jak najciszej, ponieważ nie wiedzieć czemu nie chciałam zwracać uwagi niedźwiedzicy
-Nic mi nie będzie. - wypiął dumnie pierś. Jak gdyby miał jakąkolwiek szansę na wygranie. Pewny siebie dupek. - pomyślałam cofając się na miękkich nogach
Stanął dęba i wyszczerzył zęby do przeciwnika. I tak był od niego niższy.. Łapa zwierzęcia mignęła przy jego twarzy i rozcinając głęboko skórę na boku pchnęła w pobliskie drzewo. Gruchot łamanych kości i bezwładnie zwisający łeb. Niedźwiedzica poruszała się z gracją, podeszła do niego na moje szczęście nie zwracając uwagi na mnie. Wbrew prawą fizyki mrugnęłam oczami, a zamiast niedźwiedzia dostrzegłam ogromnego czarnego wilka.
-To tylko sen - wycedziłam przez zęby
Wilczyca polizała zakrwawione gardło ogiera i biorąc delikatnie w zęby nagłym ruchem rozszarpała. Krew była wszędzie. Dużo krwi. Mój towarzysz już nie oddychał. Bardziej charczał krwią.
-Na ciebie też kiedyś przyjdzie pora - usłyszałam syczący głos w mojej głowie - On nie pierwszy i nie ostatni. Wszystkich was zabiję.
Wstrzymałam oddech patrząc na wilczycę rozrywającą w oddali ciało ogiera na strzępy. Cały pysk w krwi. Szkarłat. Odwróciła w moją stronę głowę. Patrzyła na mnie, a ja miałam ochotę wyrwać sobie serce byle tylko nie zdecydowała się skończyć ze mną jak z Sułtanem. Dla niego już nie było ratunku. Zaczęłam się powoli cofać mając na uwadze zachodzące krwią żółte oczy Wolf Dark.
-Nie chcesz ubrudzić kopytek? - zapytał obcy głos w mojej głowie - Idziesz już?! - zmienił się w wściekły ryk
Wilczyca puściła się za mną biegiem. Krzyknęłam bez tchu i ruszyłam. Patrzyłam na drzewa migające mi przed oczami i byłam jakby w amoku. Biegłam przed siebie i cały czas w uszach dudnił mi ryk przechodzący w symfonię bolesnych odgłosów.
W pełnym pędzie wybiegłam z lasu. Wolf Dark zrezygnowała z pościgu? Pędziłam dalej. To nie było możliwe. Nagle na moim horyzoncie ukazała się Rosalie.
-Uciekaj! - krzyknęłam przez płacz
Wszystko, każdy najmniejszy mięsień i cząstka mojego ciała wołały o odpoczynek. Ale musiałam uciekać. Uciekać, przed goniącą mnie śmiercią.
Roslaie?
środa, 12 marca 2014
Od Sułtana - CD historii Miry
To było dziwne ale ta wilczyca chyba myślała ze jest górą
mały blef po czym zryw i tupot kopyt wierzganie i groźne rżenie krążyliśmy w koło siebie .. "czy ona myśli ze jestem slaby" tak leciała mi krew .. ale no bez przesady nie poddaje sie i zawsze wygrywam tak jak i tym razem się stało .. nie odpuszczałem w końcu wilczyca uciekła -Nic Ci nie jest ?-spytała Klacz zaskoczona -Nie nic .. myślałaś że już po mnie ? -Tak .. -No to powiem tyle nie doceniasz mnie .. -parsknąłem <Mira> |
|
Nowa klacz! Nutka
Imię: Nutka Płeć: Klacz Cechy charakteru: Nutka to szalona i Energiczna klacz,Kocha przygody zabawę, stara się żyć beztrosko,zabawna i uprzejma zawsze jest sobą,Kocha wyznania,Ufna i spokojna .. no prawie spokojna bo zbyt energiczna,jakby małe ADHD ale dzięki temu wszyscy ja kochają z każdym koniem znajdzie wspólny temat i pasje .. Stanowisko: Morderczyni Żywioł: Powietrze Partner: nie raczej nie Rodzina: Raczej nie ale zna Sułtana ze starego stada Historia: Narodzona w stadzie które było bardzo liczne ,Ludzie wyłapali jej trafiła do jednej z rozbitych grup ale odeszła w poszukiwaniu strefo Alfy znalazła go w tym stadzie Umiejętności: siła: -✭ spryt:
zwinność: ✭
opiekuńczość: - inteligencja: - Punkty Życia: 40 ❤ Właściciel: Syßir |
Od Miry - CD historii Sułtana
Wilk potrząsnął głową i zwisająca i krwawiąca szczęka była już na swoim miejscu.
-Wolf Dark - wyszeptałam patrząc w jej stronę i starając się nie upaść - Nie idź tam to demon! - krzyknęłam w stronę Sułtana, który zaczął szarżować nie wiedząc na co się porywa.
-Nic mi nie będzie. Jestem też.. - przerwał
Na jego krtani zaciskała się szczęka ogromnej wilczycy, która go zabijała. Coś chrupnęło i ogier upadł. W oczach zwierzęcia widać było śmierć. Triumf śmierci.
Sułtan?
-Wolf Dark - wyszeptałam patrząc w jej stronę i starając się nie upaść - Nie idź tam to demon! - krzyknęłam w stronę Sułtana, który zaczął szarżować nie wiedząc na co się porywa.
-Nic mi nie będzie. Jestem też.. - przerwał
Na jego krtani zaciskała się szczęka ogromnej wilczycy, która go zabijała. Coś chrupnęło i ogier upadł. W oczach zwierzęcia widać było śmierć. Triumf śmierci.
Sułtan?
Od Sułtana - CD historii Miry
Spojrzała wiem że mi nie dowierzała
-Dobra nie ważne powiedziałem ..
Parsknąłem i skubałem trawę zrobiłem trzy kroki .. po czym znowu
nerwowo się rozejrzawszy wpatrzywszy się w jedno miejsce ..
-Co jest
-Nie jesteśmy sami
-Jak to ?
-Ofiarą jesteś
-Co ?
W tym momencie z krzaków wyskoczył wilk ..Mira skapnęła się i uciekła \
ja wierzgnąłem kopytami Wilk naskoczył na mnie i wyrwał w pysk złamałem mu szczękę .. po czym zaszarżowałem ..
<Mira>
-Dobra nie ważne powiedziałem ..
Parsknąłem i skubałem trawę zrobiłem trzy kroki .. po czym znowu
nerwowo się rozejrzawszy wpatrzywszy się w jedno miejsce ..
-Co jest
-Nie jesteśmy sami
-Jak to ?
-Ofiarą jesteś
-Co ?
W tym momencie z krzaków wyskoczył wilk ..Mira skapnęła się i uciekła \
ja wierzgnąłem kopytami Wilk naskoczył na mnie i wyrwał w pysk złamałem mu szczękę .. po czym zaszarżowałem ..
<Mira>
Od Miry - CD historii Sułtana
Mówiąc szczerze słyszałam lepsze historie. Ta wydała mi się wyssana z palca. Ale może ja się nie znam? Może po prostu jestem zazdrosna, że Sułtanowi tak się powiodło? No może do czasu napadnięcia na jego stado. Uratował konie.
-Na prawdę nie wyglądasz jakbyś mógł podjąć decyzję - uśmiechnęłam się przyjaźnie i dodałam sobie w myślach "jakąkolwiek".
-Tak tak. Ale podobno jestem bardzo mądry.
Sułtan?
-Na prawdę nie wyglądasz jakbyś mógł podjąć decyzję - uśmiechnęłam się przyjaźnie i dodałam sobie w myślach "jakąkolwiek".
-Tak tak. Ale podobno jestem bardzo mądry.
Sułtan?
Od Sułtana - CD historii Miry
-Nie ... to bardzo zamotane
-Mamy czas -powiedziała
- To było tak że narodziłem się w stadzie gdzie było już około 200 koni
moi rodzice byli co dziwne najniżej w hierarchii .. ja nie wiem czemu ale stałem się ulubieńcem od początku .. chyba dlatego ze uratowałem córkę naszego Alfy.. Fajna klacz ale nie dla mnie ona wolała innego ..
Po śmierci Alfy doszło do demokratycznych wyborów ..
-Poczekaj a córka ona co z nią
-Ona wolała odejść miała nas gdzieś .. zostałem wybrany bo podobno
udzielałem się podejmowałem ważne decyzję tak czy siak .. powiem tak stary Alfa tylko miał miano ja już wtedy za jego życia ingerowałem ..
Podróże stado się rozrastało aż do 700 koni ludzie nas łapali więc rozbiłem stado na kilka naście małych takim cudem wile koni uciekło kilka złapano.. musiałem ratować Klaczkę młode Ogiery sam zostałem złapany i wywieziony mnie do rzeźni po drodze zostałem uwolniony ..
-Wow ..
-Wiem bo wyglądam jak wyglądam ale nie to się liczy ale charakter osobowość tak mówiła moja matka ...
<Mira>
-Mamy czas -powiedziała
- To było tak że narodziłem się w stadzie gdzie było już około 200 koni
moi rodzice byli co dziwne najniżej w hierarchii .. ja nie wiem czemu ale stałem się ulubieńcem od początku .. chyba dlatego ze uratowałem córkę naszego Alfy.. Fajna klacz ale nie dla mnie ona wolała innego ..
Po śmierci Alfy doszło do demokratycznych wyborów ..
-Poczekaj a córka ona co z nią
-Ona wolała odejść miała nas gdzieś .. zostałem wybrany bo podobno
udzielałem się podejmowałem ważne decyzję tak czy siak .. powiem tak stary Alfa tylko miał miano ja już wtedy za jego życia ingerowałem ..
Podróże stado się rozrastało aż do 700 koni ludzie nas łapali więc rozbiłem stado na kilka naście małych takim cudem wile koni uciekło kilka złapano.. musiałem ratować Klaczkę młode Ogiery sam zostałem złapany i wywieziony mnie do rzeźni po drodze zostałem uwolniony ..
-Wow ..
-Wiem bo wyglądam jak wyglądam ale nie to się liczy ale charakter osobowość tak mówiła moja matka ...
<Mira>
Od Miry - CD historii Sułtana
Byłam ciekawa, dlaczego Sułtan był przywódcą stada. Na pierwszy rzut oka wyglądał dość przeciętnie i nie sądzę by potrafił upilnować tak liczne stado.
-Rozumiem. - przytaknęłam i popatrzyłam na niego marszcząc brwi
-Tak tak. Stado i te 700 koni. - rozmarzył się
-Byłeś synem alfy tamtego stada? - zapytałam
Sułtan CD
-Rozumiem. - przytaknęłam i popatrzyłam na niego marszcząc brwi
-Tak tak. Stado i te 700 koni. - rozmarzył się
-Byłeś synem alfy tamtego stada? - zapytałam
Sułtan CD
Od Sułtana - CD historii Miry
Ruszyliśmy .. chwila ciszy nagle spytała
-Nie to ze cis serio miałeś stado ? -Tak słyszałaś pewnie jak mówiłem Rosaile -Tak ... ale to aż 700 koni ? -Tak .. wiadomo decyzje trzeba podejmować szybko -Racja .. ale jak ogarniałeś ich jakoś -Nie było łatwo ale zawsze ktoś pomagał .. -Miałeś Partnerkę -Nie .. jakoś nie moglem znaleźć tej jedynej .. Po chwili byliśmy na wrzosowym pastwisku .. -Upatrzyłeś sobie jakąś -Tak ale sadze ze nie pasowałbym do niej a raczej ona do mnie -Czemu ? -Bo wiem ze chyba inny ogier ma ją na oku .. nie znam poza tym wszystkich .. <Mira?> |
|
Od Martela - CD historii Miry
Spojrzałem na klacz z podniesioną jedną brwią. Spojrzała na mnie chwilowo i znowuż odwróciła wzrok.
-Co mi się tak przypatrujesz?- spytała, chyba trochę zdenerwowana -Ja? A niby czemu? Wydaję mi się, że ktoś tu lekko oszukuje mnie- ruszyłem stępa. -I, że niby to ja?- oburzyłaś się -Serio nie masz przyjaciół?- zdziwiłem się, podnosząc głowę do góry -Mówiłam ci, że Rosalie to... -Tak, tak. Mówiłaś- przerwałem jej Nie odpowiedziała, a widziałem, że coraz bardziej ją wkurzam -Ej no. Nie obrażaj się. Ja się tylko tak droczę, a tak naprawdę to przepraszam- uśmiechnąłem się Spojrzała tylko przelotnie i znowuż odwróciła wzrok. -Przyjaciół poznaje się w bidzie- rzuciłem i przyspieszyłem, by wyrównać z jej krokiem -Dzięki za radę- burknęła Stanąłem przed nią, zatrzymując się. -Jesteś zła? Nie denerwuj się, ja tylko się droczę, nie jestem z tych ogierów co lubią się nabijać, sorry- odpowiedziałem, patrząc na nią z większą powagą -*Wow, pierwszy raz mówię coś na poważnie*- pomyślałem, nie schodząc jej z drogi. <Mira? CD, tylko nie fochaj się już na Martelka :D> |
Od Miry - CD historii Sułtana
Stałam sobie spokojnie na skraju jakiejś łąki, gdy nagle wpadł we mnie jakiś ogier.
-Jestem Sułtan, a ty? - zapytał szczerząc zęby
-Mira. - odpowiedziałam krótko przyglądając się mu
-Co tam robisz? Chcesz się gdzieś przejść? - kontynuował rozmowę
-Eeee nic takiego. Tak sobie tu stoję i myślę. - odparłam lekko speszona - Tak, tak mogę iść. - zgodziłam się z ociąganiem
Słyszałam z oddali jak rozmawiał z Rosalie.
Sułtan CD
-Jestem Sułtan, a ty? - zapytał szczerząc zęby
-Mira. - odpowiedziałam krótko przyglądając się mu
-Co tam robisz? Chcesz się gdzieś przejść? - kontynuował rozmowę
-Eeee nic takiego. Tak sobie tu stoję i myślę. - odparłam lekko speszona - Tak, tak mogę iść. - zgodziłam się z ociąganiem
Słyszałam z oddali jak rozmawiał z Rosalie.
Sułtan CD
Od Sułtana - CD historii Rosalie
Zamyślony przez chwilę zastanawiałem się
-Wiesz po co tworzyć wielkie stado by znowu ludzie nas łapali -Racja .. Po chwili skubania trawy zastanowiłem się chwile -Idę do innych -Oki do zobaczenia .. Galopowałem po czym natknąłem się na inną klacz -Witaj jestem Sułtan a ty ? <jakaś klacz> |
|
Od Miry - CD historii Martela
-Nie wiem czy ty też gustujesz w takich klimatach - zaczęłam niepewnie, czy Martel nadal będzie chciał iść ze mną - moim ulubionym miejscem rozmyślań jest ostatnio Opuszczone Pastwisko..
-Opuszczone? - zaśmiał się ogier - Mówiłem, że sama jesteś samotna.
Zmarszczyłam brwi.
-Nie nie jestm samotna! - odparłam stanowczo - Mam... - zastanawiałam się przez chwilę - Bardzo wielu oddanych przyjaciół.
-No na przykład jakich? - zapytał Martel z uśmiechem. Najwyraźniej bawiło go dokuczanie mi.
Już miałam wyrzucić z siebie potok słów i udowodnić mu, że się myli, kiedy dotarło do mnie, że ma rację...
-Może Rosalie. - bąknęłam coś pod nosem
-Co Rosalie? - zainteresował się
-Tak tak. To moja najlepsza przyjaciółka. - pokiwałam głową z przekonaniem. Wiedziałam, że prawie jej nie znam, ale to by było niezręczne, gdybym nic nie powiedziała.
Martel CD
-Opuszczone? - zaśmiał się ogier - Mówiłem, że sama jesteś samotna.
Zmarszczyłam brwi.
-Nie nie jestm samotna! - odparłam stanowczo - Mam... - zastanawiałam się przez chwilę - Bardzo wielu oddanych przyjaciół.
-No na przykład jakich? - zapytał Martel z uśmiechem. Najwyraźniej bawiło go dokuczanie mi.
Już miałam wyrzucić z siebie potok słów i udowodnić mu, że się myli, kiedy dotarło do mnie, że ma rację...
-Może Rosalie. - bąknęłam coś pod nosem
-Co Rosalie? - zainteresował się
-Tak tak. To moja najlepsza przyjaciółka. - pokiwałam głową z przekonaniem. Wiedziałam, że prawie jej nie znam, ale to by było niezręczne, gdybym nic nie powiedziała.
Martel CD
Od Marka i Kelly - CD historii Pherrona
- Jesteśmy ze stadniny w Retriever Valley. - Odpowiedział Mark.
- Z ulicy Złotej mianowicie... - Kelly dokończyła. - A co was tu do nas sprowadza? - Zapytał Pherron. - Nasza stadnina... - powiedziała Kelly - Niestety... Spłonęła... - Dokończył Mark. Było widać, że jest smutny. Jego siostra też. - W wielkim pożarze... Cała ulica się paliła... - dokończyła. <Pherron?> |
Od Marka
I tak rozmawialiśmy przez długi czas idąc przed siebie. Nagle Kelly zaczęła dość mocno kaszleć.
- Co ci jest? - zapytał Mark. Kelly po tym jak skończyła kaszleć odpowiedziała: - Nic, nic... - Odpowiedziała. Ale to była pozostałość po tym, kiedy o mało się nie udusiła dymem. Ale szliśmy dalej. Po kilku dniach zauważyliśmy jakiegoś konia z okolicy... |
Od Rosalie - CD historii Blues Day'a
Do stada dołączył nowy ogier. Zapewne jest ignorowany przez większość koni, tak jak było to ze mną...
Po chwili wpadłam na pewien pomysł. Zobaczę, czy zaaklimatyował się już w stadzie, i czy nie jest odtrącany przez resztę. Z szerokim uśmiechem popędziłam na główną łąkę, mając nadzieję, że to właśnie tam będzie się ukrywał. Ku mojej uciesze był tam. Zagadałam do niego, a już po chwili wiedziałam, jak ma na imię. - Nie martw się, pierwsze dni w stadzie zawsze są takie - uśmiechnęłam się szeroko, mając nadzieję, że dodaję mu tym otuchy. - nikt się do ciebie nie odzywa, patrzą z ukosa... Ale potem jest już normalnie. Zobaczysz, że jest tu wiele wspaniałych koni. Przez chwilę myślałam nad tym, jak uformułować myśl krążącą po moim umyśle od pewnego czasu. - Znasz tereny? Jeżeli nie, bardzo chętnie oprowadzę cię po nich. Blues Day CeDe? |
Od Kelly
Jak byłam jeszcze mała, uwielbiałam się
bawić z Markiem. Bawiliśmy się bardzo długo i bardzo często. Niestety na
naszej ulicy wybuchł wielki pożar. Próbowałam uciekać, ale nie mogłam,
ponieważ mój boks był zamknięty. Nawet nie dałam rady wyważyć drzwi od
boksu. Sytuacja się pogarszała. Nagle było coraz więcej dymu, więc się
trochę zaczęłam dusić. Na szczęście Mark mi pomógł wyjść. Kiedy
uciekaliśmy, szukaliśmy rodziców, aby im pomóc, ale powiedzieli, że
poradzą sobie. Niestety nie przeżyli... W końcu się rozeszliśmy. Po
kilku godzinach nagle zauważyłam taśmę do odgradzania terenu i kartkę,
na której było napisane: "Strefa afrykańskiego pomoru koni. Wstęp
wzbroniony." Słyszałam coś o tej chorobie, więc postanowiłam uciekać,
aby się nie zarazić, bo podobno konie prawie zawsze umierają, gdy na tą
chorobę zachorują. Po kilku szukałam chwilach szukałam stada, w którym
mogłabym zamieszkać. Lecz nagle coś zauważyłam... A dokładniej konia,
który przypominał mojego brata. Podeszłam i się zapytałam:
- Mark? - Kelly? -odpowiedział Mark. - Co tu robisz? - Wędruję, a ty? - Ja też... C.d.n. |
Od Rosalie - CD historii Sułtana
Siedemset
koni?! Musiał być naprawdę... Eh, nawet nie mam określenia. Niezłą
szychą. Chociaż może kłamać... Nie jestem dobra w rozpoznawaniu kłamstw.
Nie jestem dobra w kłamaniu. Nie jestem dobra w niczym.
Po usłyszeniu całej tej historii zrobiło mi się go trochę żal. Musiał rozbić swoje stado by uratować siebie i inne konie, a jeszcze go złapali i chcieli wywieźć do rzeźni. - Powinieneś znaleźć innych, by... Eh, sama nie wiem co powiedzieć. - By założyć ponownie stado? - ogier spojrzał na mnie. - Dokładnie. - Gdyby to było takie proste... - Co? Dlaczego? Spojrzałąm z zainteresowaniem na Sułtana, który wzruszył lekko ramionami. CeDe Sułtan? |
|
Nowy ogier! Shadow
Imię: Shadow Płeć: ogier Cechy charakteru: Jeśli chodzi o klacze to jest przy nich kulturalny i zachowuje się ja dżentelmen,ale jeśli jakaś klacz mu się podoba a inny ogier flirtuje z nią potrafi nieźle się wkurzyć. W stosunku do innych koni jest miły i zabawny chociaż czasem wydaje się chamski ale taki nie jest. Każdy wilk którego napotka (chodzi o te złe) dostaje niezłego kopa i leci na 300 metrów dalej. Cechy fizyczne: Jest szybki i bardzo męski. Nie lubi skakać ale galopować uwielbia. Jest także odważny,szybki,i zwinny. Stanowisko: Wojownik rangi I Żywioł: Ziemia Moce: Potrafi skakać i biegać po lianach i drzewach,umie panować nad roślinami Partner: Zakochany w Primawera Rodzina: Kumpel pies Azor Historia: Urodziłem się na farmie. Przez dzieciństwo bawiłem się z psem Azorem.Po swoich 1 urodzinach zdołałem uciec ponieważ chcieli zrobić ze mnie mięso na grill. Gdy byłem wolny znalazłem partnerkę, urodziła mi się córka. Niestety, zostali złapani i oddani do dobrych ludzi. Poznałem stado winged hooves i tam zostałem. Umiejętności: siła: ✭ spryt:
zwinność: ✭
opiekuńczość:
inteligencja:
Punkty Życia: 40 ❤ Właściciel: wale |
Od Blues Day'a
Dni
mijały powoli i niezwykle długo. Słońce było typowo wiosenne; kiedy się
stało wprost na nasłonecznionym obszarze, zaraz miało sie go dość. Z
drugiej strony, chłodny, suchy wiatr dawał się we znaki.
Podskubywałem pierwsze mlecze, chodź zima była w tym roku wyjątkowo łagodna, to dla konia nie ma jednak nic lepszego, niż świeża, wspaniała trawa. Kilka koni przeszło już niedaleko, jedne głośniej, inne prawie niepostrzeżenie. Domyślałem się, co myślą: kolejny nowy. Mimo to, WH wydawało mi się wyjątkowo fajnym stadem. Kiedy pasienie już dostatecznie mnie znudziło, skierowałem sie w stronę lasu. Byłem tu już wczoraj wieczorem, po dołączeniu. Bardzo polubił to miejsce, chodź szybko okazało się, że jako jeden z niewielu. Spacerowałem rozglądając się, kiedy usłyszałem końskie kroki za sobą. - Cześć, jestem Rosalie - powiedziała piękna, srokata klacz, zanim ja zdążyłem cokolwiek wydusić. - B...Blues Day, Blue w skrócie - powiedziałem odwracając się - Nowy, zapewne? - Tak, wczoraj dołączyłem. Jesteś pierwszym koniem, który się do mnie odezwał, dziękuje. < Rosalie, sorry za końcówkę, wena opuściła> |
|
Od Marka
Kiedy jeszcze byłem mały i mieszkałem w Retriever Valley lubiłem się
bawić ze swoją siostrą. Czasem nawet w nocy. Wtedy było spokojnie i
przyjemnie. Niestety rozpętał się ten wielki pożar. Kiedy zapaliła się
nasza stadnina, rodzice mnie i moją siostrę próbowali ratować. Kiedy
chciałem im pomóc, powiedzieli mi, że sobie poradzą. Niestety kiedy
pożar ustał, okazało się, że nie żyją. Potem się rozeszliśmy z moją
siostrą. Chodziłem spokojnie po lesie i okolicach, ale nie znalazłem
żadnego stada. Chodziłem niedaleko starych torów kolejowych. Nagle
zobaczyłem znajomego konia... Wyglądał jak moja siostra... Podbiegłem
bliżej, i okazało się że tak.
- Mark? - Kelly mnie zapytała.
- Kelly? - zapytałem się jej.
- Co tu robisz?
- Wędruję, a ty?
- Ja też...
C.d.n.
- Mark? - Kelly mnie zapytała.
- Kelly? - zapytałem się jej.
- Co tu robisz?
- Wędruję, a ty?
- Ja też...
C.d.n.
Nowy ogier! Blues Day
Imię: Blues Day (Blues, Blue, Day)
Płeć: ogier
Cechy charakteru: To bardzo młody ogier, jednak jak na swój wiek jest
niezwykle dojrzały, rozważny i niezwykle inteligentny. Jest to ogier
skromny i pełen pokory, jednak jego dominujący charakter często daje się
we znaki - chodź nigdy się nie chwali, to urodzony lider, w
towarzystwie którego wszyscy lubią przebywać. Jest niezwykle pamiętliwy,
jak i bardzo za swoimi. Bardzo ceni swoich przyjaciół i jest gotowy
bronić ich do ostatniego tchu. To niezwykle odważny i pełen kultury
ogier. Należy do koni, które nie lecą na krzywy ryj do bójek,
przeciwnie; Blue woli załatwiać sprawy na spokojnie, tak, żeby każdy
mógł się dogadać. Nie pcha się na stanowisko lidera, chodź w małych
grupach zostaje nim automatycznie, nie mówi na okrągło "jestem
najlepszy, najprzystojniejszy, najwspanialszy itd. " ale jeśli ktoś nie
szanuje go i obraża, szybko to zmienia. Ma swoje żelazne zasady, jest to
kodeks honoru i godności. Każdą klacz traktuje jak damę najwyższej
klasy; jest również romantykiem, jak było wspomniane do bardzo dojrzały
ogier, który jednak potrafi dostać tradycyjnej głupawki.
Cechy fizyczne: Chodź nie lubi sie chwalić, bardzo dobrze walczy. To
urodzony skoczek, zwinny niczym kozica. Nie należy do najwyższych koni,
przez co większość ocenia go jako "tego słabszego" co jest błędem,
ponieważ jest to bardzo dobrze zbudowany i silny koń.
Stanowisko: obrońca rangi I
Żywioł: magia
Moce: moce związane z żywiołami, panowanie nad żywiołem mocy
Partner: Szczerze mówiąc... bardzo spodobała mu się Rosalie i jeśli ma szansę, będzie o nią walczył.
Rodzina: Matka Lirena ojciec Wiko, starszy brat Emuls
Historia: Day urodził się u ludzi. Człowiek, u którego się urodził
musiał wyjechać; sprzedła więc z wielkim bólem jego i jego matkę.
Człowiek, który go kupił nadał mu nowe imię: Cornel (na nie tez reaguje)
U ludzi, którzy go kupili nie było źle. Żyłby tam zapewne dalej, gdyby
nie odkryli jego niezwykłego talentu skokowego. Właściciel dla zysku
sprzedał młodego ogiera. Takiej postawy ani on, ani jego matka się nie
spodziewali, uważali go bowiem za dobrego człowieka. Zaufania Blues'a do
ludzi uległo naruszeniu. Odkupiła go szkółka jeździecka, gdzie poszedł w
trening. Zmienili mu imię na Tancerz (teraz też na nie reaguje) Był
koniem buntowniczym, niezwykle dominującym, nie dali rady go trenować.
Wtedy kupiła go 14 - sto letnia dziewczyna, o imieniu Ania. Nie
wiedziała w tedy jakiego konia kupuje, a ówczesny Tancerz był zadziorą
jakich mało. Głęboko wierzyła, że się z nim dogada, on jednak nie dawał
za wygraną. Pomimo nalegań Ani, rodzice postanowili pozbyć się groźnego
ogiera. Ania wiedziała, że kiedy przyjedzie kupiec, od czego nie było
odwrotu, zabierze go Bóg wie gdzie, a jeśli się nie sprawdzi - czeka go
rzeź. Ostatniej nocy przyszła do niego, porozmawiali i wypuściła go.
Ogier stanął w progu stajni patrząc jej w głęboko w oczy. Blue
zrozumiał, jak źle postępował. Dziewczyna odgoniła go przed przyjazdem
handlarza. Młody ogier nie wędrował długo, kiedy natknął się na WH.
Podczas drogi jednak obiecał sobie, że zmieni się i porzuci "dziecinne"
podejście do życia. Zmienił się i to bardzo, jest teraz jaki jest a jego
dalsza historia toczy się tu.
Umiejętności:
siła: ✭
spryt: -
zwinność: ✭
opiekuńczość: -
inteligencja: -
Punkty Życia: 40 ❤
Właściciel: korzystam z lilena11
Od Pherrona
Właśnie wstałem. Jak zwykle poszedłem nad Jezioro Szmaragdowe. Kiedy po
kilku godzinach wracałem, postanowiłem zboczyć ze ścieżki i pójść do
Jaskini Wiecznego Mchu. Zobaczyłem tam dwa konie. Siwą klacz i
kasztanowatego ogiera. Nie byli z Winged Hooves.
-Hej! Mim jesteście?-zapytałem.
Siwa postąpiła krok w tył.
-Jestem Mark.-powiedział ogier-To moja siostra Kelly.
-A ja jestem Waleczny Książę-Pherron.-przedstawiłem się.-Co tu robicie?
-Szukamy jakiegoś stada. Domyślam się że tu jakieś jest?
-Tak. Znajdujecie się na terenach Winged Hooves.-potwierdziłem.
-Zaprowadzisz nas do alf?-zapytała Kelly.
-Tu nie ma alf. Też się na początku zdziwiłem.-powiedziałem.
-Czyli możemy dołączyć, od tak?-zapytał Mark.
Uśmiechnąłem się w odpowiedzi.
-A skąd jesteście?-zapytałem.
<Mark?Kelly?>
-Hej! Mim jesteście?-zapytałem.
Siwa postąpiła krok w tył.
-Jestem Mark.-powiedział ogier-To moja siostra Kelly.
-A ja jestem Waleczny Książę-Pherron.-przedstawiłem się.-Co tu robicie?
-Szukamy jakiegoś stada. Domyślam się że tu jakieś jest?
-Tak. Znajdujecie się na terenach Winged Hooves.-potwierdziłem.
-Zaprowadzisz nas do alf?-zapytała Kelly.
-Tu nie ma alf. Też się na początku zdziwiłem.-powiedziałem.
-Czyli możemy dołączyć, od tak?-zapytał Mark.
Uśmiechnąłem się w odpowiedzi.
-A skąd jesteście?-zapytałem.
<Mark?Kelly?>
Od Sułtana - CD historii Rosalie
Skubałem trawę i co chwila bylem czujny ... podnosiłem łeb rozglądając się
-Coś nie tak ? -Sory stary nawyk .. -Czemuż ? -Obrona stada wiesz .. -miałeś stado .. ? -Tak .. ale niestety .. -Co niestety ? -Ludzie nas wyłapali .. -Kiepski z ciebie przywódca był chyba .. -No niestety .. masz rację nie sposób było upilnować ponad 700 koni spojrzała wywaliła gały -To aż tyle wyłapali ? -żartujesz morze z jakąś setkę -A co z resztą ? -Musiałem szybo reagować wiec rozbiłem stado .. -jak to rozbić ? -na kilka naście mniejszych takich po 30 osobników -To czemu nie jesteś z tamtymi ? -Podczas ratowania klaczy sam zostałem złapany i wywieziony do rzeźni .. udało się uciec .. nie było wyjścia .. -mruknąłem <Rosaile..> |
|
Od Rosalie - CD historii Sułtana
Sułtan? Cóż, dość nietypowe imię.
Słysząc komplement zarumieniłam się lekko. Muszę na niego uważać, zapewne jest pantoflarzem. Ehhh. W tych czasach trudno o porządnego ogiera.
- Ponieważ chciałam oprowadzić cię po terenach, ale niestety już je znasz... - uśmiechnęłam się.
Sułtan posmutniał nieco.
W duchu uśmiechnęłam się tryumfalnie.
- Ślicznie tu jest, prawda? Mimo, że jestem tu od niedawna, czuję się, jakbym była tu wieki.
- To prawda, bardzo podobają mi się tereny...
Taa, taka trochę gadka-szmatka o pogodzie. Zaczęłam grzebać kopytem w ziemi, co było moim starym nawykiem.
Dołączyłam do Sułtana i również zaczęłam skubać trawę, choć wcale nie byłam głodna. Po prostu nie wiedziałam co powiedzieć. Chyba nie jestem zbyt towarzyska...
CeDe Sułtan?
Słysząc komplement zarumieniłam się lekko. Muszę na niego uważać, zapewne jest pantoflarzem. Ehhh. W tych czasach trudno o porządnego ogiera.
- Ponieważ chciałam oprowadzić cię po terenach, ale niestety już je znasz... - uśmiechnęłam się.
Sułtan posmutniał nieco.
W duchu uśmiechnęłam się tryumfalnie.
- Ślicznie tu jest, prawda? Mimo, że jestem tu od niedawna, czuję się, jakbym była tu wieki.
- To prawda, bardzo podobają mi się tereny...
Taa, taka trochę gadka-szmatka o pogodzie. Zaczęłam grzebać kopytem w ziemi, co było moim starym nawykiem.
Dołączyłam do Sułtana i również zaczęłam skubać trawę, choć wcale nie byłam głodna. Po prostu nie wiedziałam co powiedzieć. Chyba nie jestem zbyt towarzyska...
CeDe Sułtan?
Nowa klacz! Kelly
Imię: Kelly
Płeć: Klacz
Cechy charakteru: Miła, ciekawska, pomocna. Nie jest łatwo ją zdenerwować.
Cechy fizyczne: Cierpliwa, inteligentna. Częściej wykazuje aktywność w nocy, jak jej brat.
Stanowisko: Opiekunka
Żywioł: Powietrze
Moce: Latanie bez skrzydeł, telepatia
Partner: Zakochana w Marku
Rodzina:
Matka - Molly
Ojciec - Jeremy
Brat - Mark
Historia: Urodziła się w stadninie w Retriever Valley na ulicy Złotej, tam gdzie jej brat. Niestety gdy miała 2 lata (jak jej brat...), rozpętał się wielki pożar na całej ulicy, przez co stadnina też spłonęła. Uratowała się razem ze swoim bratem. Po tym zdarzeniu się rozdzielili, ale się znaleźli po kilku tygodniach. Po kilku dniach dołączyli do tego stada.
Umiejętności:
siła:
spryt: -
zwinność: -
opiekuńczość: ✭
inteligencja: ✭
Punkty Życia: 40 ❤
Właściciel: WindowsKillerPL
Nowy ogier! Mark
Imię: Mark
Płeć: Ogier
Cechy charakteru: Miły, przyjacielski, towarzyski.
Cechy fizyczne: Szybki, dokładny, cierpliwy, inteligentny. Częściej wykazuje aktywność w nocy.
Stanowisko: Nauczyciel walki rangi I
Żywioł: Powietrze
Moce: Niewidzialność, upozorowanie śmierci, telepatia
Partner: Zakochany w Kelly
Rodzina:
Matka - Molly
Ojciec - Jeremy
Siostra - Kelly
Historia: Urodził się w stadninie w Retriever Valley na ulicy Złotej. Mieszkał tam ze swoją rodziną. Niestety gdy miał 2 lata, rozpętał się wielki pożar na całej ulicy, przez co stadnina też spłonęła. Uratował się razem z siostrą. Po tym zdarzeniu się rozdzielili, ale się znaleźli po kilku tygodniach. Po kilku dniach dołączyli do tego stada.
Umiejętności:
siła:
spryt: -
zwinność: -
opiekuńczość: ✭
inteligencja: ✭
Punkty Życia: 40 ❤
Właściciel: WindowsKillerPL
Od Neytiri - ''Jak tu dotarłam'' & CD historii Lucy
Dzień. Stałam w kącie swojej jaskini i
wpatrywałam się w promienie słońca padające na ziemie, która już nie
była żyzna. Dużo czasu spędziłam w domu. W stadzie nic się nie działo.
Było nudno. Wszyscy się ode mnie odwrócili, a właściwie wszyscy
znienawidzili siebie wszystkich. Mam wrażenie, że to przeze mnie.
Usłyszałam stukot kopyt.
- Neytiri, zebranie... - przypomniał Luke i podszedł do mnie. Luke był młodym przywódcą, miał objąć władzę po swoich rodzicach, ale dla mnie był kimś więcej. Na początku go kochałam, byliśmy szczęśliwi. Potem? Zaczął mnie bezczelnie zdradzać. Czułam do niego ogólny wstręt. - Zostaw mnie... - odwróciłam się. - Co się dzieje? - udawał zdziwionego. - O, pan już nie pamięta co robił na boku, hmm?! - próbowałam się opanować. - Ale to przeszłość... - Przeszłość, przeszłość... Na zawsze pozostanie mi w pamięci widok twojej ohydnej gęby i nasza '' psycho '' miłość. Ominęłam go i wybiegłam z jaskini. Chyba nie musiałam mu tłumaczyć, co tu zaszło. Jako iż w stadzie nic się nie dzieje, to odeszłam od stada... Błąkałam się samotnie po pastwisku. Panował na niej kompletny spokój. Nic. Tylko ja i towarzysząca mi mgła. Przedzierałam się wolno przez chmurę. Usłyszałam ciche pohukiwanie sowy, co było dość dziwne. Stanęłam w miejscu i rozejrzałam się szybko. Coś ugryzło mnie w nogę, a ja od razu pognałam przed siebie. Po jakimś czasie przystopowałam trochę i przeszłam z szybkiego kłusa do wolnego stępu. Obejrzałam swoją ranę. Nie była głęboka, ale mocno piekła i co jakiś czas wyciekała z niej ropa. Moje moce nie pomogły... Dlaczego? To nie do wytłumaczenia. Nie zajmowałam się jednak tym. Z czasem zaczęłam żałować, że nawet nie wezwałam jakiejś pomocy. Położyłam się na ziemi, gdyż ból się nasilał. Nie miałam już sił na chodzenie. Może już na mnie pora? Nie, chyba za wcześnie. - Ropa? - zapytał nieznajomy głos. Rozejrzałam się nasłuchując. Zza drzewa wyłoniła się klacz. Miała śnieżnobiałą sierść. - Znasz się trochę na medycynie? - zapytałam. - Ja? Jestem lekarzem w pewnym stadzie... - odparła. - No to... możesz mi pomóc? Moje moce nic nie dają. - spojrzałam znów na nogę i na samicę. Leżałam na miękkim posłaniu. Przynajmniej tak mi się wydawało. Otworzyłam wolno oczy i wędrowałam wzrokiem po łbach koni wiszących nade mną. Chciałam wstać, ale mi nie pozwolono. - Czy to stado, czy już przeszłam na tamten świat? - zapytałam ochrypniętym głosem. - Stado... - mruknął głos za mną. - Mogę się tu zatrzymać? Możecie mnie wywalić po kilku dniach, to już wasza sprawa. Zostałam. Przechadzałam się samotnie po terenach nowego stada. Na skraju łąki zauważyłam pewną klacz. Nie tą samą. Podeszłam do niej bliżej. Tarzała się w trawie. - To nie tak... - wstała gwałtownie. - Też tak czasem robię - odparłam. - Jestem Neytiri - przedstawiłam się. - Lucy - uśmiechnęła się, podając mi kopyto, jednak zabrała je od razu. - To tereny pewnego stada. Jesteś nowa? - zapytałam po chwili. - Nie, nic o tym nie wiem... - spojrzała na ziemię. - Nie martw się, też jestem tu od niedawna. - odrzekłam uśmiechając się lekko. - Może chcesz, abym zapoznała cię trochę z terenami stada? Oczywiście nie będę nalegać, to twój wybór. - No... - zawahała się. - Czemu nie. - Najpierw oprowadzić cię po terenach? < Lucy? Przepraszam, że tak krótko, brak weny :c > |
wtorek, 11 marca 2014
Od Sułtana
Poszedłem między konie i zacząłem skubać trawę ..
co jakiś czas podchodzono do mnie w ten sposób poznałem wile koni ze stada nagle podeszłą do mnie jakaś jedna .. -Witaj jestem Rosaile a ty ? -Mów mi Sułtan -ładne imię .. -Twoje tez jest cudowne .. -powiedziałem z uśmiechem -Znasz tereny ? -Tak .. a co .. ? <Rosaile> |
|
Od Martela- CD historii Miry
-Nie, Królewna Śnieżka- zachichotałem- Tak, na imię mi Martel, a ty pewnie Mira- podszedłem do niej
-Miło mi Cię poznać, Królewno Śnieżko- zachichotała- Tak, jestem Mira, to w skrócie, a tak w pełni to Mirenaclense.
-Ładne imię i wręcz bardzo mi się podoba. Rzadko takie słyszałem, a prawie wogule
-Miły komplement- spojrzała
-No nie mogłem się powstrzymać. Pytanie... Co tak tu sama siedzisz?- rozejrzałem się po okolicy i znowuż skierowałem wzrok na klacz
-Sama? A nie mogę?- pokiwała głową
-Taka osamotniona? Ja bym nie wytrzymał i szczerze... dziwie Ci się, bez urazy, oczywiście- dodałem szybko
-Tak, sama nie wiem.
-Yhm... Tak więc chodźmy gdzieś, bo ja już nie wytrzymuję tu tak stać. Masz pomysł gdzie? A tak... Wiem już. Może.... Twoje ulubione miejsce na rozmyślania?- podniosłem brew
Klacz uśmiechnęła się lekko i przyjaźnie.
<Mira? CD>
-Miło mi Cię poznać, Królewno Śnieżko- zachichotała- Tak, jestem Mira, to w skrócie, a tak w pełni to Mirenaclense.
-Ładne imię i wręcz bardzo mi się podoba. Rzadko takie słyszałem, a prawie wogule
-Miły komplement- spojrzała
-No nie mogłem się powstrzymać. Pytanie... Co tak tu sama siedzisz?- rozejrzałem się po okolicy i znowuż skierowałem wzrok na klacz
-Sama? A nie mogę?- pokiwała głową
-Taka osamotniona? Ja bym nie wytrzymał i szczerze... dziwie Ci się, bez urazy, oczywiście- dodałem szybko
-Tak, sama nie wiem.
-Yhm... Tak więc chodźmy gdzieś, bo ja już nie wytrzymuję tu tak stać. Masz pomysł gdzie? A tak... Wiem już. Może.... Twoje ulubione miejsce na rozmyślania?- podniosłem brew
Klacz uśmiechnęła się lekko i przyjaźnie.
<Mira? CD>
Od Pherrona - CD historii Sashy
-No dobra, ale jak tu nie ma alf, to jak tutaj panuje TAKI porządek?-zapytałem.
-Nwm. Chyba wszyscy się starają dbać o Stado.-odpowiedziała. -Acha. W takim razie ogłaszam sie dołączonym do stada Winged Hooves.-oznajmiłem głośno. Sasha zachichotała. Uśmiechnąłem się do niej. -Dlaczego nazywasz się Waleczny Książę?-zapytała. -A dlaczego ty nazywasz się Sasha?-odpowiedziałem pytaniem. -Mama tak mnie nazwała.-odparła. -A mnie tak nazwał tata. Potem stwierdziłem że to głupio brzmi więc wymyśliłem sobie Pherron'a. Sasha miała coś powiedzieć ale zamknęła pysk. Po chwili dodała: -Muszę już iść. Pa. I odeszła. Ja poszedłem do siebie. |
Od Pherrona - CD historii Rosalie
-Nie, niedawno dołączyłem.
-Ja już trochę tu jestem. Ok.20 dni. Uśmiechnąłem się. -Może pójdziemy do mojej jaskini? Mam tam trochę smakołyków.-zaprosiłem Rozę -Dobra. Po posiłku odprowadziłem Rosalie i poszedłem się powłóczyć po terenach stada. |
Od Lian - CD historii Remusa
Towarzystwo ogiera nieco poprawiło mój
nastrój. Zważając na to, że warunki do zwiedzania były wręcz znakomite
na chwilkę zapomniałam o smutku. Oczywiście, jak zawsze, trwało to tylko
parę minut ale i tak nie powróciłam do stanu pełnej depresji.
Pokonaliśmy jeszcze ostatni zakręt i znaleźliśmy się w wybranym przez
Remusa lesie. Drzewa były wysokie, a pomiędzy ich koronami prześwitywały
promienie słoneczne. Ptaki poczuły chyba pierwsze oznaki wiosny, bo
mogliśmy usłyszeć naprawdę wspaniały koncert. Przysłuchiwałam się
chwilkę tym ptasim trelom aż Remus przerwał ciszę:
- Ciekawe jak się nazywa... tu wszystko ma fachową nazwę...- nie wiedziałam czy był to początek dialogu, czy też jego własne myśli wypowiedziane na głos, ale postanowiłam odpowiedzieć. - Nie mam pojęcia... znam tylko Wrzosowy Zakątek.- powiedziałam bezceremonialnie. Ogier rzucił mi badawcze spojrzenie, przez co spojrzałam w bok. Teraz zwolniliśmy do stępu, by las starczył nam na trochę dłuższy spacer. Nie miałam co do tego przeciwwskazań ale i tak galop wydawał mi się lepszą przygodą. Koło drogi leżały masy błota, które nie wyglądały zbyt przyjaźnie. Wyobraziłam sobie jak w nie wpadam i aż prychnęłam z dezaprobatą. - Co jest?- zauważył to szybko mój tymczasowy towarzysz podróży. Spojrzałam na niego, próbując się skupić. - Nic, nic... Tylko pomyślałam co by było gdybym wpadła w to błoto...- zobaczyłam tylko przelotny uśmieszek na twarzy ogiera i... nie zdążyłam zareagować. - No to się przekonajmy!- krzyknął, śmiejąc się i wepchnął mnie w błotną kałużę. Nie zahamowałam dostatecznie szybko i upadłam na brzuch. Po chwili się podniosłam. Myślał chyba, że będę złą, ale nie. Spodobała mi się ta zabawa. Dojrzałam, że po drugiej stronie drogi też jest niezłe bajorko i wepchnęłam go tam szybkim ruchem. Ten upadł na grzbiet, więc miał trochę gorzej. Chwilkę się pośmialiśmy a następnie powiedziałam: - Chodźmy poszukać jakiegoś źródełka... bo jak to wyschnie to nie będzie tak wesoło.- powiedziałam i, jak to ja, dodałam pesymistyczny akcent na końcu. <Remus?> |
|
Subskrybuj:
Posty (Atom)