Dni
mijały powoli i niezwykle długo. Słońce było typowo wiosenne; kiedy się
stało wprost na nasłonecznionym obszarze, zaraz miało sie go dość. Z
drugiej strony, chłodny, suchy wiatr dawał się we znaki.
Podskubywałem pierwsze mlecze, chodź zima była w tym roku wyjątkowo łagodna, to dla konia nie ma jednak nic lepszego, niż świeża, wspaniała trawa. Kilka koni przeszło już niedaleko, jedne głośniej, inne prawie niepostrzeżenie. Domyślałem się, co myślą: kolejny nowy. Mimo to, WH wydawało mi się wyjątkowo fajnym stadem. Kiedy pasienie już dostatecznie mnie znudziło, skierowałem sie w stronę lasu. Byłem tu już wczoraj wieczorem, po dołączeniu. Bardzo polubił to miejsce, chodź szybko okazało się, że jako jeden z niewielu. Spacerowałem rozglądając się, kiedy usłyszałem końskie kroki za sobą. - Cześć, jestem Rosalie - powiedziała piękna, srokata klacz, zanim ja zdążyłem cokolwiek wydusić. - B...Blues Day, Blue w skrócie - powiedziałem odwracając się - Nowy, zapewne? - Tak, wczoraj dołączyłem. Jesteś pierwszym koniem, który się do mnie odezwał, dziękuje. < Rosalie, sorry za końcówkę, wena opuściła> |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz