środa, 12 marca 2014

Od Blues Day'a

Dni mijały powoli i niezwykle długo. Słońce było typowo wiosenne; kiedy się stało wprost na nasłonecznionym obszarze, zaraz miało sie go dość. Z drugiej strony, chłodny, suchy wiatr dawał się we znaki.
Podskubywałem pierwsze mlecze, chodź zima była w tym roku wyjątkowo łagodna, to dla konia nie ma jednak nic lepszego, niż świeża, wspaniała trawa.
Kilka koni przeszło już niedaleko, jedne głośniej, inne prawie niepostrzeżenie. Domyślałem się, co myślą: kolejny nowy.
Mimo to, WH wydawało mi się wyjątkowo fajnym stadem.
Kiedy pasienie już dostatecznie mnie znudziło, skierowałem sie w stronę lasu. Byłem tu już wczoraj wieczorem, po dołączeniu. Bardzo polubił to miejsce, chodź szybko okazało się, że jako jeden z niewielu.
Spacerowałem rozglądając się, kiedy usłyszałem końskie kroki za sobą.
- Cześć, jestem Rosalie - powiedziała piękna, srokata klacz, zanim ja zdążyłem cokolwiek wydusić.
- B...Blues Day, Blue w skrócie - powiedziałem odwracając się
- Nowy, zapewne?
- Tak, wczoraj dołączyłem. Jesteś pierwszym koniem, który się do mnie odezwał, dziękuje.

< Rosalie, sorry za końcówkę, wena opuściła>



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz