Ogier zmarszczył brwi i zaczął przytupywać w jednym miejscu, jakby
czekał tylko na znak, aby wiać. Ja za to patrzyłam cały czas w jeden
punkt, który z każdą sekundą zbliżał się do nas i w każdej chwili mógł
nas zgnieść. Istotnie, wspaniałe zajęcie na taką chwilę.
- Padnij! - wrzasnęłam gdy od meteorytu dzieliło nas kilkanaście albo
nawet parę metrów. Popchnęłam Avokada na ziemię obok, a zaraz po tym,
jak usunęliśmy się z drogi nasze miejsce zajął ogromny meteoryt.
Wstrząśnięcie było tak wielkie, że niektóre ptaki spadły z drzew razem z
liśćmi, a zwierzęta w promieniu pięciu kilometrów musiały usłyszeć
przeraźliwy grzmot, który towarzyszył w tym wydarzeniu. Wybuchnęłam
śmiechem
(Avokado? Weźcie, to stado ma przetrwać przynajmniej jeszcze 5 miesięcy! Piszemy!!!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz