Od wielu miesięcy chodziłem sam z mojej
dawnej rodziny nikogo nie odnalazłem.Nie wiem czy wyłapali ich ludzie ..
jednak ja już tam wrócić nie mogłem.Szedłem tak przez kilka dni miałem
cel .. znaleźć miejsce z dala od ludzi. Do tej pory żyłem bardziej na
terenach pustynnych .. moja wędrówka już od dawna przestałem liczyć dni.
Z tych ciepłych stron kierowałem się w coraz chłodniejsze dawał mi o
tym znać wiatr z który się często ścigałem. Moim oczom ukazało się
wielkie jezioro i góry .. Nie postało mi nic innego jak przejść przez
nie .. woda chłodna i nieprzyjemna płynąc było ciężko ale w końcu się
udało wyszedłem na brzeg, byłem z,męczony poskubałem chwile trawę ..
usłyszałem stukot kopyt trzy konie przebiegły .. jak by mnie nie
widziały, nie chciałem biec z animi po przerwie ruszyłem dalej ..
doszedłem do przepaści .. zacząłem iść wzdłuż niej bo co innego miałem
zrobić. Zapadła noc spojrzawszy w niebo i widziałem moje stado ..
położyłem się na ziemi i przysnąłem .. długo nie spałem gdyż usłyszałem
wycie nie wiem czy to wilki ale raczej tak bo chyba kojotów tu nie ma.
Wstałem i ruszywszy po jakimś czasie zobaczyłem coraz bardziej przyjazne
tereny Wielkie pola gdzie postanowiłem zjeść trochę zbóż by nabrać sił
tak dawno nie jadłem nic poza wysuszoną trawą .. Im dalej tym coraz
więcej roślinności .. tak jak myślałem znalazłem się nad rzeką ..
ugasiłem męczące mnie już od dawna pragnienie .. Zatrzymałem się albo
przekroczę rzekę albo pójdę wzdłuż niej ..Postanowiłem ją przekroczyć
wszedłęm w bardziej Puszczę jakąś podrapałem się o drzewa usłyszałem
stukot a tam żubr ominąłem go a daleko zobaczyłem znowu trzy konie.
Ruszywszy galopem wiec dalej w nadziei ze dogonię ich Jednak po drodze
napotkałem na jakiś dom "Człowiek" to już mnie napawało chęcią ucieczki
więc pognałem dalej .. Po drodze zobaczyłem jakby Ostoję tam zacząłem
pic wodę i trochę skubnąłem jedzenia ..Zbliżało się południe wielkimi
krokami. Nie miałem zamiaru zwlekać tylko szedłem .. jakiś przyjazny las
spokój cisza. Na stryjciu zobaczyłem łąkę porośnięta wrzosami minąłem
ją idąc dalej.Minąłem jaskinie jakąś porośnięta czymś w sumie to
położyłem się tam i odpocząłem. Godzinkę później ruszyłem dalej
znalazłem się przy opuszczonym pastwisku gdzie znowu skosztowałem
trawy.Potem galopem przy jakimś wodospadzie jakiejś drodze i przez jakaś
łąkę pełną maków. Potem kolejne Jezioro do pokonania .. gdy je
przebrnąłem nastała noc i zasnąłem niedaleko brzegu. Rankiem gdy
otworzywszy oczy znowu te same trzy konie
"Czyżby szpiedzy,albo strażnicy morze tu jest jakieś stado" Chciałem podejść ale zaczęli znowu biec "Nie tym razem" Ruszywszy jak najszybciej z animi minąłem jaskinie Lagunę i trafiłem na łąkę a tam zamurowało mnie całe stado koni te trzy konie ustały wraz z nimi wszyscy patrzyli na mnie .. "Spełnienie marzeń" Nagle jakiś Ogier podszedł do mnie -Kim jesteś i czego szukasz ? -Sułtan i szukam właśnie was .. -Po co ? -W sensie stada .. -Choć za mną poszlismy na osobności Ogier przedstawił się Powiedział ze nie maja przywódcy ale ustalił wszytko i po chwili wróciliśmy stado przywitało mnie ... Po chwili postanowiłem jednak trzymać się z dala poszedłem paść się dalej gdy jakaś klacz ustała n przeciwko mnie -Witaj nowy jak się nazywasz ? -Sułtan a ty < jakaś Klacz> |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz