piątek, 7 marca 2014

Od Lucy

Szłam przed siebie powolnym, dostojnym krokiem, zostawiając w tle lodowe ślady. Bez celu kroczyłam w zimową otchłań, mijając po drodze tutejszą roślinność bogato przybraną czapami ze śniegu. Nagle dało się dostrzec jakąś minimalną zmianę otoczenia, następnie coraz większą, aż chłód ustąpił miejsca ciepłemu, wiosennemu powietrzu. Przyśpieszyłam, mniej więcej do kłusa. Moje nozdrza wprost chłonęły słodki zapach kwitnącego kwiecia. Stanęłam na skraju pobliskiej łąki i rozejrzałam się bacznie dookoła. Nie doszukałam się tubylców..., więc niczym źrebię zaczęłam tarzać się w koniczynie i dzikich stokrotkach. Z jednej strony poczułam ulgę, a z drugiej - wstyd. Wstałam i ku swemu zdumieniu zobaczyłam z zaciekawieniem przypatrującą mi się klacz. Miała charakterystyczną, białą strzałkę na pysku, która pierwsza rzuciła mi się w oczy.
- To nie tak... - zaczęłam lekko zdenerwowana. Nieznajoma podeszła do mnie bliżej.
- Też tak czasem robię - odezwała się spokojnie, nie zwracając uwagi na mój 'wybryk'. Wymieniłyśmy się nieśmiałymi uśmiechami. - Jestem Neytiri - przedstawiła się z powagą w głosie.
- Lucy - rzekłam i podałam jej kopyto, lecz szybko zabrałam. Nie chciałam by na jaw wyszło... moje przekleństwo.
- To tereny pewnego stada. Jesteś nowa? - zagadnęła klacz.
- Nie, nic o tym nie wiem - osłupiałam na chwilę. Spojrzałam na nią pytająco.

(Neytiri, dokończysz?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz