Już od bardzo dawna nie galopowałam z kimś obok - samotny bieg jest jak
impreza, na której jest wszystko oprócz przyjaciół. No, dobra, jeszcze
nie mam przyjaciół, ale chociaż znajomą.
- A tak w ogóle, skąd jesteś? - przerwała moje przemyślania Sasha.
- Ech... Długo by gadać... - próbowałam się wywinąć.
- Proszę, powiedz! - nalegała.
Westchnęłam. Przecież i tak nie uda mi się o tym zapomnieć, może nawet będzie lepiej, kiedy ktoś będzie wiedział...
- No dobrze... Mój ojciec był wyrzutkiem, matka razem z nim opuściła
stado. Urodziłam się ja, ale mnie nie chcieli, mimo to mnie nie
zabili. Podrzucili mnie jakimś ludziom, którym też nie byłam potrzebna.
Oczywiście dalej były problemy, bo oni też jakoś, łagodnie mówiąc, mnie
nie polubili. Zostawili mnie na pewną śmierć przywiązaną do drzewa, a
sami wyjechali. Uciekłam im, a potem pozostało mi tylko włóczenie się
wśród pustkowii...
Sasha CD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz