Pływałam, gdy zobaczyłam ogiera stojącego nad powierzchnią wody. Ucięłam
z nim sobie krótką pogawędkę. Po chwili dowiedziałam się, jak ma na
imię. Waleczny Książę, tak? A nie, przepraszam. Pherron. Ładne imię.
Postanowiłam zapytać się, czy chciałby pójśc ze mną do miejsca, gdzie
większość koni wody najbardziej lubi przesiadywać lub taplać się w
wodzie.
Pherron zgodził się, bym zaprowadziła go do Szmaragdowego Jeziora. Po chwili byliśmy już w drodze.
Minęliśmy mały lasek zasłaniający jezioro i już byliśmy na miejscu.
Widząc ten widok uśmiechnęłam się bezwiednie. Wiosna witała już nasze
tereny, wszystko rozkwitało, ptaki śpiewały radośnie A śnieg tylko
gdzieniegdzie się zachował, i to w bardzo małych ilościach
- Dla takich widoków aż chce się żyć - uśmiechnęłam się.
Skoczyłam do wody za Pherronem, i już po chwili wynurzyłam się na powierzchnię.
- Domyślam się, że lubisz pływać? - spytałąm z uśmiechem.
- Oczywiście!
Pytanie retoryczne, pomyslałam po czym uśmiechnęłam się.
- Długo jesteś w Winget Hooves?
<CeDe Pherron?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz