Byłam świeżą krwią w stadzie. Inne konie patrzył się na mnie ciekawsko,
niektóre prychały na mój widok, a zdarzały się przypadki, że i nawet na
mnie nie spojrzały. Cóż, ale to nawet dobrze.
Siedziałam właśnie pod drzewem, ponieważ było to jedno z
niewielu miejsc, które było wolne od śniegu czy nie do końca jeszcze
roztopionej pluchy.
Zaczęłam grzebać lewym kopytem w lekko wilgotnej ziemi, gdy
spora grudka śniegu spadła mi na kopyto. Strząsnęłam ją z lekkim
uśmiechem na twarzy.
Ponownie zaczęłam grzebać kopytem w ziemi, tworząc małe
uwypuklenie, które jednak zaraz potem przykryłam glebą i lekko
uklepałam.
Jak na razie żaden z koni nie odważył się podejść do nowej
członkini, a ja sama tego nie zrobię, ponieważ jestem zbyt nieśmiała.
Czasem przeklinam siebie za tą cechę... Kątem oka zauważyłam jednak, że w
moją stronę idzie jedna z klacz, która wcześniej rozmawiała beztrosko
wraz z towarzyszkami. Jednak kiedy podniosłam głowę, najprawdopodobniej
przestraszyła się i wróciła do przyjaciółek. Widać nie tylko ja mam
problemy z tą cechą...
Spuściłam lekko głowę, nieco przygnębiona zaistnałą sytuacją.
Może jednak ktoś odważy się podejść do nikomu znanej klaczy i zagadać?
<CeDe Anyone? ;_;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz