poniedziałek, 3 marca 2014

Od Rosalie

Byłam świeżą krwią w stadzie. Inne konie patrzył się na mnie ciekawsko, niektóre prychały na mój widok, a zdarzały się przypadki, że i nawet na mnie nie spojrzały. Cóż, ale to nawet dobrze.
Siedziałam właśnie pod drzewem, ponieważ było to jedno z niewielu miejsc, które było wolne od śniegu czy nie do końca jeszcze roztopionej pluchy.
Zaczęłam grzebać lewym kopytem w lekko wilgotnej ziemi, gdy spora grudka śniegu spadła mi na kopyto. Strząsnęłam ją z lekkim uśmiechem na twarzy.
Ponownie zaczęłam grzebać kopytem w ziemi, tworząc małe uwypuklenie, które jednak zaraz potem przykryłam glebą i lekko uklepałam.
Jak na razie żaden z koni nie odważył się podejść do nowej członkini, a ja sama tego nie zrobię, ponieważ jestem zbyt nieśmiała. Czasem przeklinam siebie za tą cechę... Kątem oka zauważyłam jednak, że w moją stronę idzie jedna z klacz, która wcześniej rozmawiała beztrosko wraz z towarzyszkami. Jednak kiedy podniosłam głowę, najprawdopodobniej przestraszyła się i wróciła do przyjaciółek. Widać nie tylko ja mam problemy z tą cechą...
Spuściłam lekko głowę, nieco przygnębiona zaistnałą sytuacją. Może jednak ktoś odważy się podejść do nikomu znanej klaczy i zagadać?


<CeDe Anyone? ;_;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz